w

Po porodzie teściowa otoczyła mnie taką troską i opieką, że chciało mi się płakać z wdzięczności. A moja mama nawet do mnie nie zadzwoniła.

Od lat przypominam sobie to stare powiedzenie za każdym razem, gdy rozmawiam z mamą. Odnoszę wrażenie, że zapomniała, że ma córkę – jakby w jej życiu istniał tylko syn. Odkąd opuściłam rodzinny dom po maturze, nasze kontakty stopniowo słabły.

Życie na wsi nie dawało mi żadnych perspektyw, dlatego postanowiłam spróbować swoich sił w większym mieście. Wyjechałam na studia, poznałam męża, mamy razem dziecko. Nasze życie nie było usłane różami, ale teściowie wspierali nas, jak mogli. To dzięki nim mogliśmy odłożyć na wkład własny, a przez pierwsze dwa lata małżeństwa mieszkaliśmy u nich, co pozwoliło nam oszczędzić na kupno własnego mieszkania.

Matka nieobecna w moim życiu

W tym czasie moja mama była niemal całkowicie nieobecna w naszym życiu. Owszem, zdarzało się jej dzwonić, ale te rozmowy zazwyczaj sprowadzały się do opowieści o moim bracie.

Nie interesowała się, jak mi idzie, co u mnie słychać. Za to mogłam liczyć na szczegółowe relacje o jego codziennych sukcesach, takich jak zakup nowych dżinsów czy ocena z WF-u. Na początku byłam tym zraniona, ale z czasem nauczyłam się ignorować jej ignorancję.

Brat na pierwszym planie

Sytuacja nie uległa zmianie nawet w momencie, gdy dzieliłam się z mamą radosnymi wieściami. Kiedy w końcu udało nam się wziąć kredyt i kupić mieszkanie, zadzwoniłam do niej z radością. Odpowiedzią było zaledwie kilka zdawkowych słów, bo mama miała ważniejsze sprawy – mój brat postanowił się ożenić.

W trakcie rozmowy skupiła się wyłącznie na przygotowaniach do ślubu. Kiedy to przypominam sobie, widzę wyraźnie, jak przed moim ślubem była całkowicie obojętna, a wręcz twierdziła, że organizowanie wesela to strata pieniędzy.

Niesprawiedliwość w rozdawaniu pomocy

Kilka miesięcy później znów usłyszałam od mamy o nowym osiągnięciu brata – razem z teściami kupili mu mieszkanie. Sprzedali nieruchomość po babci, aby sfinansować zakup, co mnie bardzo zabolało.

Kiedy ja potrzebowałam wsparcia, nawet nie padła propozycja pomocy. Teraz, kiedy jestem już na swoim, czuję, że moja obecność w życiu matki jest kompletnie marginalizowana.

Brak wsparcia podczas narodzin dziecka

Największym ciosem była jednak sytuacja, która miała miejsce po narodzinach mojego dziecka. Poprosiłam mamę, aby przyjechała i pomogła mi w pierwszych dniach po porodzie. Czułam się zagubiona, a obecność mamy mogłaby być dla mnie wsparciem emocjonalnym.

Niestety, odmówiła. Jej wymówką była opieka nad wnuczką – córką mojego brata. Poczułam, że zostałam zostawiona samej sobie, a mój wewnętrzny instynkt, który nakazywał mi szukać wsparcia u mamy, zawiódł mnie.

Wdzięczność za pomoc teściowej

Na szczęście w tej trudnej chwili mogłam liczyć na teściową, która otoczyła mnie troską i opieką. Była przy mnie, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. To ona wypełniła lukę, którą zostawiła moja matka, i za to jestem jej nieskończenie wdzięczna.

Tymczasem mama nie zadzwoniła, nawet nie zapytała, jak się czuję po porodzie. Gdy poinformowałam ją o narodzinach wnuczki, odpowiedziała tylko krótkim SMS-em „gratulacje”. Przez kolejne dwa tygodnie nie odezwała się ani razu.

Zerwanie kontaktu

W końcu, kiedy zadzwoniła, spodziewałam się, że zapyta o mnie, o dziecko. Zamiast tego po raz kolejny usłyszałam o postępach wnuczki – córki mojego brata, która zaczynała stawiać pierwsze kroki.

W tym momencie zrozumiałam, że nic się nie zmieni. Ostatecznie odłożyłam słuchawkę i od tamtej pory nie dzwoniłam do niej, a ona również nie próbowała się ze mną skontaktować.

Czy warto walczyć o relację?

Być może to wszystko jest na lepsze. Przynajmniej nie muszę już nieustannie zastanawiać się, dlaczego jestem dla niej niewidoczna. Mama najwyraźniej ma w swoim sercu miejsce tylko dla jednego dziecka i jednej wnuczki.

Skoro tak wygląda nasza relacja, nie zamierzam więcej walczyć o jej uwagę. W życiu czasem trzeba zaakceptować, że pewne rzeczy się nie zmienią, a walka o czyjąś miłość może być tylko stratą czasu.