w

Kiedy zrozumiałam, że nie mogę liczyć na pomoc syna, wynajęłam opiekunkę. Wtedy zaczęło się piekło.

Michał miał już 36 lat. Jako dziecko był przez nas rozpieszczany. Był długo oczekiwanym dzieckiem, dlatego zawsze go oszczędzaliśmy i wychowywaliśmy w ochronnej bańce. Teraz sam jest ojcem, ale stare nawyki pozostały. Zawsze broniłam swojego syna, twierdząc, że przecież to moje dziecko, i spełniałam wszystkie jego zachcianki.

Żona Michała była dla niego wygodna, bardzo kochała męża, była gotowa na wszystko i ostatecznie w domu była jak służąca. On wracał z pracy i nie interesował się niczym, miał wszystko podane na tacy. Przez takie wygodne życie nasz Michał zaczął stopniowo oddalać się i zapominać o rodzicach.

Odrzucenie i Samotność

Pewnego razu poprosiłam go, aby odwiedził ojca, który leżał w szpitalu. Ale syn nie pojechał – ani do szpitala, ani na pogrzeb. Kiedy ja zachorowałam, Michał przyjechał tylko raz, i to tylko po to, aby poprosić o pieniądze. Przez długi czas znosiłam obojętne podejście syna, ale pewnego dnia nie mogłam tego wytrzymać. Postanowiłam znaleźć opiekunkę. Najlepszą kandydatką była młoda sąsiadka, która właśnie szukała dodatkowej pracy. Zadzwoniłam do niej i powiedziałam:

– Basiu, potrzebuję Twojej pomocy. Czy możesz mi raz w tygodniu przynieść do domu jedzenie? Wszystko opłacę.

Bezinteresowna Pomoc Basi

– Co też Pani mówi… Pomogę, ale za nic nie trzeba płacić. Proszę się nie wstydzić, tylko prosić.

Basia rzeczywiście zaczęła pomagać. Nie tylko kupowała jedzenie i dostarczała je do domu, ale również sprzątała mieszkanie i wieczorami chodziła ze mną na spacery. Nie chciała przyjąć ode mnie ani grosza. Byłam tak wzruszona jej wsparciem, że przepisałam na nią mieszkanie. Kiedy Michał się o tym dowiedział, przybiegł do mnie jak na skrzydłach:

– Dostałeś to, na co zasłużyłeś – odpowiedziałam i zamknęłam mu drzwi przed twarzą.

Wątpliwości i Wyrzuty Sumienia

Teraz mam wyrzuty sumienia i nie wiem, czy dobrze postąpiłam. Czuję się rozdarta między miłością do syna a sprawiedliwością. Moje serce mówi mi, że Michał powinien ponieść konsekwencje swojego zaniedbania, ale matczyna miłość każe mi wątpić w moje decyzje.

Czy postąpiłam właściwie, oddając mieszkanie komuś, kto naprawdę się mną zajął? Co byście zrobili na moim miejscu, mając takiego syna?