Od trzech miesięcy nie rozmawiam z mamą. Zablokowałam ją wszędzie – w telefonie, na mediach społecznościowych, a najważniejsze, przestałam wspierać ją finansowo. Zdecydowałam, że będę opłacać jedynie jej mieszkanie oraz raz w miesiącu zamówię dostawę niezbędnych produktów, takich jak kasze czy olej.
Na resztę musi sobie sama zapracować, albo zrezygnować z niepotrzebnych wydatków. Długo znosiłam, jak traktowała mnie przez całe życie, ale gdy zaczęła tak samo odnosić się do mojej córki, coś we mnie pękło. Nie mogłam już dłużej udawać, że to w porządku.
Toksyczna miłość matki – czy to naprawdę troska?
Nie da się powiedzieć, że moja mama, pani Julia, nie kocha mnie. Wiem, że mnie kocha, ale na swój sposób. Nasze relacje nigdy nie były bliskie, nigdy nie rozmawiałyśmy o prawdziwych uczuciach czy problemach. Zamiast wsparcia, przez lata słyszałam krytykę. Nawet teraz, będąc mężatką i matką pięcioletniej Laury, moja mama nieustannie wtrąca się w moje życie, zamiast zaoferować pomoc czy ciepłe słowo.
Przez długi czas myślałam, że jej zachowanie wynika z troski. Wydawało mi się, że chce dla mnie dobrze, że jej nieustanne uwagi są sposobem na wyrażenie miłości. Wszystko zmieniło się, gdy usłyszałam, jak matka mojej przyjaciółki łagodnie odradzała jej wzięcie dodatkowej pracy w weekendy. Mówiła: „Nie przemęczaj się, lepiej odpocznij”. Moja mama nigdy tak do mnie nie mówiła. Zawsze zarzucała mi lenistwo, przypominając, że w jej wieku nigdy nie siedziała bezczynnie. To wtedy dotarło do mnie, że nasze relacje są dalekie od normalności.
Przebudzenie – czas na nowe podejście
Ostatnio zaczęłam inaczej patrzeć na relację z mamą. Zrozumiałam, że próby zdobycia jej miłości i uznania są bezcelowe. Przez lata starałam się zasłużyć na jej uwagę, ale dziś wiem, że to nie ma sensu. Nie winię jej za to, jak mnie wychowała – zrobiła, co mogła. Jestem wdzięczna za wykształcenie, które mi dała, ale nie zamierzam już dłużej godzić się na jej toksyczne zachowanie.
Mama nigdy nie była zaangażowaną babcią. Jeszcze przed narodzinami Laury jasno powiedziała, że swoje dziecko już wychowała i teraz chce odpocząć. Jednak ostatnio zaczęła częściej zapraszać wnuczkę do siebie. Może liczyła, że w ten sposób poprawi nasze relacje? Niestety, wszystko zmieniło jedno wydarzenie.
Sytuacja awaryjna, która zmieniła wszystko
Latem miała miejsce sytuacja, która stała się punktem zwrotnym. Musiałam zostać w pracy dłużej z powodu ważnego spotkania i nie miałam możliwości odebrać Laury z przedszkola. Nikt inny nie mógł mi pomóc – teściowa miała umówioną wizytę u lekarza, a mąż był zbyt zajęty w pracy. Zwróciłam się więc do mamy. Poprosiłam ją, by przez godzinę zajęła się wnuczką, a przedszkole było zaledwie 15 minut spacerem od jej mieszkania. Odpowiedź mamy była jednak szokująca. Odmówiła, tłumacząc się pogodą – padało i było zimno. Nie chciała nawet rozważyć pomocy, bo uznała, że nie ma takiej potrzeby.
W końcu to teściowa odebrała Laurę, choć musiała zrezygnować z wizyty u lekarza i wziąć taksówkę. Czułam się z tym okropnie, bo pani Klaudia zawsze nam pomaga, a tym razem musiała poświęcić własne zdrowie. Jednak nie to najbardziej mnie zabolało.
Niezrozumiałe podejście matki
Tego wieczoru, około godziny 21, mama zadzwoniła, pytając obojętnym tonem, czy ktoś odebrał Laurę z przedszkola. Byłam w szoku. Jak można być tak obojętnym? Zawsze, gdy ona potrzebowała pomocy, robiłam wszystko, by jej pomóc.
A teraz, kiedy ja jej potrzebowałam, odmówiła z powodu deszczu. Od tamtej chwili nie miałyśmy kontaktu. Przestałam odpowiadać na jej telefony, a potem zablokowałam jej numer. Nie żałuję tej decyzji – wręcz przeciwnie, uważam, że powinnam to zrobić już dawno temu.
Reakcja mamy i próba manipulacji
Kiedy mama zorientowała się, że nie odpowiadam na jej telefony, zaczęła dzwonić do mojego męża. Płakała, narzekając na to, jak bardzo mnie kocha i jak wiele dla mnie poświęciła. Błagała, by pomógł nam się pogodzić. Dla niej to typowe – zawsze potrafiła zmanipulować innych, by dostawać, czego chce.
Ciągle czegoś ode mnie oczekiwała – czy to podwózki taksówką, bo „nie mogła” pojechać autobusem, czy pomocy przy sprzątaniu jej mieszkania. Teraz to już jednak nie są moje problemy.
Naciski ze strony męża
Mój mąż, Patryk, nie rozumie mojej decyzji. Ma zupełnie inne relacje ze swoją mamą, która jest dla niego wsparciem i zawsze chętnie pomaga. Codziennie prosi mnie, bym zadzwoniła do swojej matki. „To twoja matka, ona cię kocha” – powtarza.
Nie rozumie, że w moim przypadku miłość matki wygląda zupełnie inaczej. Twierdzi, że kiedyś moja córka może potraktować mnie podobnie, co mnie martwi, ale nie jestem gotowa na rozmowę z mamą. Patryk naciska, ale ja wciąż zastanawiam się, czy ma do tego prawo.
Czy można zmusić kogoś do pojednania?
Każdego dnia zadaję sobie pytanie, czy mąż ma rację. Czy faktycznie powinnam pogodzić się z mamą? Czy jestem zobowiązana wybaczać wszystko tylko dlatego, że mnie urodziła i wychowała?
Czasem zastanawiam się, co jest słuszne, a co nie, ale wiem jedno – nie chcę wracać do relacji, które były dla mnie toksyczne. Może kiedyś nadejdzie czas na rozmowę, ale na pewno nie teraz.