Stan techniczny mieszkania mnie zaskoczył. Mimo że nie było ono luksusowe, było w całkiem niezłym stanie. To było dla mnie coś w rodzaju małego cudu. Nareszcie poczułam, że moje życie zaczyna zmierzać w dobrym kierunku.
Moje własne mieszkanie stało się moim azylem, miejscem, w którym mogłam poczuć się naprawdę sobą. Choć wiele jeszcze nie było pewnych, choć życie było nadal niepewne, ten pierwszy krok był moim zwycięstwem.
I choć wiem, że nie było to łatwe, to wiem, że ten moment znacząco odmienił moje życie.
Miłość w trudnych czasach
Dwa miesiące po przeprowadzce poznałam kogoś, kto zmienił moje życie na zawsze. Maciek, chłopak, którego spotkałam w pracy, stał się dla mnie kimś naprawdę wyjątkowym.
Choć nasza znajomość zaczęła się skromnie, to szybko okazało się, że jest to związek, który będzie miał ogromny wpływ na moje życie. Od samego początku czułam, że Maciek to ktoś, na kim mogę polegać.
Jego ciepło, troskliwość, a przede wszystkim zdolność do słuchania sprawiły, że poczułam się bezpieczna w jego towarzystwie.
To było uczucie, którego brakowało mi przez całe życie – poczucie, że ktoś mnie naprawdę rozumie, że nie jestem już sama w tym świecie.
Byłam bardzo zamknięta w sobie, może przez to, co przeżyłam w przeszłości. Dorastając w sierocińcu, nauczyłam się, że nie można nikomu ufać, że nie można liczyć na nikogo poza sobą.
Moje życie, jak większości dzieci z domu dziecka, było pełne lęku i niepewności, a miłość była czymś obcym. Poznając Maćka, czułam się jakby wreszcie ktoś otworzył drzwi do świata, w którym mogłam poczuć się kochana i doceniana.
Choć początkowo nasza znajomość była delikatna, stopniowo zacieśniała się i zaczęliśmy dzielić ze sobą nasze marzenia, lęki, nadzieje.
Maciek stał się moją opoką w trudnych chwilach, a ja starałam się być dla niego wsparciem, kiedy tego potrzebował.
Wspólnie spędzaliśmy czas, wspólnie planowaliśmy naszą przyszłość, choć początkowo nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak wiele zmieni się w naszym życiu.
Nasze rozmowy, te o najdrobniejszych rzeczach, dawały mi poczucie, że mam w nim kogoś, z kim mogę przejść przez życie, ktoś, kto nie zniknie, tak jak to się działo w moim życiu, kiedy byłam dzieckiem w sierocińcu.
Po dwóch latach naszego związku, w którym dzieliliśmy się wzlotami i upadkami, postanowiliśmy, że nadszedł czas na kolejny krok – ślub.
To była decyzja, którą podjęliśmy razem, świadomi tego, co oznacza być dla siebie nawzajem wsparciem na resztę życia.
Choć nasze plany były jasne, wiedzieliśmy, że nie musimy się spieszyć z zakładaniem rodziny. Mieliśmy zamiar skoncentrować się na rozwoju zawodowym i zabezpieczeniu naszej przyszłości, zanim myśleliśmy o dzieciach.
Miałam wrażenie, że jeśli będziemy odpowiedzialni i dobrze przygotowani, będziemy w stanie stworzyć lepsze warunki do wychowania dzieci, niż te, które ja sama miałam.
Moje marzenia o własnej rodzinie były teraz pełne nadziei, ale też odpowiedzialności.
Maciek zgadzał się ze mną, choć czasami rozmawialiśmy o tym, kiedy będzie odpowiedni czas na dzieci.
Zawsze podkreślał, że najpierw musimy zbudować stabilną podstawę, aby nasze dzieci miały to, czego nam brakowało – pewność i poczucie bezpieczeństwa. Nawet jego matka, kobieta bardzo konserwatywna i skupiona na tradycyjnych wartościach, miała podobne zdanie.
Często powtarzała, że jestem zbyt młoda, by teraz myśleć o dzieciach. Choć wiedziałam, że jej uwagi były wyrazem troski, miałam poczucie, że to była tylko jej osobista opinia, która niekoniecznie musiała być dla nas wyznacznikiem.
Z jednej strony rozumiałam jej obawy, z drugiej strony wiedziałam, że nasza przyszłość jest naszą decyzją.
Z czasem jednak zaczęłam zauważać, że teściowa zaczęła wywierać coraz większy wpływ na naszą relację. Jej sugestie stawały się coraz bardziej bezpośrednie, jakby próbowała zmienić naszą wizję przyszłości.
Przede wszystkim zaczęła wywierać na nas presję, byśmy zmienili mieszkanie na większe. Miała przekonanie, że obecne miejsce, w którym mieszkaliśmy, było niewystarczające, by zapewnić przyszłym dzieciom odpowiednie warunki.
Mówiła, że koniecznie musimy kupić większe mieszkanie, najlepiej dwupokojowe, aby mogło pomieścić naszą przyszłą rodzinę.
Kontynuację historii znajdziesz na następnej stronie…