Mój mąż, Adrian, ma młodszą siostrę, Laurę. Jest to osoba sympatyczna, z którą trudno się pokłócić, ponieważ w rozmowie zawsze stara się być miła i uprzejma.
Co więcej, Laura pod wieloma względami przypomina Adriana – to wręcz uderzające, jak bardzo są do siebie podobni fizycznie. Mają podobny kształt twarzy, zarys brwi, a nawet te same nieco zadziorne spojrzenie.
Kiedy zobaczyłam Laurę po raz pierwszy, trudno mi było uwierzyć, że nie są bliźniakami. Jednak na tym podobieństwa się kończą, bo ich charaktery i podejście do życia różnią się jak dzień i noc.
Adrian jest osobą bardzo odpowiedzialną, twardo stąpającą po ziemi, podczas gdy Laura wydaje się wiecznie żyć w świecie swoich wyobrażeń, gdzie problemy zdają się nie istnieć.
Chociaż nie mogę powiedzieć, że Laura jest złą osobą, jej sposób bycia często budzi we mnie mieszane uczucia. Jej beztroska postawa i brak odpowiedzialności nie pasują mi do obrazu dorosłej kobiety, jaką powinna być trzydziestolatka.
Zawsze odnoszę wrażenie, że to rodzina przez lata pielęgnowała w niej przekonanie, że świat powinien kręcić się wokół niej, co skutecznie zablokowało jej rozwój emocjonalny.
Laura zdaje się być osobą, której życie płynie bez większych trudności czy przeszkód, jakby ktoś stale usuwał jej kamienie spod nóg. Czy to szczęście, czy wynik wychowania?
Trudno powiedzieć. Ale jedno jest pewne – jej podejście do codziennych spraw znacząco różni się od mojego, co czasami rodzi pewne napięcia.
Życie na wygodnych warunkach
Laura prowadzi życie, które wiele osób uznałoby za wyjątkowo komfortowe. Jest żoną dobrze zarabiającego mężczyzny, co zapewnia jej stabilizację finansową i pozwala na spełnianie się w roli, którą sama wybrała.
Jej mąż, przystojny blondyn o modnej fryzurze, zdaje się być ucieleśnieniem ideału dla osób ceniących sobie bezpieczeństwo materialne. Jest uprzejmy i życzliwy, a przede wszystkim – bardzo oddany Laurze.
Z tego, co wiem, zawsze stara się, aby niczego jej nie brakowało, a ona mogła realizować swoje pasje i zainteresowania.
Jedną z tych pasji jest ręczne tworzenie mydełek i innych drobnych ozdób. Laura spędza godziny na projektowaniu, mieszaniu składników, a potem starannym pakowaniu swoich dzieł.
Choć sama nigdy nie wyraziła potrzeby, aby swoje produkty sprzedawać, rodzina często je zamawia jako prezenty na różne okazje. Przyznam, że jej mydełka są naprawdę piękne – z delikatnymi wzorami kwiatów czy motyli.
Trzeba mieć do tego talent i wyczucie estetyki. Jednak dla Laury to bardziej zabawa niż praca, co często przypomina mi o różnicach w naszych doświadczeniach życiowych.
Nie sposób również nie zauważyć, że rodzina Laury od zawsze wspierała ją na różne sposoby, aby zapewnić jej wygodne życie. Po ślubie zarówno Adrian, jak i Laura otrzymali od rodziców mieszkania, które stanowiły dla nich solidny fundament na start w dorosłość.
Dla mnie, osoby wychowanej w rodzinie o bardziej skromnych możliwościach finansowych, był to gest, którego znaczenie trudno przecenić.
Ale widząc, jak Laura traktuje to wszystko jako coś oczywistego, nie mogę powstrzymać się od myśli, że jej postawa wynika z pewnego braku wdzięczności.
Laura zdaje się nie dostrzegać, jak wielkie wsparcie otrzymała od swoich rodziców i męża. Prowadzi życie w swoistej bańce, która chroni ją przed rzeczywistością.
Wydaje się szczęśliwa i zadowolona, ale czy na dłuższą metę taka postawa nie okaże się dla niej zgubna? Trudno powiedzieć, bo na razie nic nie wskazuje na to, by zamierzała cokolwiek zmieniać.
Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…