Był środek upalnego lata, kiedy wraz z moją przyjaciółką, Grażyną, postanowiliśmy spędzić kilka dni nad morzem. Długo wyczekiwany urlop miał być okazją do odpoczynku i oderwania się od codziennych problemów. Wynajęliśmy mały, przytulny pokój tuż przy plaży, skąd widać było morze.
Choć nasz pokój był ciasny, to bliskość wody i ciepłe promienie słońca rekompensowały wszystko. Każdy dzień rozpoczynaliśmy od wylegiwania się na plaży, gdzie słońce rozpalało naszą skórę do odcienia głębokiego brązu.
Nieoczekiwana decyzja – ucieczka przed słońcem
Plaża, choć piękna, w południe zmieniała się w prawdziwą piekielną pułapkę. Powietrze było gęste i niemal niemożliwe do oddychania, przypominało saunę. Grażyna i ja z każdą chwilą coraz bardziej odczuwaliśmy męczące ciepło.
– Nie dam rady, muszę stąd iść – powiedziała Grażyna, zrywając się z ręcznika. Byłam tego samego zdania.
Zdecydowałyśmy się na przerwę i schronienie w kawiarni. Miejsce, gdzie można by odetchnąć w cieniu i zjeść coś lekkiego, wydawało się idealnym pomysłem. Udałyśmy się w kierunku lokalnej kawiarni, gdzie, jak się okazało, zebrała się już spora grupa turystów, którzy również szukali ucieczki przed upałem.
Grażyna idzie po lody, a ja zostaję w kolejce
Zostałam w długiej kolejce, a Grażyna pobiegła po lody, chcąc przynieść nam coś orzeźwiającego. Stałam w palącym słońcu, z książką na głowie, próbując ukryć się przed bezlitosnymi promieniami. Kapelusz, który zostawiłam w domu, okazał się teraz nieocenionym brakiem. Moje oczy piekły od blasku, a powietrze wokół było tak gorące, że każdy oddech był wysiłkiem.
Nagle poczułam, że coś jest nie tak. Moje myśli zaczęły się rozmywać, a rzeczywistość zaczęła falować. Byłam daleko, na wodzie, unoszona przez spokojne fale, a wokół mnie rozciągała się wielobarwna tęcza. Wszystko było tak spokojne, jakby czas zwolnił. Byłam tam, zanurzona w tej wodzie, czując się lekka i wolna. Patrzyłam na piękną, mieniącą się powierzchnię morza, kiedy zobaczyłam coś niezwykłego – mojego ojca.
Spotkanie z ojcem
Ojciec, który odszedł rok temu, był tam, po drugiej stronie tęczy, uśmiechnięty i pełen życia. Machał mi, jakby chciał mnie do siebie zaprosić. Było to tak surrealistyczne, a jednocześnie tak prawdziwe. Jego obecność sprawiła, że poczułam się spokojnie. Ale ten moment trwał krótko. Nagle usłyszałam wołania. Ktoś próbował przywrócić mnie do rzeczywistości.
– Zofia! Zofia! – głosy dochodziły z oddali, wyrywając mnie z tej błogiej wizji.
Otworzyłam oczy. Okazało się, że leżę na werandzie kawiarni, a nade mną pochylali się obcy ludzie. Grażyna była przerażona, a ja czułam się jakby ktoś wyrwał mnie z innego świata.
– Mówiłam ci, żebyś założyła kapelusz! – strofowała mnie Grażyna, jednocześnie dziękując wszystkim za pomoc.
Rozmowa z ojcem we śnie
Gdy wróciłyśmy do środka kawiarni, moja myśl wciąż krążyła wokół tego, co się stało. Widziałam mojego ojca. Prawie rok minął od jego śmierci, a ja miałam wrażenie, że był tam, młody, pełen energii. Czułam, jakby chciał mi coś powiedzieć, coś ważnego. To nie był jednorazowy przypadek, to uczucie towarzyszyło mi od tygodni.
Kilka dni później, leżąc w łóżku, miałam kolejny sen. Tym razem był to bardziej sen niż wizja. Biegłam po długich, ciemnych korytarzach, szukając telefonu. Byłam przekonana, że muszę gdzieś zadzwonić. W końcu znalazłam stary telefon na ścianie. Gdy podniosłam słuchawkę, usłyszałam znajomy głos.
– Zofio, wszystko w porządku? – zapytał mój ojciec.
Byłam zdumiona. Opowiedziałam mu o wszystkim, co się działo, o Grażynie, o pracy, o tym, co stało się po jego śmierci. A on słuchał. Słyszałam w jego głosie znajome tony, te same, które pamiętałam z dzieciństwa.
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z niemożliwości tej rozmowy.
– Tato, jak to możliwe? – zapytałam. – Przecież ciebie już nie ma.
– Czasami, jeśli naprawdę tego chcesz, to się zdarza – odpowiedział spokojnie.
Ojciec jest zawsze blisko
Od tamtego dnia, nie mogę pozbyć się wrażenia, że ojciec czuwa nade mną, gdziekolwiek jestem. Może to był tylko sen, może moje pragnienie bliskości z nim było tak silne, że mój umysł stworzył te obrazy. Ale czuję, że to było coś więcej. Czasami, w chwilach spokoju, kiedy patrzę na morze, mam wrażenie, że ojciec nadal jest obok, patrzy i troszczy się o mnie. To poczucie daje mi siłę, by iść dalej, nawet w najtrudniejszych momentach.
Może to tylko iluzja, ale nie chcę jej stracić. Dla mnie to nie tyle wspomnienie, co dowód, że miłość i więzi rodzinne trwają nawet po śmierci. Ojciec, choć nieobecny fizycznie, pozostaje częścią mojego życia, przypominając mi o tym, co naprawdę ważne.