w

Mój syn przyprowadził do domu nową żonę, która ma już dwójkę dzieci. Teraz każdy dzień zamienia się w piekło.

Od trzech lat moje życie zmieniło się nie do poznania, a czasami czuję, że utraciłam kontrolę nad swoją codziennością. Byłam przygotowana na to, że po przejściu na emeryturę będę miała więcej czasu dla siebie, jednak los miał inne plany.

Mój syn, który dopiero co założył własną rodzinę, wprowadził się do mojego mieszkania z żoną i jej dwójką dzieci z poprzedniego związku. Z początku zapewniał, że to rozwiązanie tymczasowe, zaledwie kilka miesięcy, aż ich sytuacja finansowa się ustabilizuje.

Życie jednak szybko zweryfikowało te plany. Syn oświadczył, że mieszkanie należy również do niego, i że zostają na stałe, gdyż na razie nie widzi możliwości, by samodzielnie wynajmować lub kupować nowe lokum.

W tej chwili, w naszym skromnym dwupokojowym mieszkaniu mieszka pięć osób – ja, mój syn, jego żona i jej dwójka dzieci. Synowa oczekuje również kolejnego dziecka, co jeszcze bardziej komplikuje naszą sytuację mieszkaniową.

Już teraz ledwo mieścimy się w dwóch pokojach, a niedługo dołączy do nas jeszcze jedna osoba. Każdy kąt tego mieszkania staje się coraz ciaśniejszy, a ja czuję, że brakuje mi sił, by sprostać codziennym obowiązkom, które narastają z każdym dniem.

Brak wsparcia ze strony synowej

Mój syn, choć zdrowy i pracowity, ma ograniczone możliwości, jeśli chodzi o pomoc w domu. Pracuje poza domem, co jest dużym obciążeniem, gdyż stara się zapewnić rodzinie środki do życia.

Synowa, z kolei, choć mogłaby podjąć pracę, wybrała życie domowe, twierdząc, że musi zająć się dziećmi. Oczywiście rozumiem, że opieka nad dziećmi jest istotna, ale sytuacja wygląda tak, że większość dnia spędzają one w przedszkolu, a synowa wciąż pozostaje w domu.

Czasami mam wrażenie, że jedynie ja widzę, ile pracy wymaga utrzymanie tego mieszkania w porządku. Próbuję zrozumieć, że moja synowa nie jest leniwa i że być może nie czuje się na siłach, by łączyć pracę zawodową z wychowaniem dzieci.

Niestety jednak, rzeczywistość jest taka, że jej nieobecność w codziennych obowiązkach domowych staje się coraz bardziej dotkliwa. Nawet jeśli nie jest osobą nieuprzejmą ani konfliktową, jej bierność sprawia, że odpowiedzialność za prowadzenie domu spada na mnie i mojego syna.

Czuję się obciążona nie tylko fizycznie, ale także emocjonalnie, gdyż w tej sytuacji nie mogę liczyć na pomoc z jej strony.

Niespełnione obietnice i rosnące koszty

Na początku syn zapewniał mnie, że sytuacja jest przejściowa, że dzieci pójdą do przedszkola, a synowa poszuka pracy. Mieli zacząć odkładać na własne mieszkanie, lecz obietnice te zostały stopniowo zapomniane.

Zamiast tego codzienne wydatki rosną, a finansowe obciążenie spada również na moje barki. Nie sądziłam, że na emeryturze będę musiała wspierać finansowo nie tylko mojego syna, ale również jego nową rodzinę.

Moje skromne dochody i emerytura nie wystarczają, by pokryć wszystkie wydatki, które nagle pojawiły się w naszym wspólnym gospodarstwie domowym. Czuję, że sytuacja finansowa pogarsza się z każdym miesiącem, a ja nie widzę wyjścia z tej sytuacji.

Codziennie martwię się o przyszłość. Myślę o tym, co będzie, gdy moje zdrowie się pogorszy i nie będę w stanie już pracować dorywczo. Choć jestem na emeryturze, rano wychodzę, by sprzątać biura, co jest dodatkowym źródłem dochodu.

Gdyby nie to, nie bylibyśmy w stanie opłacić rachunków i niezbędnych zakupów. Niestety, koszty życia wciąż rosną, a nasze dochody stoją w miejscu, co powoduje, że życie staje się coraz trudniejsze.

Codzienne obowiązki – niekończący się maraton

Każdego dnia zaczynam pracę już o piątej rano, kiedy wychodzę z domu, by umyć podłogi w biurach. Po powrocie powinnam mieć czas na odpoczynek, jednak życie wygląda inaczej.

Gdy wracam, czeka na mnie stos nieumytych naczyń po śniadaniu oraz lista obowiązków domowych, które wydają się nie mieć końca. Zmywanie, pranie, prasowanie, przygotowanie obiadu – to moje codzienne zadania, które wykonuję praktycznie sama.

Choć synowa odprowadza dzieci do przedszkola, resztę dnia spędza na spotkaniach z przyjaciółkami lub innych zajęciach, zamiast angażować się w pomoc w domu.

Mam wrażenie, że to niekończący się maraton, z którego nie ma wyjścia. W wieku, w którym powinnam cieszyć się spokojem, jestem zmuszona do pracy i dodatkowych obowiązków.

Codzienność staje się dla mnie ciężarem, a brak wsparcia ze strony bliskich tylko potęguje moją frustrację. Chciałabym mieć choć chwilę spokoju, ale w tym chaosie wydaje się to niemożliwe.

Brak wsparcia w domu

Choć relacje z synową są poprawne, nie oznacza to, że mogę liczyć na jej pomoc. W rzeczywistości wydaje się ona unikać wszelkich obowiązków domowych.

Gdy jeszcze nie była w ciąży, potrafiła przynajmniej zrobić zakupy, jednak teraz, gdy spodziewa się dziecka, nawet to zadanie stało się dla niej zbyt wymagające.

Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik