w

Koleżanka umówiła mnie ze swoim bratem. Nigdy więcej nie chcę go widzieć, bo kogoś takiego nie potrzebuję w życiu!

Każda z nas, samotnych kobiet, prędzej czy później spotyka się z życzliwymi próbami kojarzenia. Ja, Dorota, nie byłam wyjątkiem. Pięć lat po rozstaniu moja koleżanka Marzena postanowiła, że nadszedł czas na zmiany w moim życiu.

Pewnego dnia z entuzjazmem zaczęła przedstawiać mi swojego brata. „Pracowity, odpowiedzialny, bez złych nawyków, idealny kandydat na męża” – mówiła z takim przekonaniem, że aż zaczęłam się zastanawiać, dlaczego do tej pory jest samotny. Odpowiedź, jaką otrzymałam, była typowa: „Zawsze miał pecha w miłości”. Mimo to, coś w tej opowieści nie dawało mi spokoju.

Ciekawość i subtelny wpływ Marzeny sprawiły, że zdecydowałam się dać jej bratu szansę. Umówiła nas, a tego samego wieczoru Bartosz zadzwonił. Rozmowa nie trwała długo, ale miał intrygujący pomysł – zamiast spotkania w parku czy kawiarni, zaproponował, że przyjedzie do mojego domu. Choć nieco mnie to zaskoczyło, zgodziłam się.

Przygotowania pełne nadziei

Jak każda kobieta przed pierwszą randką, starałam się zrobić jak najlepsze wrażenie. Posprzątałam mieszkanie, upiekłam moje popisowe ciasto, a potem udałam się do fryzjera, by wyglądać nienagannie. Wiedziałam, że pierwsze wrażenie jest kluczowe, a ja chciałam pokazać, że jestem nie tylko dobrą matką, ale także kobietą dbającą o siebie. Gdy wróciłam do domu, założyłam elegancką suknię, ubrałam syna i z niecierpliwością czekałam na Bartosza.

O wyznaczonej godzinie zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam go – mężczyznę, który różnił się od tego, co sobie wyobrażałam. Rozciągnięte spodnie, wyblakła marynarka i jeden goździk w dłoni. Chwilę później usłyszałam, jak zaczyna mówić: „Nie masz pojęcia, jak drogie są teraz kwiaty. Lepiej byłoby kupić za to mięso!”. Te słowa były jak zimny prysznic. Zaskoczenie i lekkie rozczarowanie zaczęły we mnie narastać, ale postanowiłam dać mu szansę.

Spotkanie pełne kontrastów

Zaprosiłam Bartosza do środka, starając się nie zwracać uwagi na jego dość nieświeży wygląd. Ja w eleganckiej sukni, on w podkoszulku, który z pewnością nie widział pralki od dłuższego czasu. Może jednak jest dobrym człowiekiem? – pomyślałam, starając się zignorować te pierwsze nieprzyjemne sygnały.

Przedstawiłam go mojemu synowi, ale Bartosz zachował się, jakby dziecko było dla niego tylko przelotnym elementem tła. Zasiadł do stołu i bez większego entuzjazmu zaczął rozmowę. Zaserwowałam ciasto, z którego byłam dumna. Zanim jednak zdążyłam się tym pochwalić, on stwierdził, że woli najpierw zjeść coś konkretnego, a ciasto jest tylko dodatkiem. Na pytanie, dlaczego nie przygotowałam kolacji, ledwie powstrzymałam się przed złośliwym komentarzem. Byłam zmęczona po całym dniu pracy i przygotowaniach do spotkania, a jego podejście wyraźnie sugerowało, że kobieta powinna być zawsze gotowa na zaspokojenie potrzeb mężczyzny.

Krytyka, która przekroczyła granice

Nie mogłam już dłużej ukrywać swojego rozczarowania, kiedy Bartosz zaczął wyjaśniać, jak powinna wyglądać jego przyszła żona. Według niego, kobieta musi wstawać wcześniej, gotować, sprzątać i zajmować się domem, nawet jeśli pracuje na pełen etat. Obiad to świętość – stwierdził – a jeśli nie umie tego zrozumieć, to znaczy, że nie jest godna być żoną. Te słowa były dla mnie ostatecznym dowodem na to, dlaczego Bartosz nigdy nie znalazł partnerki na stałe.

Zdecydowałam, że to spotkanie musi się natychmiast zakończyć. Bez owijania w bawełnę, powiedziałam mu, że między nami nic nie wyjdzie. Poprosiłam, by opuścił mój dom, tłumacząc się koniecznością położenia dziecka spać. Bartosz wydawał się zaskoczony, ale po chwili zrozumiał, że dalsza rozmowa nie ma sensu.

Podsumowanie i nauka na przyszłość

Następnego dnia, gdy opowiedziałam o wszystkim Marzenie, poprosiłam ją, by więcej nie próbowała mnie swatać z jej bratem. Byłam wdzięczna za jej dobrą intencję, ale zrozumiałam, że takie „szczęście” nie jest dla mnie. Jak mężczyzna, który od początku nie szanuje kobiety, mógłby stać się dobrym mężem? Jego podejście do relacji było dla mnie kompletnie nie do przyjęcia. Zrozumiałam, że w życiu ważne jest nie tylko znalezienie kogoś, kto będzie obok, ale kogoś, kto będzie szanował i doceniał.

To spotkanie dało mi jednak coś cennego – uświadomiło mi, jak ważne jest, by w relacjach nie zapominać o własnej wartości. Być może czasem samotność jest lepsza od bycia z kimś, kto nie potrafi traktować nas z szacunkiem. Teraz wiem, że warto czekać na kogoś, kto naprawdę zrozumie, czym jest partnerstwo.

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik