Moja przyjaciółka Martyna niedawno została mamą – na świat przyszedł jej synek, Dawid. Gdy dowiedziała się o ciąży, podjęła decyzję o szybkim ślubie. Była to jednak bardziej decyzja oparta na strachu przed reakcją otoczenia, niż na głębokim uczuciu do ojca dziecka. Jej rodzice od początku byli przeciwni temu związkowi, jednak Martyna była zbyt zdeterminowana, by ich posłuchać.
Niestety, po ślubie okazało się, że jej mąż ma problem z alkoholem. Kiedy Dawid się urodził, Martyna postanowiła odejść, by nie dopuścić, by jej syn dorastał w domu, gdzie ojciec nadużywa alkoholu. Po spakowaniu swoich rzeczy zdecydowała się zamieszkać u swojej siostry, ale po dwóch miesiącach została poproszona o wyprowadzkę.
Rozczarowanie i brak zrozumienia
Po wyprowadzeniu się od siostry, Martyna nie miała innego wyjścia, jak tylko zwrócić się o pomoc do rodziców. Zdecydowana i zraniona, zadzwoniła do matki, by wyrazić swoje rozgoryczenie.
– Mamo, muszę u ciebie zamieszkać. Iwona wyrzuciła mnie z mieszkania! – skarżyła się Martyna. – Ma duże mieszkanie, a nagle zabrakło dla nas miejsca.
– Czy coś się stało? Pokłóciłyście się? – pytała z troską matka.
– Zawsze jestem ta zła? Nie wiem, co się jej nie podobało, po prostu kazała nam się wynosić – odpowiedziała Martyna pełna złości.
Rodzice Martyny długo zastanawiali się, co mogło być powodem takiej sytuacji. Znali swoją starszą córkę jako osobę zawsze gotową do pomocy, dobrą i opiekuńczą. Może to właśnie brak własnych dzieci sprawił, że Iwonie trudno było znieść hałas płaczącego niemowlęcia? Rodzice przypuszczali, że Martyna może wyolbrzymiać sytuację.
Nieoczekiwane odkrycia rodziców
Niedługo po przyjęciu córki z wnukiem pod swój dach, rodzice Martyny zaczęli dostrzegać powody, dla których Iwona poprosiła ją o wyprowadzkę. Ku ich zaskoczeniu, Martyna nie radziła sobie z obowiązkami związanymi z opieką nad dzieckiem, a co gorsza, nawet nie starała się temu sprostać.
Kiedy Dawid zabrudził pieluchę, Martyna wrzucała jego ubranka do umywalki „do wymoczenia”, po czym zapominała o nich na dobre. Pranie rosło w stosy, bo Martyna była zbyt leniwa, by się nim zająć. Zamiast wychodzić na spacery, wózek z dzieckiem stawiała na balkonie. A gdy Dawid płakał, zamiast przytulić go, dawała smoczek lub butelkę, unikając bliskości z synem jak ognia.
Rodzicielska interwencja
Rodzice Martyny szybko zrozumieli, że ich córkę przerosła rola matki. Postanowili zareagować natychmiast. Po poważnej rozmowie, w której zagrozili, że przestaną jej pomagać, Martyna zaczęła pomagać w codziennych obowiązkach, choć nadal to głównie rodzice zajmowali się wnukiem i domem.
Z jednej strony ich pomoc była dla nich obciążeniem, ale z drugiej przynosiła spokój. Mieli pewność, że Dawid otrzymuje wszystko, czego potrzebuje, a oni mogą czuwać nad jego dobrem.