w

Moi synowie nie odwiedzali mnie przez wiele lat. Kiedy dowiedzieli się, że mam zamiar przepisać mieszkanie na siostrzenicę, nagle pojawili się w moim domu.

Mam dwóch synów, trzech wnuków i dwie synowe, a mimo to przez długi czas czułam się opuszczona. Żyłam w przekonaniu, że w razie potrzeby będę mogła liczyć na wsparcie swoich dzieci, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Dopiero gdy obiecałam przekazać swoje mieszkanie siostrzenicy, nagle pojawiły się konflikty. Okazało się, że tak naprawdę jedyne, co interesuje moich synów, to kwestia mieszkania.

Rozczarowanie postawą synów

Gdy urodziłam dwóch synów, wyobrażałam sobie, że na starość będą mi pomagać i wspierać mnie w trudnych chwilach. Niestety, życie napisało inny scenariusz. Moi synowie, którzy mają swoje rodziny, zupełnie o mnie zapomnieli.

Kiedy mój mąż jeszcze żył, czasem pojawiali się w naszym domu. Po jego śmierci przestali się mną interesować. Mieszkają w tym samym mieście, ale nawet przez pięć lat nie odwiedzili mnie ani razu.

Samotność w codziennych trudnościach

Mieszkam z dala od synów, ale na tyle blisko, by mogli bez problemu mnie odwiedzać. Niestety, nie tylko nie przyjeżdżają, ale nawet ciężko do nich się dodzwonić. Mam trudności z poruszaniem się, a mimo to nie mogę liczyć na ich wsparcie.

Zdarzyło się, że zalano mi kuchnię i wymagała ona drobnej naprawy. Wystarczyłaby godzina pracy, jednak mimo obietnic żaden z moich synów nie pojawił się, by pomóc. Ostatecznie musiałam wynająć fachowca, co nie było dla mnie problemem finansowym, ale bolało mnie, że moje dzieci nie znalazły czasu.

Brak wsparcia nawet w prostych sprawach

Kiedy przyszła pora na zakup nowej lodówki, czułam się zagubiona. W sklepach łatwo naciągnąć starsze osoby, więc liczyłam na pomoc synów. Niestety, zamiast wsparcia, usłyszałam, że w sklepie są przecież sprzedawcy, którzy mi doradzą.

Nie mając wyjścia, poprosiłam o pomoc mojego brata, a jego córka wraz z mężem pomogli mi dokonać zakupu. Pandemia jeszcze bardziej oddaliła mnie od dzieci – dzwonili tylko raz w miesiącu, a ich rozmowy sprowadzały się do rad, jak unikać zagrożenia.

Siostrzenica, która nie zawiodła

W tym czasie to moja siostrzenica okazała się osobą, na którą mogłam liczyć. Gdy zorientowała się, że nikt mi nie pomaga, zaczęła do mnie regularnie dzwonić, odwiedzać mnie i wspierać w codziennych obowiązkach. To ona nauczyła mnie, jak zamawiać zakupy z dostawą, gdy pandemia ograniczyła możliwość wyjścia z domu.

W trudnych chwilach była obok – kiedy byłam chora, przynosiła mi jedzenie, kupowała leki, a czasem wpadała po prostu na herbatę. To ona, a nie moje dzieci, sprawiła, że w czasie świąt nie czułam się samotna – spędzałam je z jej rodziną, z bratem i jego żoną.

Decyzja o przekazaniu mieszkania siostrzenicy

Po długich przemyśleniach postanowiłam zapisać swoje mieszkanie siostrzenicy. To ona dba o mnie, pomaga mi, nie oczekując niczego w zamian. Dla mnie to naturalny gest wdzięczności.

Uważam, że życzliwość należy odwzajemniać, a przekazanie mieszkania to najlepszy sposób, w jaki mogę jej podziękować. Nie postrzegam tego jako straty, ale jako akt wdzięczności.

Synowie nagle się pojawili – ale dlaczego?

Kiedy podjęłam decyzję i zaczęłam załatwiać formalności, niespodziewanie zadzwonił do mnie najstarszy syn. Gdy dowiedział się, co planuję, natychmiast zareagował złością, oskarżając mnie o głupotę. Tego samego dnia pojawili się obaj synowie wraz z wnuczką, której nigdy wcześniej nie widziałam.

Przynieśli ciasto i nagle zaczęli przekonywać mnie, że popełniam błąd, zapisując mieszkanie „obcej” osobie. Twierdzili, że siostrzenica mnie oszuka, a ja zostanę wyrzucona na bruk.

Nie zmieniam zdania

Wysłuchałam ich, choć trudno było nie zauważyć, że cała ta wizyta miała jeden cel – zatrzymać mieszkanie w rodzinie. Nie chodziło im o mnie, ale o majątek.

Mimo ich próśb i gróźb, nie zmieniłam zdania. Gdy opuścili mieszkanie, trzaskając drzwiami, zagrozili, że już nigdy nie zobaczę swoich wnuków. Ale cóż, i tak ich nie widywałam wcześniej.

Nowy rozdział mojego życia

Nie oczekiwałam od nich pomocy, nie liczyłam na nią od lat. Pojawili się tylko dlatego, że bali się stracić mieszkanie, które i tak im się nie należało. Moja decyzja pozostaje niezmienna – zapiszę mieszkanie siostrzenicy, bo to ona była przy mnie, kiedy tego potrzebowałam.

Jeśli życie sprawi, że mnie wyrzuci, zaakceptuję to jako swój los, choć głęboko wierzę, że nigdy do tego nie dojdzie.

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik