Moja mama niedawno obchodziła swoje pięćdziesiąte urodziny, ale to nie był czas na świętowanie. Niedługo wcześniej lekarze postawili jej trudną diagnozę – złośliwy nowotwór. Wiedząc, że może to być jej ostatnia szansa, zdecydowała się jeszcze raz odwiedzić mnie w Anglii.
Przyjechał także mój tata, który był głęboko wstrząśnięty wiadomością o chorobie mamy. Chociaż sytuacja była trudna, starałam się zrobić wszystko, by ich wizyta była jak najbardziej udana i aby wrócili do domu z miłymi wspomnieniami.
Niezrealizowane marzenie matki
Podczas pobytu rodzice wyraźnie martwili się, że nadal jestem sama, bez narzeczonego. Mama, której zdrowie powoli gasło, wyznała mi, że największym jej pragnieniem było jeszcze zobaczyć mnie w białej sukni ślubnej. Czułam, jak bardzo chciała, aby to marzenie się spełniło, ale nie mogłam tego przyspieszyć.
Do tej pory nie spotkałam nikogo, kto mógłby być moim partnerem na całe życie. Podzieliłam się z nią swoimi obawami i troskami. Mama z wielką empatią mnie wysłuchała, ale widziałam, jak bardzo jest rozczarowana, że jej jedyne dziecko wciąż nie znalazło miłości.
Ojcowska przepowiednia
Przy pożegnaniu na lotnisku tata zrobił coś, co zapadło mi głęboko w pamięć. W ciszy szeptem powiedział, że tego lata spotkam kogoś wyjątkowego, zupełnie przypadkiem. Nie wierzyłam w to, więc zapytałam pół żartem, skąd będę wiedziała, że to właśnie ten jedyny. Tata z uśmiechem odpowiedział:
– Wystarczy, że spojrzysz mu w oczy i od razu to poczujesz. Tak jak ja i mama.
Jego słowa były jak echo, które szybko ucichło, a ja nie przywiązałam do nich większej wagi. Jednak los miał dla mnie niespodziankę.
Niespodziewane spotkanie na wakacjach
W sierpniu postanowiłam z przyjaciółką wyjechać na wakacje, by oderwać się od trudnej codzienności i choć na chwilę zapomnieć o chorobie mamy. Pewnego dnia, spacerując ulicami, zatrzymał nas młody mężczyzna, który pytał o drogę, pokazując mapę na telefonie. To był moment, który zmienił moje życie.
Gdy spojrzałam mu w oczy, przypomniały mi się słowa taty. Wtedy wiedziałam, że to on – ten, którego szukałam. Wymieniliśmy się numerami telefonów i od tamtej chwili zaczęliśmy regularnie się spotykać. Mimo że dzieliła nas odległość trzech godzin jazdy, udało nam się pokonać wszystkie trudności.
W drodze do spełnienia marzenia mamy
Dziś, gdy to piszę, jesteśmy z moim narzeczonym w drodze do moich rodziców. To ostatnia prosta – przez ostatnie miesiące załatwialiśmy wszystkie formalności w Polsce i niemal żyliśmy na walizkach. Spełni się marzenie mojej mamy. Za dwa tygodnie będę panną młodą.
Choć stan mamy jest bardzo ciężki, ledwo może chodzić, a każda rozmowa sprawia jej trudność, wiem, że w głębi serca cieszy się ogromnie. Wierzę, że to, że dożyła tej chwili, jest dla niej wielkim źródłem radości, której nie sposób opisać słowami.