Przez całe życie miałam pewne przekonania na temat relacji pomiędzy teściową a synową. Uważałam, że nie trzeba darzyć się szczególną sympatią, aby odnaleźć wspólny język.
Wierzyłam, że nawet w sytuacjach, gdzie dwie kobiety kochają tego samego mężczyznę, można rozwiązać wszelkie nieporozumienia, o ile znajdzie się odpowiednie podejście. Jednak to, co wydarzyło się w trakcie ostatniego weekendu za miastem, zmieniło moje spojrzenie na te kwestie.
Rodzinny weekend za miastem
Mój syn szykuje się do ślubu, a jego narzeczoną widziałam zaledwie kilka razy. Nasze dotychczasowe spotkania były raczej powierzchowne, nie miałyśmy okazji dłużej porozmawiać. Postanowiliśmy więc spędzić wspólnie weekend w naszym domku letniskowym, aby lepiej się poznać. Dzieci były zadowolone z pomysłu, licząc na chwilę odpoczynku z dala od zgiełku miasta.
W sobotnie popołudnie wszyscy przyjechali do domku. Przygotowałam obfity posiłek, mając nadzieję, że wspólny czas przy stole stworzy okazję do bliższego kontaktu. Kiedy syn i jego narzeczona dotarli na miejsce, zaczęłam nakrywać do stołu i poprosiłam Izabelę, narzeczoną syna, o drobną pomoc w kuchni.
Pierwsze zaskoczenie
Moja prośba była prosta – wystarczyło tylko pokroić chleb i ułożyć naczynia na stole. Jednak Izabela nie odpowiedziała i pozostała przy stole z synem. Uznałam, że może mnie nie usłyszała, więc sama zajęłam się przygotowaniami.
Po obiedzie dzieci poszły odpocząć, a ja z mężem zajęliśmy się sprzątaniem. To, co mnie uderzyło, to całkowity brak zaangażowania ze strony przyszłej synowej, która wydawała się zupełnie nie zainteresowana pomocą.
Kolejna niespodzianka
Wieczorem, po krótkim odpoczynku, nasi goście wrócili na kolację. Zaproponowałam, że napijemy się herbaty, a następnie rozpalimy grilla. Poprosiłam Izabelę, aby pokroiła ser.
Odpowiedź, którą usłyszałam, była zaskakująca: „Gość nie powinien przeszkadzać gospodyni. Ona wie, jak wszystko najlepiej zrobić”. Przyznam, że poczułam się nieco zmieszana. Czy naprawdę można pokroić ser w niewłaściwy sposób?
Synowa trzyma się swoich zasad
Cały weekend przebiegał podobnie. Izabela nie angażowała się w żadną pomoc domową, ani razu nie zaproponowała, że mogłaby coś zrobić. Nawet gdy mąż z synem zajęli się grillowaniem, narzeczona syna stała obok mnie i rozmawiała, podczas gdy ja zajmowałam się nakrywaniem do stołu.
Mój syn zauważył moje zmieszanie i postanowił sam pomóc w zmywaniu. Izabela nawet nie zwróciła uwagi na to, co się działo – nie zaproponowała zebrania talerzy czy pomocy w sprzątaniu.
Niedzielny poranek – brak zmiany
Następnego dnia młodzi spali do późna, a gdy w końcu wstali, powoli zaczęli szykować się do wyjazdu. Ani myślą, ani czynem nie wykazali się inicjatywą, aby po sobie posprzątać, nawet nie pościelili łóżka. Miałam wrażenie, że ich podejście wynika z obawy przed „złym” wykonaniem zadań.
Dlaczego to mnie zabolało?
Jestem osobą, która ceni sobie gościnność i zawsze stara się stworzyć jak najlepszą atmosferę. Często mamy gości – moja siostra, przyjaciele, znajomi mojego męża. Zawsze ktoś oferuje swoją pomoc, nawet jeśli to tylko drobne gesty, jak zmywanie naczyń po wspólnym posiłku. Takie zachowanie świadczy o szacunku i wzajemnym wsparciu.
Zachowanie Izabeli wydało mi się więc wyjątkowo dziwne. Niezrozumiałe było dla mnie, że przyszła synowa, która niedługo stanie się częścią naszej rodziny, nie poczuwała się do choćby symbolicznej pomocy. Teraz zastanawiam się, jak dalej budować z nią relacje, bo przecież będziemy się spotykać często, a nasza współpraca wydaje się nieunikniona.
Co dalej?
Zachowanie Izabeli zmusiło mnie do refleksji nad tym, jak zbudować zdrowe relacje w przyszłości. Być może wynika to z różnic pokoleniowych, a może po prostu z innego podejścia do roli gościa i gospodarza.
Jedno jest pewne – nasze relacje będą wymagały pracy, kompromisów i wzajemnego zrozumienia. Jak rozwinie się nasza więź? Tego nie wiem, ale wiem, że rozmowa i otwartość mogą okazać się kluczem do rozwiązania wszelkich napięć.