w

Moja synowa nawet nie potrafi zaparzyć herbaty. To, co sama gotuje, nie nadaje się do jedzenia.

Zawsze wierzyłam, że gotowanie to umiejętność, której każda kobieta powinna się nauczyć, jeśli zamierza założyć rodzinę. Dla mnie, posiłki to nie tylko codzienny obowiązek, ale wyraz troski o bliskich. Gdy kobieta wchodzi w związek małżeński i zakłada rodzinę, wydaje się naturalne, że powinna potrafić zadbać o to, co trafia na stół.

Tymczasem, w mojej rodzinie sytuacja wygląda zupełnie inaczej – moja synowa, mimo że sympatyczna i miła, nie widzi potrzeby, aby nauczyć się gotować. Uważa, że skoro oboje z synem pracują, to obowiązki w domu powinny być równomiernie rozdzielone. Choć to rozsądne podejście, zastanawiam się, czy taka praktyka rzeczywiście prowadzi do zdrowych nawyków żywieniowych.

Życie w biegu – czy naprawdę nie ma czasu na gotowanie?

Obserwuję, jak coraz więcej młodych ludzi żyje w nieustannym pośpiechu. Moje dzieci nie są wyjątkiem – ich dni są wypełnione pracą, a wieczory mijają na oglądaniu filmów, przeglądaniu mediów społecznościowych, lub innych formach odpoczynku.

Zamiast spokojnie spędzać czas w kuchni, przygotowując zdrowy posiłek, wybierają szybkie rozwiązania. Kanapki, gotowe pierogi, nuggetsy – to standard ich codziennych posiłków. Czasami zastanawiam się, dokąd tak pędzą. Czy naprawdę tak trudno znaleźć chwilę na przygotowanie zdrowej kolacji?

Nieproszona troska – skąd wiem, co dzieje się w ich kuchni?

Może ktoś zapytać, skąd mam takie szczegółowe informacje, skoro staram się nie ingerować w życie prywatne mojego syna i jego żony. Odpowiedź jest prosta – mój syn coraz częściej pojawia się w moim domu, prosząc o jedzenie. To, co sam gotuje wraz z żoną, jak mówi, nie smakuje tak, jak moje domowe potrawy.

Często wspomina, że są zbyt zmęczeni po pracy, by przygotowywać cokolwiek od podstaw, więc zamawiają jedzenie na wynos. Nie mogę w to uwierzyć! Kiedy odwiedzałam ich dom, zawsze podawali pyszne jedzenie, które, jak się okazało, zamawiali z restauracji. Czy to naprawdę jedyny sposób, w jaki teraz radzą sobie młode pary?

Co dalej? Gdzie leży przyszłość gotowania w rodzinach?

Zastanawiam się, co będzie dalej. Mój syn kiedyś zostanie ojcem, a jego żona matką. Jak zamierzają karmić swoje dzieci? Czy także będą zamawiać jedzenie na wynos, zamiast dbać o zdrową, domową dietę? Czy mój syn ma pracować tylko po to, aby wydawać pieniądze na gotowe posiłki, które, szczerze mówiąc, nie zawsze są zdrowe?

Nie zamierzam się w to wtrącać – w końcu, to ich życie. Ale z drugiej strony, widząc, jak mój syn wraca do mnie po posiłki, trudno mi nie czuć odpowiedzialności. Nie chcę uczyć mojej synowej gotowania, skoro jej własna matka tego nie zrobiła. W końcu, moje próby mogłyby tylko pogorszyć nasze relacje, a tego bym nie chciała.

Dlaczego dalej gotuję dla syna?

Z tego właśnie powodu, postanowiłam gotować sama i przekazywać synowi domowe jedzenie. Wkładam ziemniaki do słoików, gotuję zupy, robię sałatki. Mam wystarczająco dużo czasu – po pracy wracam do domu i spędzam czas w kuchni, bo co innego mogłabym robić? Gotowanie nie wymaga wiele wysiłku, a świadomość, że mój syn zje coś zdrowego i domowego, daje mi poczucie spokoju.

Czy powinnam przestać? Moje serce mówi inaczej

Wielu mogłoby powiedzieć, że nie powinnam pomagać tak dorosłemu synowi. Jednak, gdy widzę go coraz częściej w moim domu, proszącego o coś do jedzenia, serce mi pęka. To w końcu mój syn, a ja zawsze będę chciała dla niego jak najlepiej.

Nie mogę zrozumieć współczesnych kobiet, dla których przygotowanie posiłku dla rodziny jest ciężarem. Dla mnie to nie jest trudne ani męczące. To sposób, w jaki dbam o bliskich, to wyraz miłości. Nie potrafię zrozumieć, jak można nie chcieć tego robić. Może po prostu należę do innego pokolenia, które inaczej patrzy na codzienne życie i obowiązki domowe.