Po jakimś czasie zaczęłam zauważać, że nasza córka staje się coraz bardziej świadoma trudności, które pojawiły się w jej małżeństwie.
Choć na początku córka bagatelizowała problemy i zapewniała nas, że każda młoda para ma swoje trudności i kryzysy, z czasem jej zachowanie zaczęło zdradzać więcej niż słowa, a jej postawa stała się bardziej zamknięta.
Coraz częściej odwiedzała nas sama, bez Sławka, co budziło moje niepokoje. Rozmowy, które wcześniej krążyły wokół planów, marzeń i radości z nowego etapu życia, zaczęły przybierać bardziej przygnębiający ton, pełen niepokoju i wątpliwości.
Córka coraz częściej opowiadała o nieporozumieniach z mężem, o jego braku zaangażowania w obowiązki domowe, a przede wszystkim o jego niechęci do podejmowania jakiejkolwiek odpowiedzialności za wspólne życie.
Sławek, mimo że znalazł nową pracę, nie zarabiał wystarczająco, by wspólnie mogli utrzymać dom i zapewnić sobie stabilność finansową.
Wydatki zaczęły ciążyć niemal wyłącznie na naszej córce, co nie tylko ją męczyło, ale również rodziło poczucie niesprawiedliwości i frustracji, bo czuła się wykorzystywana.
Jako rodzice staraliśmy się być wsparciem, ale wciąż pozostawaliśmy ostrożni, wiedząc, że nie możemy rozwiązać za nią wszystkich problemów.
Wiedzieliśmy, że bez względu na nasze opinie, decyzja o losach jej małżeństwa musi należeć do niej samej, ponieważ to ona musiała ponieść konsekwencje swoich wyborów.
Zależało nam na tym, by córka nie czuła się przez nas naciskana, ponieważ wiedzieliśmy, że tylko wtedy będzie w stanie podjąć decyzję, z którą będzie naprawdę pogodzona i odpowiedzialna.
Mimo to, każda jej wizyta utwierdzała nas w przekonaniu, że ten związek zmierza ku rozpadowi, a przyszłość stawała się coraz bardziej niepewna.
Czy można było zapobiec tej sytuacji?
W takich chwilach wielokrotnie zastanawialiśmy się, czy mogliśmy zrobić coś inaczej, by uniknąć tej sytuacji. Czy powinniśmy wcześniej wyraźniej sprzeciwić się temu związkowi, zanim było za późno?
Czy powinniśmy byli bardziej stanowczo próbować przekonać córkę, by nie podejmowała pochopnych decyzji, które mogłyby mieć negatywne konsekwencje? A może nasza zbyt duża tolerancja wobec jej wyborów była błędem, który teraz musieliśmy ponieść?
Odpowiedź na te pytania nigdy nie była dla nas prosta. Z jednej strony byliśmy przekonani, że każde dziecko – nawet dorosłe – musi uczyć się na własnych błędach, bo tylko w ten sposób dojrzewa.
Z drugiej strony trudno było pogodzić się z myślą, że jako rodzice mogliśmy zrobić więcej, by zapobiec trudnościom, które nasza córka musiała teraz znosić.
W końcu miłość rodzicielska nie jest wolna od wątpliwości, szczególnie gdy widzimy, jak nasze dziecko cierpi, i kiedy zdajemy sobie sprawę, że nie możemy jej już uchronić przed wszystkimi życiowymi rozczarowaniami.
Pamiętam rozmowy, które toczyliśmy z mężem na długo przed ślubem córki, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, jak bardzo zmieni się nasze życie. Już wtedy wyrażaliśmy swoje obawy, choć robiliśmy to delikatnie, by nie sprawić jej przykrości i nie wpłynąć negatywnie na jej decyzje.
W tamtym czasie jednak nasze słowa wydawały się odbijać od ściany, ponieważ córka była zakochana po uszy i nie chciała widzieć żadnych wad swojego partnera, mimo że my dostrzegaliśmy wiele niepokojących sygnałów.
Nie raz powtarzałam sobie, że z czasem zrozumie, co jest naprawdę ważne w związku, ale teraz zastanawiałam się, czy zrozumienie to nie przyszło zbyt późno, kiedy już było za późno na zmianę pewnych rzeczy.
Jak wspierać, ale nie narzucać?
Jako rodzice stanęliśmy przed wyzwaniem, jakim było wspieranie córki w trudnych chwilach, jednocześnie nie narzucając jej naszych poglądów i nie próbując jej zmieniać, co mogło by wpłynąć na naszą relację.
Wiedzieliśmy, że zbyt duża presja z naszej strony mogłaby jedynie odsunąć ją od nas, dlatego staraliśmy się zachować równowagę między wyrażaniem naszej troski o jej przyszłość a pozostawieniem jej przestrzeni do samodzielnego działania, co było dla nas bardzo trudne.
Najtrudniejsze było patrzenie, jak córka zmaga się z rzeczywistością swojego małżeństwa, próbując znaleźć sens w sytuacji, która stawała się coraz bardziej skomplikowana.
Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…