w

Gdy zauważyłam wiadomości do mojego męża od innej kobiety, puściły mi nerwy. Kiedy dowiedziałam się, kim ona jest, byłam kompletnie zaskoczona.

Zaczęłam zadawać mu coraz więcej pytań, bo nie potrafiłam pozbyć się wrażenia, że coś w jego wyjaśnieniach nie pasuje, a cała historia ma drugie dno.

Dlaczego nie powiedział mi o tym wcześniej, skoro nasza relacja miała być oparta na pełnej otwartości? Skoro byliśmy tak blisko, dlaczego ukrywał przede mną coś, co wydawało się być tylko aktem uprzejmości?

Skrywana prawda: regularne wsparcie dla byłej żony

W miarę jak starałam się zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło, mąż wyznał, że ich kontakt wcale nie był sporadyczny, jak początkowo sugerował.

Okazało się, że rozmawiali ze sobą dość regularnie, a ich relacja była bardziej intensywna, niż kiedykolwiek mogłabym przypuszczać. Mąż wyjaśnił, że zawsze starali się utrzymać przyjacielskie stosunki, pomimo zakończenia małżeństwa i trudnych chwil, jakie musieli przejść.

Podkreślił, że rozstali się w dobrych warunkach, bez wzajemnych pretensji czy złośliwości, dlatego w jego oczach nie było powodu, by całkowicie zrywać kontakt z osobą, z którą dzielił swoje życie przez tak wiele lat.

„Rozstaliśmy się jako para, ale pozostaliśmy przyjaciółmi. Moja pomoc wynika wyłącznie z życzliwości i chęci wsparcia, a nie z jakichkolwiek ukrytych intencji” – stwierdził, próbując mnie uspokoić.

Te słowa, choć wydawały się szczere, wcale nie przyniosły mi ulgi, jakiej oczekiwałam. Wręcz przeciwnie – poczułam się jeszcze bardziej niepewna i zagubiona, nie wiedząc, co zrobić z tą nową wiedzą, która rzuciła cień na nasze dotychczasowe życie.

Mój mąż, mimo moich narastających emocji i obaw, zupełnie nie dostrzegał żadnych problemów w swojej postawie oraz w działaniach, które podejmował wobec swojej byłej żony.

Wydawało się, że nie rozumie, dlaczego cała ta sytuacja mnie tak bardzo zaskoczyła, zmartwiła i wprowadziła w poczucie niepewności. Dla niego było to wyłącznie zwykłe wsparcie, które określał jako pomoc przyjacielska, będąca wyrazem uprzedniej troski i ludzkiej życzliwości, nic więcej.

Jednak ja, patrząc na tę sytuację z innej perspektywy, nie potrafiłam pozbyć się uporczywego wrażenia, że coś w tym wszystkim zdecydowanie nie gra i nie jest tak, jak powinno.

Zaczęłam zastanawiać się coraz intensywniej, dlaczego mąż czuł potrzebę angażowania się w sprawy dawno zakończonego związku, który według jego słów miał być zamkniętym rozdziałem życia.

Bez dzieci, bez więzi: dlaczego utrzymywać kontakt?

Największym problemem, który nie dawał mi spokoju i zajmował moje myśli niemal bez przerwy, był fakt, że związek mojego męża z Gosią, jego byłą żoną, nie miał żadnego uzasadnienia w postaci wspólnych dzieci ani innych trwałych zobowiązań.

Gdyby mieli choćby jedno dziecko, sytuacja byłaby dla mnie o wiele bardziej zrozumiała, a nawet całkowicie akceptowalna. W końcu wiem, że rodzicielstwo to więź, która na zawsze łączy ludzi, wymuszając współpracę i wzajemną troskę, niezależnie od tego, jak potoczyły się ich prywatne relacje.

Ale w ich przypadku sytuacja wyglądała inaczej – dzieci nie było, żadnych formalnych zobowiązań także nie. Po prostu nie istniał żaden logiczny powód, by utrzymywać tak bliską relację, która w moich oczach straciła rację bytu już dawno temu.

Ich związek, który mąż sam określał jako zakończony, skończył się lata temu, więc dlaczego teraz, kiedy mamy swoje życie, on angażowałby się w jakikolwiek sposób w sprawy swojej byłej żony?

W tym kontekście nie potrafiłam zrozumieć, co miało to wszystko wspólnego z naszym wspólnym życiem, które budowaliśmy z takim wysiłkiem.

Jeśli mój mąż miał potrzebę bycia dobrym człowiekiem i okazywania wsparcia innym ludziom, dlaczego nie pomagałby komuś zupełnie obcemu, kto naprawdę mógłby tego potrzebować, zamiast angażować się emocjonalnie w przeszłość, która powinna pozostać zamknięta?

To pytanie, które coraz częściej zadawałam sobie w samotności, zaczęło mnie prześladować i wywoływać rosnące poczucie zagrożenia w mojej relacji z mężem.

Zrozumiałam, że jego pomoc dla byłej żony mogła wynikać z potrzeby wewnętrznej życzliwości, którą chciał wyrazić, ale to, że konsekwentnie wracał do tej samej osoby, nie mogło być przypadkiem.

Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik