W wieku 28 lat moje życie zdawało się układać całkiem dobrze. Pochodzę z małej miejscowości na Podkarpaciu, ale razem z przyjaciółką postanowiłyśmy spróbować szczęścia w większym mieście. Wynajęłyśmy skromny pokój, a później, dzięki wsparciu rodziców i zaciągniętemu kredytowi, udało mi się kupić małą kawalerkę na obrzeżach miasta.
Niedługo potem brat podarował mi swoje stare auto, co okazało się bardzo praktyczne, biorąc pod uwagę odległość między moim miejscem zamieszkania a pracą. W tym właśnie czasie poznałam Jacka, który również pochodził z małej wsi na Podkarpaciu i miał już dziecko z poprzedniego związku.
Życie we dwoje – więcej strat niż zysków
Nasze relacje rozwijały się powoli, głównie ze względu na nasze zobowiązania zawodowe. Spotkania były krótkie, ale po kilku miesiącach zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. Wkrótce po tej decyzji Jacek otrzymał dobrze płatną pracę, jednak wymagała ona korzystania z mojego samochodu, gdyż jego nowe miejsce pracy znajdowało się godzinę drogi od domu. Nie miałam nic przeciwko temu, w końcu dobrze zarabiał, a ja ufałam, że podzieli się ze mną swoimi dochodami.
Niestety, rzeczywistość okazała się inna. Pomimo dobrych zarobków, Jacek nie przyczyniał się do opłat związanych z mieszkaniem ani kredytem. Tłumaczył to koniecznością wspierania swojej matki, wydatkami na syna i ciągłymi problemami w domu rodziców. Jedyne, co dołożył, to pieniądze na jedzenie. Reszta spoczywała na moich barkach. Co gorsza, straciłam samochód, który teraz służył głównie jemu.
Rozczarowanie, które doprowadziło do końca
Z czasem frustracja narastała. Kiedy pewnego dnia samochód uległ awarii, Jacek stwierdził, że to moja odpowiedzialność za jego naprawę, bo „to przecież mój samochód”. Argumentował, że skoro nie jesteśmy małżeństwem, nie ma obowiązku płacić za jego naprawę, a jedynie za paliwo. Kiedy w końcu, nie mogąc sobie poradzić z rachunkami, poprosiłam go o wsparcie przy spłacie kredytu za nowe szafki do łazienki, odpowiedział, że to moja własność, więc to mój problem.
Coraz częściej myślałam o tym, jak wyglądałoby nasze życie po ślubie i czułam się coraz bardziej przytłoczona. Nasz związek zakończył się, gdy Jacek poprosił mnie o pieniądze na paliwo przed wizytą u moich rodziców. Stwierdził, że nie jest moim mężem, a moja mama nie jest jego teściową, więc to ja powinnam zapłacić.
Decyzja o zerwaniu i nowy początek
Gdy podczas rodzinnego spotkania zapytano nas, kiedy planujemy ślub, odpowiedziałam bez wahania, że nigdy. Jacek był zszokowany, a ja w końcu odzyskałam kontrolę nad swoim życiem. Bez wahania kazałam mu oddać klucze do mieszkania i samochodu. Zrozumiałam, że to ja muszę zadbać o swoje dobro. Z domu moich rodziców Jacek wrócił do miasta taksówką, a ja poczułam ulgę, że to koniec tego rozdziału.
Rodzice próbują mnie namawiać, abym przemyślała swoją decyzję, ale ja jestem pewna swojego wyboru. Wiem, że nie warto budować przyszłości z kimś, kto nie potrafi dać z siebie więcej. To była trudna, ale konieczna decyzja.