Kilka dni temu mój najstarszy wnuk obchodził swoje dziesiąte urodziny. W naszym domu panuje względna stabilizacja – syn przebywa na długiej delegacji, a jego żona korzysta z urlopu macierzyńskiego, opiekując się najmłodszym członkiem rodziny.
Wydawałoby się, że wszystko układa się jak należy, ale jest jedna kwestia, która wywołuje we mnie ogromny niepokój. Na moje barki spada większość obowiązków domowych, łącznie z gotowaniem dla całej rodziny, podczas gdy moja synowa zdaje się nie dostrzegać, że w domu jest jeszcze mnóstwo do zrobienia. Jej jedyną aktywnością w kuchni jest czasem usmażenie jajecznicy czy przygotowanie kanapek, co w mojej opinii jest niewystarczające.
Relacje z synową – między dystansem a codziennością
Nasze stosunki z synową są poprawne – nie można powiedzieć, że jesteśmy sobie bliskie, ale też nie jesteśmy wrogami. Zauważyłam jednak, że po narodzinach drugiego dziecka, starszy wnuk, Wiktor, został zepchnięty na dalszy plan.
Zajmuje się sobą niemalże samodzielnie – od przygotowywania sobie śniadania po codzienne funkcjonowanie. Choć rozumiem, że noworodek potrzebuje więcej uwagi, to nie potrafię zaakceptować, że starsze dziecko jest w tej sytuacji zaniedbywane. Wiktor często wstaje głodny, a jego jedyną opcją jest przygotowanie sobie czegoś prostego, zanim pójdzie do szkoły, gdzie zje dopiero na późniejszym etapie dnia.
Czy to lenistwo, czy chęć niezależności?
Zastanawiam się, jak to możliwe, że dziesięcioletni chłopiec musi już teraz być odpowiedzialny za tak wiele rzeczy. Moja synowa jest przecież zdolną gospodynią domową, potrafi świetnie gotować, a jednak decyduje się na to, by Wiktor sam dbał o siebie, tłumacząc to potrzebą wykształcenia w nim niezależności.
Sama gotowałam dla swojego syna aż do jego dorosłości, a dziś jest on w pełni samodzielnym człowiekiem. Nie potrafię zrozumieć, czy to, co widzę, jest jedynie przejawem lenistwa, czy też może naprawdę synowa uważa, że w ten sposób pomoże swojemu dziecku szybciej dorosnąć. Jednak czy dziesięciolatek może być już uważany za dorosłego? To pytanie, które nie daje mi spokoju.