Kiedy moja córka po raz pierwszy została matką, zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by jej pomóc. Spędzałam czas z wnuczką, zabierałam ją na spacery, zajmowałam się karmieniem i praniem ubranek. Wszystko po to, aby córka mogła się zregenerować i odpocząć, bo doskonale wiedziałam, jak wyczerpujące może być opiekowanie się małym dzieckiem. Z początku było to naturalne i chętnie angażowałam się w opiekę, bo czułam, że to moja rola jako babci – wspierać w trudnych chwilach.
Jednak z czasem moja pomoc zaczęła być traktowana jako coś oczywistego, niemal jak obowiązek. Zamiast wdzięczności, zaczęłam zauważać, że córka i jej mąż coraz częściej korzystają z mojej pomocy, nie pytając mnie o zdanie.
Wykorzystywana dobra wola
Z czasem sytuacja pogarszała się. Córka i zięć zaczęli coraz częściej korzystać z mojego wsparcia w opiece nad wnuczką, bez zwracania uwagi na to, czy ja mam jakieś plany. Zdarzało się, że musiałam rezygnować z własnych zajęć, ponieważ usłyszałam, że „muszę” odebrać wnuczkę z przedszkola, bo córka ma akurat firmową imprezę, a zięć wyjechał na ryby.
Oczywiście, kocham swoją wnuczkę, ale byłam rozczarowana, że moje potrzeby nie są brane pod uwagę. Zrozumiałam, że nie jestem traktowana jak babcia, która wspiera, lecz jak osoba na zawołanie, do której zawsze można zwrócić się o pomoc.
Granice i brak szacunku
Pewnego dnia doszło do sytuacji, która przelała czarę goryczy. Córka zadzwoniła, informując mnie, że wyjeżdżają z mężem na wakacje do Turcji. Na początku ucieszyłam się, myśląc, że wnuczka też pojedzie, bo nad morzem na pewno będzie szczęśliwa.
Ku mojemu zdziwieniu, córka oświadczyła, że planują podróż we dwoje, a wnuczka zostaje u mnie. To, co mnie najbardziej uderzyło, to fakt, że postawili mnie przed faktem dokonanym, nie pytając wcześniej o zgodę.
Konfrontacja i bunt
To był moment, w którym poczułam, że muszę postawić granice. Powiedziałam córce jasno, że nie jestem nianią, a oni są rodzicami i to do nich należy odpowiedzialność za planowanie życia z uwzględnieniem dziecka. W końcu to oni podjęli decyzję o założeniu rodziny, a ja, choć chętnie pomagam, nie jestem zobowiązana do ciągłego dostosowywania swojego życia do ich planów.
Kiedy zapytałam córkę, dlaczego nie zapytała mnie o zdanie, usłyszałam coś, co głęboko mnie dotknęło. Powiedziała, że „przecież jestem na emeryturze i nie mam nic lepszego do roboty”. To był moment, w którym uświadomiłam sobie, że muszę postawić jasne granice. Wyjaśniłam córce, że mam swoje plany – razem z przyjaciółką zaplanowałyśmy wyjazd do pensjonatu, aby odpocząć. Zdecydowanie odmówiłam zajmowania się wnuczką w czasie ich wakacji.
Konsekwencje postawienia granic
Ta rozmowa zakończyła się kłótnią. Córka stwierdziła, że jestem „okropną babcią”, bo odmówiłam zajęcia się wnuczką. Jednak ja nie czuję, że zrobiłam coś złego. Mam prawo do własnego życia, swoich planów i odpoczynku. Kocham swoją wnuczkę, ale nie mogę być nianią na każde wezwanie. Uważam, że rodzice muszą brać odpowiedzialność za swoje dzieci i nie traktować dziadków jak zastępstwo, kiedy tylko potrzebują wolnego czasu.
Nie czuję się winna. Wierzę, że postawienie granic to oznaka szacunku zarówno do samego siebie, jak i do innych. Każdy, nawet babcia, ma prawo do swojego życia i odpoczynku.