Kiedy Kasia, moja wnuczka, zaczęła opowiadać mi o swoich marzeniach na nadchodzące urodziny, nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
Dziecko, które jeszcze niedawno bawiło się lalkami, prosiło o coś, czego nigdy nie przyszłoby mi do głowy, by nawet sobie wymarzyć – nowy iPhone.
Patrzyłam na nią w milczeniu, zastanawiając się, czy to nie jest jakaś pomyłka. Przecież to ogromna suma pieniędzy, której na pewno nie mogłam przeznaczyć na prezent.
Pomyślałam o czasach, gdy ja byłam w jej wieku, a moje marzenia nie sięgały dalej niż nowe buty czy jakaś zabawka, którą można było kupić w lokalnym sklepie.
Pamiętam, jak cieszyłam się, gdy dostawałam prezent, który sprawiał mi radość, ale nie kosztował fortuny. Czasy się zmieniały, ale to, co mnie najbardziej zaskoczyło, to jak bardzo zmieniły się oczekiwania młodzieży.
Kiedyś liczył się prosty gest – miły prezent, wspólnie spędzony czas, wspólne świętowanie. Dziś dzieci, a szczególnie nastolatki, pragną rzeczy, które wydają się nieosiągalne dla wielu rodzin, szczególnie dla tych, które muszą liczyć każdy grosz.
Z jednej strony rozumiałam, że dla Kasi i jej koleżanek iPhone to coś, co jest symbolem statusu, nowoczesności, a nawet pewnej prestiżowości, ale z drugiej strony to wszystko wydawało mi się nieco obce i nie do końca zrozumiałe.
Przypomniałam sobie, jak sama wychowywałam dzieci. Dzieciństwo moich dzieci nie było wypełnione elektroniką, bo po prostu jej nie było. Pamiętam czasy, gdy nie było jeszcze komputerów w domach, a telewizory były na czarno-białe.
Wówczas to, co liczyło się najbardziej, to rodzina, wspólne chwile spędzane na świeżym powietrzu, zabawy w ogrodzie, a kiedy nadchodziły urodziny, najważniejszym punktem dnia było wspólne świętowanie, a nie ogromny prezent.
Dziś te wartości wydają się tracić na znaczeniu, a konsumpcjonizm zdominował myślenie młodych ludzi.
Kasia nie znała tego świata. Dla niej rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej – otoczona nowoczesnymi technologiami, w których bez problemu można było znaleźć wszystkie możliwe odpowiedzi na pytania, a iPhone był czymś, co musiałoby znaleźć się w jej rękach, by czuła się częścią tej rzeczywistości.
I mimo że to nie pasowało do moich standardów, to jednak starałam się nie oceniać jej za to, co chciała. Rozumiałam, że dla niej to było coś naprawdę ważnego.
Ale jak jej to wytłumaczyć? Jak poradzić sobie z takim marzeniem, kiedy nie mogłam sobie pozwolić na taki wydatek?
Wielkie Oczekiwania a Rzeczywistość
Najgorsze było to, że Kasia była pewna, że dostanie wymarzony prezent. W jej oczach lśniły iskierki nadziei, a jej radość z tego, że będzie miała okazję rozpakować coś tak wyjątkowego, była niemal namacalna.
Trudno było jej wytłumaczyć, że niestety nie będzie to możliwe. Kiedy widzi się takie oczekiwania u dziecka, to serce się kraje, bo przecież nie chce się go zawieść, nie chce się sprawić, by poczuło się rozczarowane.
Z jednej strony chciałam jej spełnić marzenie, z drugiej – nie mogłam przecież wydać na prezent całej mojej emerytury.
Zastanawiałam się, czy cokolwiek innego by ją zadowoliło. Może książka? Może jakaś sukienka, która by jej się podobała? Ale czy to miałoby sens? Czy cokolwiek z tych rzeczy mogłoby wyrównać pustkę, jaką zostawiłaby nieosiągnięta chęć posiadania iPhone’a?
Pomyślałam o wszystkich prezentach, jakie sama dostałam w swoim dzieciństwie. Niezliczone zabawki, które bardzo szybko odchodziły w zapomnienie, nowa książka, która dawała mi radość na kilka dni, a potem była zapomniana w kącie.
To nie było to, czego chciałaby Kasia. Dla niej liczył się nowoczesny, ekskluzywny prezent – symbol nowoczesności i miejsca, które chce zajmować wśród swoich rówieśników.
Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że w jej oczach to iPhone to coś, co potwierdza jej wartość jako osoby.
Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…