w

Mam już dość swojej starej matki… Cztery historie o tym, ile trudu wymaga opieka nad starszą matką.

Ostatnia historia to przykład, jak życie może zmusić nas do przyjęcia roli, na którą nigdy nie byliśmy gotowi. Opieka nad starszą matką w tej historii to ciągła walka z czasem, emocjami i przeszłością.

Bohaterka stara się odnaleźć balans między własnym życiem a opieką nad bliską osobą, a jej historia to przejmująca lekcja poświęcenia.

Historia pani Alicji z Chojnic

Znalazłam się w sytuacji, która wzbudza we mnie silne, sprzeczne emocje. Decyzja o niepodjęciu opieki nad moją chorą matką jest jedną z tych, które mogą spotkać się z niezrozumieniem otoczenia, ale dla mnie ma ona głębokie, osobiste uzasadnienie.

Każda rodzina skrywa swoje problemy i historie, a moja nie jest wyjątkiem. Pomimo presji ze strony rodziny, trzymam się swojej decyzji, bo nie jestem w stanie ciągle tłumaczyć, dlaczego postąpiłam właśnie w ten sposób.

Trudne relacje z matką

Mam 40 lat, a moja mama ma obecnie 80. Urodziła mnie w późnym wieku, co samo w sobie nie byłoby problemem, gdyby nie fakt, że nigdy nie byłam dla niej dzieckiem upragnionym. Po rozwodzie z moim ojcem jej życie weszło na chaotyczne tory, pełne imprez i alkoholu. Byłam przypadkowym efektem jednej z takich szalonych nocy.

W czasie licznych kłótni wielokrotnie słyszałam od niej, że próbowała usunąć ciążę. Jej słowa, że „nie chciała mnie”, zostawiły we mnie głębokie ślady. Dorastając z taką świadomością, trudno było mi budować jakąkolwiek więź z matką.

Wychowanie bez miłości

Od urodzenia byłam dzieckiem, którego nie chciano. Nie znam swojego ojca, a matka, zamiast opieki i wsparcia, poświęcała czas na życie towarzyskie. W praktyce to moja starsza siostra, która była nastolatką, pełniła wobec mnie funkcję opiekunki. Jednak nasza relacja była bardziej wynikiem obowiązku niż prawdziwego siostrzanego uczucia.

Gdy tylko mogła, siostra opuściła dom, a nasz kontakt niemal całkowicie się urwał. Dziś nasze relacje są powierzchowne i sporadyczne.

Dom pełen chaosu i przemocy

Dom, w którym dorastałam, nigdy nie był miejscem bezpiecznym ani spokojnym. W moim dzieciństwie dominowały imprezy, alkohol, awantury i przemoc. Często uciekałam z domu, by uniknąć tej destrukcyjnej atmosfery.

Kiedy miałam zaledwie 10 lat, jeden z partnerów mojej matki próbował mnie skrzywdzić. Udało mi się wtedy uciec, ale reakcja matki była typowa dla jej podejścia – po prostu przestała zapraszać tego mężczyznę do domu, jakby to rozwiązywało problem.

Bunt i ucieczka w młodości

W okresie dorastania zaczęłam buntować się przeciwko wszystkiemu, co wiązało się z domem i matką. Nie widziałam w niej osoby, którą mogłabym szanować czy naśladować. Zamiast czułości i troski, matka oferowała mi jedynie chaos. Prawie całe swoje nastoletnie życie spędzałam poza domem, a nasza relacja ograniczała się do sporadycznych kłótni.

W wieku 15 lat postanowiłam opuścić dom i zapisałam się do szkoły z internatem. Matka przyjęła to obojętnie. Przez lata nasze kontakty były szczątkowe – ani świąteczne życzenia, ani telefony nie były w naszym zwyczaju. Stałyśmy się dla siebie obcymi osobami.

Nie czuję się zobowiązana do opieki

Teraz, kiedy mam 40 lat, żyję samotnie. Nie mam dzieci, a moje małżeństwo skończyło się rozwodem. Trzy miesiące temu moja matka przeszła wylew, a rodzina zadbała o jej pobyt w szpitalu. Ja nie odwiedziłam jej ani razu, choć wsparłam finansowo leczenie. Po powrocie do domu rodzina postanowiła, że to ja powinnam się nią zaopiekować, tłumacząc, że jestem córką i to mój obowiązek.

Nie zgadzam się z tym. Mam prawo do swoich uczuć i decyzji. Moja matka nigdy nie okazała mi miłości, ani nie była dla mnie wsparciem, a teraz ja miałabym poświęcić dla niej swoje życie? Zamierzam umieścić ją w domu opieki, bo wiem, że to jedyne rozwiązanie, które pozwoli mi żyć w zgodzie z samą sobą.

Krytyka ze strony rodziny

Decyzja o umieszczeniu matki w domu opieki spotkała się z ostrą reakcją rodziny. Moja ciotka nieustannie dzwoni, próbując zmusić mnie do zmiany decyzji, ale ja jestem stanowcza. Wzbudzanie we mnie poczucia winy nie zmieni moich odczuć ani przekonań. Jestem gotowa wesprzeć matkę finansowo, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale nie zamierzam poświęcać jej mojego życia, skoro nigdy nie otrzymałam od niej tego, co powinno łączyć matkę z dzieckiem – miłości.

Brak moralnego zobowiązania do miłości

Wielu ludzi może nie rozumieć, dlaczego nie chcę opiekować się swoją matką. Odpowiedź jest prosta – nigdy nie była dla mnie matką w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie okazywała mi miłości, nie wspierała mnie, a teraz nie widzę powodu, bym ja miała się nią zajmować. Wierzę, że miłość nie jest czymś, co należy się automatycznie – na nią trzeba zapracować. Moja matka nigdy nie podjęła tego wysiłku, dlatego nie czuję moralnego obowiązku, by teraz poświęcać się dla niej.

Ostatecznie, kiedy ona potrzebuje pomocy, a ja mam prawo odmówić, bo nigdy nie czułam się jej dzieckiem. Nie jestem odpowiedzialna za jej błędy, a teraz to ja wybieram swoją drogę, którą chcę podążać, wolna od przeszłości, którą mi zafundowała.