Mała Anetka siedziała pośród rozrzuconych zabawek w środku pokoju. Jej mama, Jolanta, siedziała na kanapie, zajęta grą na swoim smartfonie. Anetka, jeszcze nie potrafiąc chodzić, zaczęła się czołgać w stronę kotki Dusi.
Gdy dotarła do celu, chwyciła ją za ogon. Dusia nie była zadowolona z tego zachowania i zareagowała natychmiast, lekko drapiąc dziewczynkę po nodze. To wywołało głośny płacz Anetki.
Matczyna obojętność
Jolanta, obserwując sytuację, zareagowała chłodno. „Sama sobie winna” – skomentowała, nie przerywając swojej gry. Zlekceważyła płacz córki, uznając, że to nic poważnego. Choć zadrapanie było niewielkie, Anetka krzyczała, jakby świat się dla niej zawalił.
Jolanta w końcu wstała, wzięła dziecko na ręce, podmuchała na rankę i z obojętnością umieściła ją w łóżeczku. Kotkę zaś zamknęła na balkonie. W jej zachowaniu brakowało czułości, a krzyki córki pozostały dla niej tylko irytującym hałasem w tle.
Brak instynktu macierzyńskiego
Jolanta nigdy nie czuła potrzeby posiadania dziecka. Przez długi czas była przekonana, że macierzyństwo to nie dla niej. W końcu jednak, pod wpływem presji społecznej i rodzinnej, zdecydowała się zajść w ciążę. Wychowywała się w biednej rodzinie, gdzie czasy były trudne, a życie na ciasnym osiedlu było dalekie od idyllicznego.
Jej dzieciństwo spędzone na podwórku z krzywymi huśtawkami i drewnianym statkiem z dziurą na boku nie pozostawiło w niej silnych więzi z domem ani tęsknoty za założeniem własnej rodziny.
Zmiany i rozczarowania
Jako nastolatka przeprowadziła się do większego mieszkania w centrum miasta, gdzie jej okna wychodziły na nowoczesny plac zabaw. Jednak hałas bawiących się dzieci tylko utwierdzał ją w przekonaniu, że nie pragnie tego rodzaju życia.
Miłość do podróży była jej główną pasją, dlatego wybrała pracę w biurze podróży, marząc o odkrywaniu świata. Tam poznała Artura, przystojnego i romantycznego mężczyznę, który z czasem stał się jej mężem.
Presja otoczenia
Po ślubie zaczęła odczuwać narastającą presję ze strony rodziny i znajomych, by urodzić dziecko. Matka, teściowa i przyjaciółki nieustannie przypominały jej o obowiązkach kobiety, jednak Jolanta nie czuła potrzeby zmiany swojego życia. Jej zadowolenie z pracy i małżeństwa wystarczało jej do szczęścia.
Pandemia jednak zmieniła wszystko. Kiedy lockdown zatrzymał branżę turystyczną, Jolanta uległa presji i zaszła w ciążę. Cały okres ciąży był dla niej jednym wielkim rozczarowaniem – ciągłe nudności, depresja i brak jakiejkolwiek radości z nadchodzącego macierzyństwa.
Rzeczywistość po porodzie
Kiedy Anetka przyszła na świat, Jolanta nie odczuła żadnego magicznego „przebudzenia” instynktu macierzyńskiego. Wręcz przeciwnie, czuła jedynie irytację i znużenie. Każdy obowiązek związany z opieką nad dzieckiem wykonywała mechanicznie, bez jakichkolwiek emocji.
Nie miała w sobie ani czułości, ani pragnienia, by być blisko córki, co tylko pogłębiało jej frustrację i poczucie winy. Dla niej opieka nad Anetką była ciężarem, a nie źródłem radości.
Artur – ojciec z prawdziwego zdarzenia
Gdy Artur wrócił z pracy, od razu zainteresował się, gdzie jest ich córeczka. Z troską w głosie wszedł do pokoju, wziął płaczącą Anetkę na ręce i próbował ją uspokoić.
Dla niego Anetka była centrum świata, kochał ją bezgranicznie. Widząc, jak Artur z łatwością nawiązuje z dzieckiem kontakt, Jolanta czuła wstyd i frustrację. Wiedziała, że powinna czuć to samo, ale w jej sercu była tylko pustka.
Niezrealizowane nadzieje
Jolanta nie mogła pozbyć się myśli, że gdyby tylko miała więcej czasu, mogłaby dojrzeć do roli matki. Może gdyby Anetka urodziła się kilka lat później, wszystko byłoby inaczej. Może wtedy poczułaby to, czego od niej oczekiwano – miłość, troskę, potrzebę opieki.
Tymczasem czuła jedynie rozczarowanie i zmęczenie. Dobrze, że przynajmniej Artur był oddanym ojcem. To on, nie ona, stał się dla Anetki źródłem miłości i ciepła, którego tak bardzo jej brakowało.