Rodzice mojego męża, Artura, od zawsze byli zamożnymi ludźmi, podczas gdy ja pochodzę z rodziny o skromniejszych środkach. Kiedy się poznaliśmy, a potem zdecydowaliśmy na wspólne życie, różnice w naszych rodzinach nie miały znaczenia. Byliśmy przekonani, że poradzimy sobie na własną rękę, bez względu na status majątkowy naszych bliskich. Oczywiście, pomoc od rodziny byłaby mile widziana, ale nie zamierzaliśmy na nią liczyć ani jej wymagać.
Od lat marzyliśmy z mężem o własnym mieszkaniu. Męczyło nas ciągłe wynajmowanie różnych lokali i brak stabilizacji. Wiedzieliśmy, że rodzice Artura mogliby nas wesprzeć, gdyby tylko chcieli, bo dysponowali odpowiednimi zasobami finansowymi. Jednak mimo, że mieli możliwości, nigdy nie wyrazili chęci, by nas wspomóc w realizacji naszych marzeń.
Brak wsparcia i próby oszczędzania
Moja rodzina mieszka w innym mieście, a ich finanse są ograniczone. Mimo że rodzice mojego męża są blisko, zarówno pod względem geograficznym, jak i finansowym, postanowiliśmy z Arturem żyć niezależnie. Od początku wiedzieliśmy, że chcemy budować swoje życie bez mieszkania pod jednym dachem z rodzicami.
Zamiast korzystać z pomocy, wynajmowaliśmy mieszkanie i skrupulatnie oszczędzaliśmy. Rezygnowaliśmy z wakacji, ograniczaliśmy wydatki, wszystko po to, by w końcu uzbierać na własne cztery kąty. Rodzice Artura wiedzieli o naszym trudzie, ale nie okazywali żadnej inicjatywy, by nam pomóc.
Podczas jednej z wizyt u teściów, kiedy teściowa po raz kolejny zapytała, kiedy planujemy mieć dziecko, postanowiłam delikatnie wspomnieć o naszej sytuacji. Powiedziałam jej wprost, że nie zdecydujemy się na potomstwo, dopóki nie będziemy mieli swojego mieszkania. Nie było nas stać nawet na wkład własny, co sprawiało, że przyszłość wyglądała niepewnie. Teściowa jedynie kiwnęła głową, nie oferując żadnego wsparcia.
Przełom i zderzenie z rzeczywistością
Kilka miesięcy później dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka. To był moment, kiedy zdecydowaliśmy się bardziej stanowczo porozmawiać z rodzicami Artura. Ogłosiliśmy radosną nowinę i jednocześnie zapytaliśmy, czy mogą nam pomóc finansowo, przynajmniej w zakresie wkładu własnego na mieszkanie.
Ku mojemu zdziwieniu, teściowa zaczęła zachowywać się zupełnie inaczej. Nagle stwierdziła, że nie mają wystarczających środków, aby nas wspomóc. Mimo wcześniejszych informacji o planach zakupu nowego samochodu, nie znaleźli funduszy, by wesprzeć swojego syna i przyszłego wnuka. Byłam rozczarowana i zaskoczona ich postawą. Mogli sobie pozwolić na luksusowy pojazd, ale nie na pomoc przy zakupie mieszkania dla swojej rodziny.
Poczułam, że muszę udawać, że ta sytuacja mnie nie dotyka, chociaż wewnętrznie było mi bardzo przykro. Pogodziłam się z myślą, że będziemy musieli wychowywać nasze dziecko w wynajmowanym mieszkaniu, a marzenie o własnym kącie na razie musi odejść na dalszy plan.
Niespodziewana pomoc z innej strony
Jednak los miał dla nas niespodziankę. Kiedy odwiedziliśmy moich rodziców i podzieliliśmy się z nimi radosną wiadomością o ciąży, moja mama zrobiła coś, czego się nie spodziewałam. Wyznała, że razem z tatą podjęli decyzję o sprzedaży swojego mieszkania, aby pomóc nam finansowo. Zdecydowali się przeprowadzić na wieś do babci, przekonując mnie, że życie poza miastem będzie dla nich nawet lepsze.
Z początku trudno było mi zaakceptować taką ofiarność, ale ich decyzja była nieodwołalna. Miesiąc później sprzedali mieszkanie, a my, dzięki ich wsparciu, w końcu mogliśmy kupić własne mieszkanie. Było to przytulne miejsce, które od razu stało się naszym nowym domem.
Trudne relacje z teściami
Choć teraz możemy cieszyć się spokojem i stabilizacją, cały czas martwi mnie postawa rodziców mojego męża. Ich brak zaangażowania w nasze życie, a przede wszystkim w życie ich przyszłego wnuka, budzi we mnie złość i smutek. Dla nich ważniejsze wydaje się inwestowanie w komfort własny niż pomoc rodzinie.
Mimo że zbliża się termin porodu, ani teściowa, ani teść nie zadali sobie trudu, by skontaktować się ze mną i zapytać, jak się czuję. Wygląda na to, że ich życie toczy się swoim torem, a my nie jesteśmy jego częścią. Taka obojętność tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nasze dziecko nie potrzebuje dziadków, którzy nie wykazują żadnej troski o jego przyszłość.
W tej sytuacji czuję, że nasza rodzina poradzi sobie bez ich obecności. Mamy wsparcie moich rodziców, którzy okazali się być niezawodnymi w tym trudnym czasie. To oni, mimo skromniejszych zasobów, pokazali, co oznacza prawdziwe poświęcenie i troska o najbliższych.