w

Mój były mąż chciał się ze mną pogodzić i wrócić do mnie i dzieci. Wszystko dla pieniędzy.

Byłam zrozpaczona, nie wiedziałam, jak zorganizować życie. Piotr zostawił nas zaledwie z minimalnymi alimentami – 500 złotych miesięcznie, co w żadnym wypadku nie wystarczało na pokrycie podstawowych potrzeb.

Jak można było przeżyć z taką kwotą, mając na utrzymaniu dwójkę dzieci? Czułam, jakbym musiała codziennie walczyć o to, by przetrwać.

Na początku nie miałam żadnej pomocy z zewnątrz. Dzieci były małe, Asia nie potrafiła jeszcze pomóc, a Karol wymagał ciągłej uwagi. Musiałam nauczyć się być matką, ojcem, opiekunką i głową rodziny w jednym.

Wiedziałam, że nikt nie przyjdzie na ratunek. To był czas pełen poświęceń i nieprzespanych nocy, ale nie miałam wyboru — musiałam iść naprzód.

Codzienność składała się z drobnych zwycięstw i nieustannej walki o to, by zapewnić dzieciom jak najlepszą przyszłość.

Równocześnie starałam się nie zapominać o sobie. Wiedziałam, że jeśli nie zadbam o siebie, nie będę w stanie zadbać o nich. Zaczęłam więc pracować, co dało mi pewne poczucie stabilizacji.

Przez kilka miesięcy podejmowałam różne dorywcze prace, aż w końcu udało mi się znaleźć stałe zatrudnienie. Dzięki temu mogłam zacząć odbudowywać nasze życie krok po kroku.

Choć nie mieliśmy luksusów, nauczyłam się szanować każdą drobną rzecz, którą udało nam się zdobyć.

Powrót Piotra

Gdy już powoli zaczynałam wychodzić na prostą, Piotr znowu pojawił się w naszym życiu. Jego powrót był jak cios w serce.

Po tym, jak nas zostawił, jak nie interesował się dziećmi, jak w ciągu tych kilku lat nie dał żadnego znaku życia, teraz, nagle, chciał wrócić. Mówił, że żałuje, że popełnił błąd, błagał o wybaczenie.

Ale mnie to nie ruszało. Wiedziałam, że jego prośby były puste. Po tym wszystkim, co z nami zrobił, nie mogłam go przyjąć z powrotem.

Ani razu nie pomyślał o dzieciach, nie zadbał o naszą przyszłość, a teraz, po latach nieobecności, nagle chciał wrócić, jak gdyby nic się nie stało.

Odpowiedziałam mu stanowczo: „Nauczyliśmy się żyć bez ciebie. Ani razu nie pomyślałeś o naszych dzieciach, a teraz chcesz wrócić?

Nie ma na to miejsca. Odejdź i nie wracaj.” Byłam pewna tej decyzji. To, co zrobił, nie dało się zapomnieć. Zbyt wiele razy zawiódł moje zaufanie.

Jednak Piotr nie odpuścił. Kilka miesięcy później złożył pozew do sądu, domagając się opieki nad dziećmi. Chciał je zabrać. Jego decyzja była dla mnie szokiem.

Czułam, że robi to tylko z zemsty, by sprawić nam ból. Jednak w sądzie jego argumenty nie znalazły uznania. Wykazałam, że przez cały ten czas to ja byłam przy dzieciach, to ja dbałam o nie, zapewniając im miłość, bezpieczeństwo i stabilność. Sąd orzekł, że Asia i Karol pozostaną ze mną.

Prawdziwy powód jego powrotu

Kiedy wydawało się, że najgorsze mamy już za sobą, zaczęło się coś, co na zawsze odmieniło moje rozumienie tej sytuacji. Piotr nie potrafił się pogodzić z porażką, nie mógł zaakceptować tego, że nie ma już miejsca w naszym życiu.

Choć w pierwszym momencie wydawało się, że jego prośby o wybaczenie mogą oznaczać prawdziwe poczucie winy i chęć naprawienia błędów, wkrótce okazało się, że rzeczywistość jest zupełnie inna.

Kilka miesięcy po jego nieudanej próbie odzyskania dzieci, zaczęłam słyszeć niepokojące plotki.

Jeden z naszych wspólnych znajomych, który zachował kontakt z Piotrem, przypadkowo ujawnił mi prawdziwy powód, dla którego Piotr nagle pojawił się w naszym życiu.

Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik