Gdy miałam zaledwie 23 lata, stałam się właścicielką przestronnego mieszkania w doskonałej lokalizacji. Było to marzenie wielu osób, które latami oszczędzają i biorą kredyty, aby zdobyć własne cztery kąty. Ja otrzymałam je jako prezent od mojego byłego męża, Huberta.
Nasze małżeństwo rozpoczęło się, gdy miałam 18 lat, a zakończyło się w sposób pokojowy, bez dramatów czy kłótni. Hubert, będący właścicielem sieci restauracji, nie miał problemu z przepisaniem mi tego mieszkania, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Niewielu mężczyzn zdobyłoby się na taki gest po rozwodzie.
Rodzinna tajemnica
Moja radość z nowego mieszkania nie spotkała się z pełnym entuzjazmem ze strony rodziny. Mama ubolewała nad tym, że straciłam mężczyznę o stabilnej pozycji finansowej, a tata zasugerował, abyśmy wszystkim mówili, że mieszkanie to spadek po babci.
Obawiał się, że nasza rodzina, znana z plotkarstwa, mogłaby rozsiewać nieprzychylne historie na mój temat. I rzeczywiście, wiedziałam, że nasi krewni potrafią znaleźć powód do krytyki na każdym kroku. Dlatego zgodziliśmy się trzymać wersji, że mieszkanie pochodzi z rodzinnego spadku, a nie od byłego męża.
Nowa miłość i wspólne życie
Pół roku temu na urodzinach znajomej poznałam Kamila. Od razu poczuliśmy do siebie sympatię, a nasze rozmowy były pełne śmiechu i radości. Z czasem nasza relacja przekształciła się w coś więcej – zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu, Kamil zabierał mnie na romantyczne randki, a także przynosił kwiaty do mojego biura.
Wkrótce postanowiliśmy zamieszkać razem. Kamil przeprowadził się do mojego mieszkania i wszystko wydawało się idealne. Dbał o opłaty, zakupy oraz porządek, a nasze wspólne życie układało się wzorowo.
Odkrycie, które zmieniło wszystko
Jednak pewnego dnia, podczas sprzątania, Kamil znalazł akt notarialny, który ujawnił prawdę o pochodzeniu mieszkania. Dowiedział się, że nie jest ono spadkiem po babci, lecz darem od mojego byłego męża.
Od tamtej chwili coś w nim się zmieniło. Zaczął regularnie pokazywać mi oferty innych mieszkań i przedstawiać zalety różnych dzielnic. Czułam, że jego niechęć do naszego miejsca zamieszkania wynika z faktu, że wiąże się ono z moją przeszłością, którą dzieliłam z Hubertem.
Rozterki i przemyślenia
Z jednej strony, uwielbiam to mieszkanie i okolica naprawdę mi odpowiada. Z drugiej, zaczęłam się zastanawiać, czy Kamil nie ma jednak racji. Może nieświadomie trzymam się tego miejsca, bo wiąże się z nim pewien sentyment.
Ale czy warto zmieniać coś, co naprawdę mi odpowiada, tylko dlatego, że ma swoją historię? To pytanie, na które wciąż nie znalazłam odpowiedzi.