w

Moja matka strasznie się obraża, że nie mogę spędzać z nią całego czasu. Mam dwójkę dzieci, które zabierają mi większość czasu.

W moim życiu relacje z matką zawsze były skomplikowane, ale ostatnio stały się wręcz nie do zniesienia. Mam dwadzieścia dziewięć lat, jestem żoną od pięciu lat i mam dwójkę dzieci.

Mimo to, moja matka zachowuje się tak, jakbym była zobowiązana spędzać z nią każdą wolną chwilę. Nie potrafi zrozumieć, że moje życie to teraz głównie opieka nad dziećmi i codzienne obowiązki.

Życie matki i młodej mamy: Codzienne wyzwania

Opieka nad dziećmi, szczególnie gdy jedno z nich jest małe i podatne na choroby, to nie lada wyzwanie. Nasza córka jest bardzo delikatna, co sprawia, że każda wizyta w przedszkolu kończy się kilkutygodniową chorobą.

W związku z tym, postanowiliśmy z mężem, że będę zajmować się nią w domu, przynajmniej na jakiś czas. To oznacza jednak, że większość obowiązków domowych spada na mnie – gotowanie, sprzątanie, dbanie o porządek. Jest to czasochłonne i wyczerpujące, a mimo to moja matka nie chce tego zrozumieć.

Brak zrozumienia ze strony matki

Moja mama nieustannie dzwoni, krytykując mnie za to, że „siedzę bezczynnie”. W jej oczach, nie mam żadnych obowiązków, a każdy mój dzień to czysta rozrywka.

Kiedy nie pojawiam się u niej, by pomóc w sprzątaniu lub zrobić zakupy, oburzona zarzuca mi lenistwo. Zapomina jednak, że moje życie to nie tylko obowiązki domowe, ale także opieka nad małymi dziećmi, które wymagają stałej uwagi.

Trudne wybory i brak wsparcia

Mama mieszka na drugim końcu miasta, co oznacza, że każda wizyta to dla mnie niemal całodniowa wyprawa. Dzieci muszą iść ze mną, co dodatkowo komplikuje sprawę. Sama ledwo nadążam z utrzymaniem porządku w swoim domu, bo maluchy potrafią rozrzucić zabawki w kilka chwil.

Jak mam w takim układzie zadbać o cudzy dom? Mimo to, mama nie chce przyjąć do wiadomości, że moje życie jest pełne obowiązków i że po prostu nie mam czasu na wszystko, czego ode mnie oczekuje.

Niezrozumienie i brak empatii

W momencie, kiedy najbardziej potrzebowałam wsparcia po porodzie, moja matka pojawiła się, oczekując… gościnności. Zaledwie kilka dni po tym, jak wróciłam do domu ze szpitala, musiałam z trudem wstać i przygotować jej posiłek, bo inaczej mogłabym usłyszeć kolejne wyrzuty.

Wtedy zdałam sobie sprawę, że moja matka nie rozumie, czym jest empatia. Nie przyszła, by mi pomóc czy wesprzeć mnie w tym trudnym momencie, ale po to, by zostać obsłużoną. Dla niej moja zupa była za tłusta, a cała gościna – niedostateczna.

Wciąż krytyczna postawa matki

Z czasem zauważyłam, że nic, co robię, nie jest w stanie zadowolić mojej mamy. Niezależnie od tego, ile się staram, jej reakcje zawsze pełne są rozczarowania i pretensji.

Nigdy nie pojawiła się u mnie, by pomóc z wnukami czy odciążyć mnie w codziennych obowiązkach. Zawsze podkreśla, że to nie jej obowiązek. Z kolei ode mnie oczekuje, że będę zajmować się jej sprawami, mimo że sama ledwo nadążam z własnymi.

Decyzja o odcięciu się od toksycznej relacji

Kilka tygodni temu doszło do dużej kłótni między nami. Od tamtego momentu prawie w ogóle nie rozmawiamy. Zaskakujące jest to, że odkąd mama przestała dzwonić z codziennymi pretensjami, czuję się o wiele lepiej. Zyskałam spokój i więcej pozytywnej energii.

Zaczęłam sobie uświadamiać, że ta toksyczna relacja była jednym z głównych źródeł mojego stresu. Teraz, kiedy jej nie ma w moim życiu, jestem szczęśliwsza i bardziej zrelaksowana.

Spokój po zerwaniu kontaktu

Ostatecznie doszłam do wniosku, że moje szczęście nie zależy od jej aprobaty. Czuję, że ta przerwa w naszych kontaktach była najlepszą decyzją, jaką mogłam podjąć. Oczywiście, mam pewne wątpliwości i pytania – co dalej?

Czy nasza relacja może kiedykolwiek wrócić na normalne tory? Na ten moment jednak wiem jedno: nie zamierzam wracać do dawnej dynamiki. Jeśli mama nie chce mnie zrozumieć i nie potrafi zaakceptować mojego życia, nie będę na siłę starać się jej zadowolić.

Moje prawo do spokoju

Nie czuję potrzeby, by matka wracała do mojego życia, jeśli jej obecność ma oznaczać nieustanne kłótnie i krytykę.

Zrozumiałam, że mam prawo do własnego spokoju, do szczęścia, które nie opiera się na spełnianiu cudzych oczekiwań. Moje życie, moje wybory – to ja decyduję, jak chcę żyć i kogo w nim mieć.