Wszystko sprowadzało się do tego, że zmienił zdanie na temat mojego zatrudnienia, nie potrafiąc zrozumieć, dlaczego praca stała się dla mnie tak ważna.
Czułam, że stanęłam przed murem, który wydawał się nie do pokonania, bo nie wiedziałam, jak pogodzić nasze różne potrzeby.
Musiałam podjąć trudną decyzję, której konsekwencje były dla mnie bardzo trudne do przewidzenia.
Nie wyobrażałam sobie życia bez męża, z którym spędziłam tyle lat, dlatego postanowiłam wrócić do domu i poświęcić się rodzinie, licząc na to, że to uratuje nasz związek.
Z jednej strony czułam ulgę, że mogłam ratować nasze małżeństwo i odzyskać jego zaufanie, z drugiej jednak – miałam poczucie, że rezygnuję z siebie, ze swoich pragnień i ambicji, które dopiero zaczynały się we mnie budzić po okresie pracy zawodowej.
Powrót do dawnego życia
Od tamtej chwili wróciłam do swoich dawnych obowiązków, choć nie było to takie łatwe, jak się spodziewałam. Zrezygnowałam z pracy, aby ocalić nasze małżeństwo i dać naszemu życiu nową równowagę.
Mój mąż nigdy więcej nie poprosił mnie, abym ponownie podjęła pracę zawodową, co tylko pogłębiło moje poczucie, że straciłam coś ważnego.
Wróciłam do roli, którą pełniłam przez lata – zajmowałam się domem, gotowałam obiady, sprzątałam i dbałam o to, aby stworzyć dla nas oboje miejsce pełne ciepła, harmonii i porządku, w którym czuliśmy się bezpiecznie.
Starałam się zapomnieć o wszystkim, co przeszliśmy, a szczególnie o tym okresie, kiedy wydawało mi się, że mogę rozwijać się poza domem i zdobyć coś, co należałoby tylko do mnie, coś, co mogłoby być tylko moją własną ścieżką.
Zewnętrznie wszystko wróciło do normy, a nasz dom znów stał się spokojnym, dobrze zorganizowanym miejscem, w którym codzienne obowiązki znów odgrywały pierwszoplanową rolę, jednak wewnętrznie czułam pewne ukryte napięcie i niedosyt, których nie potrafiłam pozbyć się łatwo.
Wiedziałam, że po tamtej próbie zawodowego zaangażowania coś we mnie się zmieniło na zawsze. Poczułam, że nie jestem już tą samą osobą.
Praca dała mi możliwość wyjścia poza ramy dotychczasowego życia, poczucie sprawczości i wartości, które teraz, po powrocie do domu, okazały się trudne do zagłuszenia.
Wciąż zastanawiam się, jak to możliwe, że praca, którą podjęłam za namową męża, doprowadziła nas do kryzysu, którego konsekwencje odczuwamy do dziś, mimo że zrezygnowałam z tej krótkiej, zawodowej przygody.
Uczucie utraconych możliwości nieustannie we mnie narastało, nawet po tym, jak podjęłam decyzję o powrocie do domu.
W głębi duszy zadawałam sobie pytania, których wcześniej nie brałam pod uwagę: czy życie poświęcone wyłącznie obowiązkom domowym rzeczywiście mi wystarcza?
Czy rzeczywiście nie potrzebuję niczego więcej, czy nie mam prawa do rozwoju i spełnienia poza tym, co już mam?
Wydawało mi się, że rutyna i stabilność przywrócą mi poczucie harmonii, które od zawsze było moją ostoją.
W praktyce jednak zaczęłam dostrzegać, że dawne obowiązki nie niosły już tej samej satysfakcji, a uczucie niedosytu, które początkowo próbowałam ignorować, stało się coraz trudniejsze do zniesienia.
Każdego dnia wykonywałam swoje zadania sumiennie, ale towarzyszyło mi wrażenie, że brakuje mi czegoś ważnego.
Miałam poczucie, że żyję na pół gwizdka, a moje życie, choć uporządkowane i pełne rutyny, nie przynosiło już radości, którą kiedyś czerpałam z dbania o dom.
Patrząc na inne kobiety, które łączyły życie zawodowe z rodzinnym, zastanawiałam się, czy ja również nie mogłabym znaleźć dla siebie równowagi, która pozwoliłaby mi realizować się nie tylko jako żona i gospodyni, ale także jako osoba mająca swoje pasje i cele.
Zaczęłam również dostrzegać, że nasze małżeństwo, choć formalnie wróciło do stanu sprzed kryzysu, wcale nie było takie jak wcześniej.
Z jednej strony odzyskaliśmy dawny spokój, ale z drugiej – między nami pojawiła się nieuchwytna, niewypowiedziana bariera.
Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…