w

Jesteśmy zatruwani na potęgę. Szokujące wyznanie pracownika jednej z oczyszczalni ścieków.

Po ostatniej awarii oczyszczalni ścieków w województwie mazowieckim ludzie z przerażeniem patrzyli, jak do rzeki wlewają się miliony litrów zanieczyszczeń. Okazuje się, że nie jest to wcale odosobniony przypadek. Jeden z pracowników podkarpackiej oczyszczalni ścieków poinformował, że na porządku dziennym ścieki są wylewane do rzek.

Pod koniec sierpnia Polskę wstrząsnęła informacja o wypadku na oczyszczalni ścieków na Mazowszu. Wstępne szacunki zakładały, że do rzeki trafia milion metrów sześciennych ścieków. Ale okazało się, że jest dużo gorzej. Do rzeki wpłynęło 2,5 miliona metrów sześciennych zanieczyszczeń. Co gorsza, w ostatnich dniach doszło do kolejnej awarii, tym razem na Podlasiu. To tam właśnie płynie jedna z najczystszych polskich rzek. A raczej płynęła dlatego, że kilkaset metrów sześciennych ścieków zostało teraz zrzuconych do wody. Podobnie było rok temu. Po wcześniejszej awarii oczyszczalni ścieków w rzece pstrągi morskie i trociowe padały masowo.

scieki

Dziennikarze zdołali porozmawiać z jednym z pracowników tej placówki. Jak sam powiedział, kontrole zakładów oczyszczania ścieków to fikcja, a wszyscy są zatruwani regularnie. Jednocześnie dodał, że liczy na zmianę sytuacji w swoim miejscu pracy. Władze miejskie otrzymały dotację w wysokości 4 mln euro na modernizację oczyszczalni ścieków. Zaznacza jednak, że wszyscy mają nadzieję, że skandal nie ujrzy światła dziennego. Zdaniem mężczyzny po wydarzeniach na Mazowszu każda oczyszczalnia ścieków powinna zostać odpowiednio sprawdzona. Zwłaszcza w przypadku roślin sprzed 20 czy 30 lat, ponieważ nie radzą sobie one z czyszczeniem, przez co nadmiar można odprowadzać do rzek.

scieki1

Jeśli spojrzeć na słowa pracownika z Podkarpacia i zmiany, jakie zaszły w Polsce na przestrzeni ostatnich 30 lat, to trudno uwierzyć, że praktycznie nikt nie myśli o skali problemu. Oczyszczalnie ścieków nie są modernizowane tak często, jak powinny – zwłaszcza w gminach. Tymczasem coraz więcej ludzi ucieka z miast, co automatycznie oznacza więcej ścieków w mniejszych oczyszczalniach. Oczyszczalnia ścieków na Podkarpaciu nie jest odosobnionym przypadkiem. W ubiegłym roku zdemaskowano skandal ściekowy na Opolszczyźnie. Oczyszczalnia była remontowana, a pracownicy przypadkowo napełnili rurociąg. Ścieki spływały do ​rzek przez dwa miesiące. Stamtąd ścieki trafiały bezpośrednio do jeziora, które jest popularnym kąpieliskiem.

Skandal został ujawniony dzięki kierownikowi oczyszczalni ścieków. Kobieta, która sprawdziła przepływ ścieków, stwierdziła, że ​​z sąsiedniego miasta nie ma żadnych odpadów. Burmistrz parafii został do końca zawężony, twierdząc, że taka porażka jest niemożliwa. Dopiero po oficjalnym raporcie przyznał się do skandalu. W tym czasie 17 tys. metry sześcienne ścieków. Burmistrz zapłacił za wszystko niewielką cenę. Został ukarany grzywną w wysokości 500 zł. Według obliczeń mediów tona ścieków odprowadzanych do rzeki kosztowała go niecałe 0,03 zł. Raport Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska nie stwarza złudzeń – w Polsce kończą się ścieki. Normy środowiskowe są przekroczone w 92 punktach procentowych pomiaru jakości wody.

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik