Przez ponad dekadę moje życie było wypełnione obowiązkami, które zaczęły się niewinnie – od okazjonalnych wizyt i drobnych przysług, jakie świadczyłam dziadkowi męża.
Jednak z biegiem lat ta pomoc zamieniła się w pełnoetatową pracę. W pewnym momencie opieka nad nim stała się na tyle wymagająca, że zmuszeni byliśmy zamieszkać blisko dziadka, aby być w pobliżu przez całą dobę.
Mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu, ponieważ nikt z rodziny mojego męża nie oferował nam wsparcia ani dachu nad głową, choć dziadek miał własne mieszkanie, gdzie moglibyśmy się przenieść.
To jednak zajęła Alicja, siostra męża, która traktowała to miejsce jako swoje, bez żadnej gotowości do pomocy dziadkowi. Alicja nie wykazywała chęci do angażowania się w codzienne obowiązki związane z opieką, a dla mnie oznaczało to, że byłam zdana na siebie.
Każdy dzień miał swój ustalony rytm. Wstawałam wcześnie rano, by przygotować śniadanie dla dziadka, a potem dla dzieci. Następnie zajmowałam się codzienną pielęgnacją, która wymagała zarówno siły fizycznej, jak i ogromnej cierpliwości.
Przenosiłam go z łóżka na wózek, pomagałam w kąpieli i dbaniu o higienę, co czasami wiązało się z ogromnymi trudnościami. Dla niego stawałam się nie tylko opiekunką, ale też powierniczką, osobą, z którą mógł porozmawiać o swoich troskach i lękach związanych z nadchodzącym końcem życia.
Każde jego westchnienie, każde słowo było dla mnie przypomnieniem, że choć to życie pełne wyrzeczeń, moja obecność miała dla niego głębokie znaczenie.
Problemy małżeńskie i zdrady
W obliczu trudnych realiów, jakie przyszło mi codziennie znosić, moje małżeństwo przeszło ogromne próby. Mój mąż, choć widział moje poświęcenie, sam nie potrafił udźwignąć ciężaru, który spadł na naszą rodzinę.
Z czasem stał się nieobecny emocjonalnie i fizycznie, a nasze rozmowy przerodziły się w suche, pełne rutyny komunikaty. Podczas gdy ja dbałam o dziadka i dzieci, on coraz częściej znikał, unikając odpowiedzialności za nasz wspólny dom.
Było dla mnie bolesne, gdy po kilku miesiącach zaczęły docierać do mnie plotki o jego zdradach. Kobiety, z którymi się spotykał, nie były świadome, że żyje z rodziną, która potrzebuje jego wsparcia.
Mimo to, wybaczałam mu te romanse, nie mając innego wyjścia. Nasza sytuacja finansowa była na tyle trudna, że nie mogliśmy pozwolić sobie na dodatkowe wydatki ani na życie osobno.
Myśl o dzieciach, które miałyby żyć w rozbitym domu, paraliżowała mnie. Wiedziałam, że jeśli odejdzie, będę musiała zmierzyć się ze wszystkimi trudami sama. I choć jego powroty po każdej zdradzie były gorzkie, zawsze znajdowałam w sobie siłę, by udawać, że wszystko jest w porządku.
Zapis mieszkania i niespodziewane wsparcie
Pięć lat temu wydarzyło się coś, co na zawsze zmieniło moje życie. Dziadek, widząc moje poświęcenie, postanowił przepisać mi swoje mieszkanie. Ten gest był dla mnie czymś nieoczekiwanym, a jednocześnie symbolicznym – to była jedyna forma uznania, jaką kiedykolwiek otrzymałam za lata wyrzeczeń.
Zrozumiałam wtedy, że dla dziadka byłam kimś więcej niż tylko opiekunką, byłam jego rodziną. Wiedział, że gdyby zapisał mieszkanie swojemu wnukowi, czyli mojemu mężowi, ten szybko by się go pozbył, przekazując je matce lub Alicji.
Dziadek, mimo swojego wieku, widział, że nikt poza mną nie jest gotów na tak wielkie poświęcenie. Jego słowa – „Nie chcę, żeby Twoje życie przeszło Ci koło nosa bez żadnej nagrody za Twoją ciężką pracę” – na długo zapadły mi w pamięć.
Były one wyrazem troski o mnie i moje dzieci, które widział jako jedynych prawdziwych spadkobierców swojego dziedzictwa. Wiedziałam, że przekazując mi to mieszkanie, chce zabezpieczyć przyszłość naszych dzieci, dać im choć namiastkę stabilności, której sama nigdy nie miałam.
Rodzina zaczyna walczyć o majątek
Kiedy stan zdrowia dziadka zaczął się pogarszać, nagle zainteresowanie jego osobą wzrosło w sposób, który wcześniej wydawał mi się niewyobrażalny. Jego dzieci, wnuki, nawet dalsi krewni, których wcześniej nie widywałam, zaczęli go odwiedzać, przynosić drobne upominki, zapewniając o swojej trosce.
Teściowa, która wcześniej w ogóle nie utrzymywała z nim kontaktu, zaczęła pojawiać się regularnie, z jakimś wymuszonym uśmiechem i gotowością do pomocy, której nigdy wcześniej nie oferowała. Wszyscy nagle wykazywali „troskę”, a ja czułam, że jest to tylko zasłona dymna, za którą kryła się chęć przejęcia majątku.
Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…