Nigdy nie spodziewałam się, że moje własne dzieci staną się tak zachłanne na pieniądze. Moja emerytura, wynosząca około 1500 zł, ledwo wystarcza na podstawowe wydatki. Po opłaceniu rachunków i innych koniecznych kosztów zostaje mi zaledwie 1000 zł, a mimo to moje dzieci, Igor i Małgosia, stale zwracają się do mnie o pomoc finansową.
Każde z nich ma już swoją rodzinę, oboje pracują, ale to nie przeszkadza im w ciągłym sięganiu po moje skromne środki. Zdają sobie sprawę, że żyję z renty i nie mogę pracować z powodu problemów zdrowotnych, które nasiliły się po śmierci męża.
Codzienne problemy Małgosi
Kiedy Małgosia przychodzi do mnie ze swoją córką Justyną, zawsze prosi o pieniądze. Czasem na nowe ubranka, innym razem na przedszkole, a czasem po prostu na codzienne wydatki. Mąż Małgosi nie pracuje, a jego nieliczne zarobki, które czasem zdobywa na budowach, przepija.
Nie angażuje się w życie rodziny, nie opiekuje się córką, ani nie pomaga w wychowywaniu Justynki. Cały czas mówiłam Gosi, żeby odeszła od niego, bo nic dobrego z tego związku nie wyniknie. Ale ona, zakochana w nim i wciąż pełna nadziei, czeka, aż coś się zmieni. Tymczasem jej życie tylko się marnuje.
Igor – syn, który zbłądził
Igor, mój syn, również przysparza mi mnóstwo zmartwień. Odkąd stracił pracę, pogrążył się w destrukcji. Nie kryje się z tym, że bije swoją żonę, a jego życie stało się bezcelowe. Odszedł od pracy, a teraz żyje na utrzymaniu swojej partnerki.
Często przychodzi do mnie po pieniądze, nawet na najdrobniejsze rzeczy, jak bilet autobusowy czy doładowanie telefonu. Mieszka na osiedlu z podejrzanymi ludźmi, a jego towarzystwo to pijacy i ludzie, których lepiej unikać. Wstydzę się za niego, a jednocześnie nie wiem, jak mu pomóc.
Gorzki smak błędnych decyzji
Co poszło nie tak w życiu moich dzieci? Zastanawiam się nad tym każdego dnia. Małgosia jest uwięziona w toksycznym związku z mężczyzną, który nie daje jej żadnego wsparcia. Zawsze ostrzegałam ją, by nie wychodziła za mąż tak młodo, szczególnie w wieku 19 lat, kiedy życie dopiero się zaczyna. Ale ona zakochała się, zaszła w ciążę, a teraz płaci za to ogromną cenę.
Natomiast Igor, odkąd zmarł jego ojciec, całkowicie się pogubił. Zaczęło się od problemów emocjonalnych, a teraz jest na najlepszej drodze do całkowitej destrukcji. Jego żona, Ania, dzwoniła do mnie, mówiąc, że zastanawia się nad rozwodem, bo ma już dość jego agresji i nieodpowiedzialności. Zrozumiałam ją, ale moje próby rozmowy z Igorem nie przynoszą żadnych rezultatów.
Trudności finansowe i emocjonalne
Choć moim dzieciom nie żałuję pieniędzy, zwłaszcza dla moich wnuków, sama jestem w bardzo trudnej sytuacji. Żyję skromnie, odmawiając sobie wielu rzeczy. Jem głównie kaszę, chleb i mleko, a moje zdrowie coraz bardziej się pogarsza. Nerwy mnie zjadają, bo patrzenie na to, co dzieje się z moimi dziećmi, jest dla mnie niezwykle bolesne.
Nigdy nie wyobrażałam sobie, że na starość będę musiała obserwować taki dramat. Najgorsze jednak jest to, że gaśnie we mnie nadzieja. Nadzieja na to, że moje dzieci znajdą drogę do szczęścia.
Wnuczka jako ostatnia nadzieja
W tym wszystkim jedyną osobą, która daje mi jakiekolwiek poczucie sensu, jest moja wnuczka, Justynka. Staram się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Gotuję dla niej, zabieram na spacery, a każda chwila spędzona z nią sprawia, że czuję, iż może jej życie potoczy się inaczej niż jej rodziców.
Ona jest moją jedyną nadzieją, że przyszłość nie będzie tak ponura, jak obecna sytuacja. Wierzę, że Justynka ma szansę na lepsze życie i zrobię wszystko, aby jej w tym pomóc.