Kilka lat temu nad Europą pojawiła się radioaktywna chmura. Było to największe uwolnienie radioaktywnego materiału do atmosfery od czasu katastrofy w Fukushimie. Niestety, jej pochodzenie pozostawało nieznane.
Dlatego ta chmura stała się tematem badawczym dla międzynarodowego zespołu naukowców, który odkrył, że dziwny radioaktywny impuls pochodzi z południowej Rosji. Prawdopodobną przyczyną okazał się wypadek w elektrowni jądrowej znajdującej się na Uralu. Dodatkowa analiza chmury potwierdziła te spekulacje.
W pobliżu granicy rosyjsko-kazachstańskiej, zespół naukowców wykrył od 250 do 400 terabekereli rutenu-106. Warto zaznaczyć, że w tej części Uralu znajduje się jeden z największych obiektów jądrowych w Rosji, przeznaczony do przetwarzania wypalonego paliwa jądrowego z reaktorów oraz plutonu. Przed opublikowaniem wyników badania władze rosyjskie zaprzeczyły wszelkim zarzutom. Na szczęście badania chmury przeprowadzone przez ekspertów pokazują, że nie stanowi ona żadnego zagrożenia dla naszego zdrowia.