w

Synowa zabroniła jeść Kubie obiady, bo są niezdrowe. Jej marudzenie psuje wszystkim humor.

Mój syn Kuba dorastał z nami na wsi, gdzie przeprowadziliśmy się z mężem, choć oboje pochodzimy z miasta. Życie na łonie natury było dla nas wyborem spokoju i prostoty, a nie finansowej konieczności. Prowadziliśmy małą farmę, ale to raczej z potrzeby duszy, niż portfela, bo pieniądze zarabialiśmy w inny sposób.

Mój mąż Władek często wyjeżdżał w sprawach służbowych, co pozwalało nam na utrzymanie takiego stylu życia. Syn, nasz jedynak, zawsze był w centrum naszej uwagi. Staraliśmy się zapewnić mu wszystko, co najlepsze, by czuł naszą miłość i wsparcie.

Rodzinne wsparcie od najmłodszych lat

Od najmłodszych lat Kuba miał dostęp do technologii. Komputer, konsola, a także inne gadżety były dla niego codziennością. Był popularnym dzieckiem, otoczonym przez kolegów, a my zawsze staraliśmy się traktować jego przyjaciół tak dobrze, jak to tylko możliwe.

Oczywiście, jak każde dziecko, Kuba miał swoje psoty i wybryki, ale podchodziliśmy do tego z wyrozumiałością. Kiedy mieszkał z nami, mieliśmy wszystko, co potrzebne do szczęścia: świeże mleko, mięso, warzywa i owoce prosto z naszej farmy. Domowa produkcja konserw, robiona w szybkim tempie, zawsze była dumą naszej spiżarni.

Zmagania z zakompleksieniem i dorastaniem

Kuba był silnym, zdrowym chłopcem, co nie zawsze było dobrze postrzegane przez rówieśników z miasta, którzy czasem go wyśmiewali. Nazywali go różnymi przezwiskami, ale po przeniesieniu do lepszej szkoły te głupie żarty szybko się skończyły. Nasz syn poradził sobie doskonale, zdał maturę, ukończył studia i zaczął pracować jako programista.

Chociaż w trakcie studiów mieszkał w akademiku, zawsze staraliśmy się wspierać go, wysyłając domowe jedzenie. Po zakończeniu nauki wrócił do nas, bo pracował zdalnie dla międzynarodowej firmy, co pozwalało mu mieszkać w domu.

Nowy rozdział w życiu – związek i przeprowadzka

Wkrótce Kuba poznał dziewczynę, z którą postanowił się związać na stałe. Przeprowadził się do miasta, gdzie zamieszkali razem. Szybko pojawiło się małżeństwo, a potem ciąża.

Moja synowa, trzeba przyznać, była piękna i pełna energii, a ja cieszyłam się, że Kuba znalazł kogoś tak wyjątkowego. Jednak z czasem zaczęłam dostrzegać pewne zmiany, które budziły we mnie niepokój.

Nowa dieta i zmiany w domu

Gdy synowa i Kuba postanowili rozbudować swoje mieszkanie, wynajęli ekipę budowlaną i na jakiś czas wrócili do nas, byśmy mogli razem spędzać czas. Z początku cieszyłam się z tego, że cała rodzina znów będzie razem.

Jednak już pierwszego dnia synowa przejęła kontrolę nad kuchnią, usuwając większość jedzenia z lodówki i zastępując je zdrowymi produktami, takimi jak owsianka, jagody czy twarożek. Zostawiła tylko kurczaka, mleko i kilka jajek, twierdząc, że nie chce, aby niezdrowe jedzenie kusiło jej rodzinę.

Nowe zasady w kuchni

Przez kilka dni starałam się gotować zgodnie z jej wytycznymi, przygotowując mięso na parze czy ziemniaki bez tłuszczu. Jednak szybko zauważyłam, że to, co uznaje za zdrowe, nie jest jedyną słuszną opcją. Kiedy próbowałam przyrządzić tradycyjne kotlety czy domowe przetwory, wszystko zostało odrzucone jako niezdrowe.

Nasze własne wyroby, konserwowane warzywa i grzyby, które zawsze cieszyły się uznaniem, nagle przestały być mile widziane. Wszystko trafiło do kosza, bo według synowej zawierało zbyt dużo soli i octu, co, jak twierdziła, jest szkodliwe dla zdrowia.

Rozdrażnienie synowej i powrót do normalności

Zaczęłam zauważać, że synowa, choć zawsze wydawała się pełna energii, teraz była rozdrażniona i ciągle spięta. Być może wynikało to z restrykcyjnej diety, którą sobie narzuciła. Kiedy tylko miała chwilę wolnego, wyjeżdżała na miasto lub spędzała czas biegając po lesie, a ja mogłam w tym czasie przygotować tradycyjne potrawy, które uwielbiają moi mężczyźni.

Po kilku tygodniach zauważyłam, że policzki mojego syna zaczynają znowu nabierać koloru, a on sam wyglądał zdrowiej. Z całą pewnością domowe jedzenie miało na niego korzystny wpływ.

Co dalej?

Choć ten okres wspólnego mieszkania będzie trwał jeszcze kilka miesięcy, zastanawiam się, co nas czeka, gdy znów wrócą do swojego mieszkania. Może będziemy musieli potajemnie wysyłać domowe jedzenie pod osłoną nocy, by Kuba mógł dalej cieszyć się prawdziwymi smakami.

Jedno jest pewne – to, co synowa nazywa zdrowym jedzeniem, wcale nie poprawia humoru, ani nie daje prawdziwego zdrowia. Może jej problemy wynikają z trudności z powrotem do formy po ciąży? Być może cała ta restrykcyjna dieta to sposób na odreagowanie stresu, który teraz odbija się na całej rodzinie. Co o tym sądzicie?