Od dwóch lat żyję w ciszy, którą narzuciła mi własna córka. Ola, mimo że jest aktywna na portalach społecznościowych, publikuje zdjęcia i rozmawia z przyjaciółmi, nie znajduje czasu, by odezwać się do mnie. Nie dzwoni, nie pisze, nie ma żadnego kontaktu.
A przecież kiedyś byliśmy rodziną, która trzymała się razem. Teraz Ola ma swoją własną rodzinę – męża i dwuletnią córkę – oraz mieszka w swoim mieszkaniu. Ale ja, jej matka, pozostaję dla niej jakby niewidoczna.
Zawsze miałam wysokie wymagania, zarówno wobec siebie, jak i innych. Córka nie była wyjątkiem. To dlatego starałam się, by Ola dobrze się uczyła, pomagała w domu i dbała o siebie. Moje podejście było surowe, ale wierzyłam, że w ten sposób przygotuję ją do dorosłego życia.
Matczyne wymagania – troska czy kontrola?
Choć Ola dorosła i założyła rodzinę, moje podejście się nie zmieniło. Nawet gdy odwiedzałam ją w jej własnym mieszkaniu, czułam potrzebę, by poukładać rzeczy w szafach, wskazując na bałagan, który moim zdaniem nie przystoi dorosłej kobiecie.
Z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że traktowałam ją trochę tak, jakby wciąż miała dziesięć lat, a nie własne życie i obowiązki. Ola próbowała spełniać moje oczekiwania, ale coraz częściej czułam, że nasze relacje stają się napięte.
Zdarzało się, że wskazywałam jej, co robi źle w wychowywaniu dziecka, zwracałam uwagę na zaniedbane naczynia czy krytykowałam jej męża. Uważałam, że jako matka mam prawo mówić jej całą prawdę, nawet jeśli była dla niej bolesna. Jednak nie każdy chce słuchać takiej krytyki, zwłaszcza od własnej matki.
Ostatnia rozmowa – co poszło nie tak?
Rok temu, podczas jednej z naszych rozmów telefonicznych, wspomniałam o sukcesie mojej siostrzenicy, która nauczyła się czytać. Ola zareagowała na to gniewem, pytając, dlaczego ciągle porównuję dzieci. Dla mnie było to naturalne – przecież różnice między nimi są tak widoczne, że nie sposób ich nie dostrzec.
To jednak była ostatnia rozmowa, jaką przeprowadziłyśmy. Kilka dni później odkryłam, że Ola zmieniła zamki w swoim mieszkaniu i odcięła mnie od swojego życia. Nie chciałam jednak robić z tego większej sprawy, wierząc, że po jakimś czasie zrozumie swoje błędy i przeprosi.
Urodziny bez życzeń – kolejny cios
Kiedy pod koniec sierpnia obchodziłam urodziny, liczyłam, że Ola zadzwoni, choćby z krótkimi życzeniami. Ale telefon milczał. Następnego dnia postanowiłam zadzwonić do niej z innego numeru, ponieważ z mojego numeru nie odbierała. W tej rozmowie, pełna rozgoryczenia, powiedziałam jej, że skoro nie chce mieć ze mną kontaktu, powinna wyprowadzić się z mojego mieszkania.
Sytuacja była skomplikowana, bo sześć lat temu, przed jej ślubem, przepisałam na nią mieszkanie. W tamtym czasie jej mąż zarabiał niewiele, a ja postanowiłam pomóc im, przekazując to, co miałam. Dziś jednak czuję, że skoro nie chce mnie widzieć ani ze mną rozmawiać, powinna znaleźć sobie nowe miejsce do życia.
Konflikt o mieszkanie – kto ma rację?
Ola stanowczo odmówiła wyprowadzki, twierdząc, że mieszkanie prawnie należy do niej, a wszystkie formalności zostały już dawno zakończone. Z jednej strony, ma rację – to mieszkanie teraz jest jej. Ale z drugiej, czuję, że jeśli chce być niezależna i odcinać się od matki, powinna znaleźć nowy dom, w którym będzie w pełni samodzielna.
Czy naprawdę nie mam racji? Jeśli moja córka tak bardzo pragnie być niezależna, czy nie powinna zrezygnować z mojego daru i rozpocząć życie na własnych warunkach? Trudno mi to zrozumieć, ale być może moje wymagania były dla niej zbyt wysokie, a nasze relacje zbyt trudne, by mogła żyć w zgodzie z samą sobą i ze mną.
Rozstanie matki i córki – szansa na naprawę relacji?
Choć minęły już dwa lata, wciąż mam nadzieję, że pewnego dnia Ola zmieni zdanie i spróbuje odbudować naszą relację. Jako matka nie mogę przestać martwić się o nią, nawet jeśli nasze drogi się rozeszły. Może nasze relacje nie były idealne, może popełniłam błędy, ale zawsze chciałam dla niej jak najlepiej.
Zastanawiam się, czy jeszcze kiedyś będziemy mogły usiąść razem, porozmawiać jak kiedyś i naprawić to, co zostało zniszczone. Czy Ola zrozumie, że zawsze chciałam jej dobra? A może ja muszę nauczyć się, jak być matką dorosłej córki, która nie potrzebuje już surowości, a jedynie wsparcia i zrozumienia? Czas pokaże, czy znajdziemy drogę powrotną do siebie.