w

Matka powiedziała, że to moja wina że nie mamy pieniędzy, bo przecież nikt nie zmuszał mnie do małżeństwa i rodzenia dzieci.

Kiedy wyszłam za mąż za Damiana w wieku zaledwie 20 lat, wiedziałam, że życie nie zawsze będzie usłane różami. Nie oczekiwałam, że wszystko przyjdzie łatwo, ale miałam nadzieję, że w razie potrzeby mogę liczyć na wsparcie mojej rodziny. Szybko jednak przekonałam się, że rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana.

Na początku, tuż po ślubie, wszystko układało się dobrze. Wynajęliśmy małą kawalerkę i oboje pracowaliśmy, dzięki czemu byliśmy w stanie samodzielnie się utrzymać. Przyszły jednak zmiany, które przewróciły nasze życie do góry nogami. Najpierw na świat przyszedł nasz pierwszy syn, Andrzej, a niedługo potem urodził się Mikołaj. Każdy rodzic wie, że pojawienie się dzieci to ogromna radość, ale też i wyzwanie finansowe. Mimo że Damian ciężko pracował, nasze wydatki rosły, a duża część naszego budżetu szła na opłacenie czynszu. Było coraz trudniej.

Propozycja przeprowadzki do rodziny – odrzucona pomoc

W obliczu rosnących trudności postanowiłam poprosić o pomoc moją mamę i babcię. Obie miały dwupokojowe mieszkania, w których mieszkały same. Wydało mi się logiczne, aby połączyły swoje siły, a my moglibyśmy zamieszkać w jednym z ich mieszkań. W końcu to rodzina, a kto jak nie bliscy powinni pomagać w trudnych chwilach? Niestety, odpowiedź, jaką otrzymałam, zupełnie mnie zaskoczyła.

Moja mama od razu odmówiła, stwierdzając, że nie wyobraża sobie mieszkania z własną teściową, nawet na chwilę. Tłumaczyła, że wciąż jest młoda i chce ułożyć sobie życie na nowo po rozstaniu z ojcem. To był dla mnie cios, ale nie poddawałam się. Skontaktowałam się z ojcem, który teraz mieszka z nową rodziną w przestronnym, czteropokojowym mieszkaniu. Myślałam, że może on zabierze babcię do siebie, ale jego odpowiedź również była negatywna. Nie mogłam uwierzyć, że zarówno matka, jak i ojciec odwracają się od nas w tak trudnej chwili.

Brak wsparcia ze strony rodziny i bolesne słowa matki

W końcu, zrozpaczona i zraniona, postanowiłam zadzwonić do mamy i wyrazić swoje rozczarowanie. Byłam pełna emocji, czułam się niesprawiedliwie potraktowana. Jednak zamiast zrozumienia, usłyszałam od niej bolesne słowa:

– To twoja wina, że jesteś w takiej sytuacji. Nikt cię nie zmuszał, żebyś wcześnie wychodziła za mąż i rodziła dzieci.

Te słowa uderzyły mnie jak cios. Zrozumiałam, że ze strony mojej matki nie mogę liczyć na wsparcie. Co więcej, nie pozwoliła nam nawet na tymczasowe zamieszkanie u niej, choćby na krótki czas, abyśmy mogli trochę odetchnąć i stanąć na nogi. Ta odmowa była dla mnie szczególnie trudna do zaakceptowania, bo przecież to ona zawsze mówiła, że rodzina powinna być najważniejsza.

Teściowa oferuje pomoc, ale cena może być wysoka

W tej sytuacji jedyną osobą, która wyciągnęła do nas rękę, była moja teściowa, pani Ela. Mieszkała w domu na wsi, z dala od miasta, i chętnie zaproponowała nam, abyśmy wprowadzili się do niej. Oferowała nie tylko dach nad głową, ale również pomoc przy opiece nad dziećmi. Dla niej byłoby to szczęście, bo zyskałaby bliskość wnuków i poczucie bycia potrzebną.

Jednak dla mnie przeprowadzka na wieś to ogromne wyzwanie. Boję się, że jeśli się zdecydujemy, zostaniemy tam na zawsze. Choć życie poza miastem może wydawać się spokojniejsze, nie jestem gotowa na porzucenie wszystkiego, co znam i kocham. Praca, znajomi, nasze codzienne życie – wszystko to znajduje się tutaj, w mieście. Wyjazd na wieś oznaczałby dla nas zupełnie nowe życie, którego nie jestem pewna, czy chcę.

Brak wyjścia – decyzja, która zmieni nasze życie

Niestety, patrząc na naszą sytuację, nie widzę innego wyjścia. Każdy dzień w wynajętym mieszkaniu to coraz większe wydatki, a nasze oszczędności kurczą się w zastraszającym tempie. Damian robi, co może, ale sam nie jest w stanie pokryć wszystkich kosztów. Muszę podjąć trudną decyzję – wybrać między pozostaniem w mieście, gdzie walczymy o każdy grosz, a przeprowadzką do teściowej, która daje nam stabilizację, ale kosztem życia, które znam.

Wiem, że wielu młodych ludzi ma podobne problemy, ale to nie sprawia, że moja sytuacja jest łatwiejsza do zaakceptowania. Rodzina, która mogłaby pomóc, odwraca się plecami, a jedyna oferowana pomoc przychodzi z miejsca, do którego nie chcę się przeprowadzić. Muszę jednak działać w imię dobra moich dzieci, bo one są teraz najważniejsze.

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik