w

Po udarze syn nie przychodził do szpitala, żeby odwiedzić matkę.

Moja znajoma, mająca 70 lat, niespodziewanie trafiła do szpitala z udarem. Nie znam wszystkich szczegółów, ale można się domyślać, że przyczyny leżą albo w wieku, albo w stylu życia, który nie zawsze był zdrowy.

Brak odpowiedniego odżywiania, niewiele ruchu na świeżym powietrzu – to wszystko mogło przyczynić się do jej stanu. Kobieta mieszkała sama, a jej syn, który przeprowadził się kilkaset kilometrów dalej, nie odwiedzał jej często. W pewnym momencie jej organizm nie wytrzymał.

Reakcja syna i sąsiadów

Jej syn mieszka teraz w innym mieście, oddalonym o tysiąc kilometrów. Ma tam swoją rodzinę, żonę i dzieci. Kiedy jego matka dostała udaru, to sąsiedzi wezwali karetkę i dali znać dalszym krewnym, którzy teraz regularnie ją odwiedzają w szpitalu.

Kobieta powoli wraca do zdrowia, choć jeszcze nie może samodzielnie wstać. Co z synem? Zadzwonił tylko raz. Przelał pieniądze na leki, ale na tym jego zainteresowanie się skończyło. Twierdzi, że ma swoje problemy i nie może jej odwiedzić.

Brak zaangażowania syna

Syn uważa, że nie mógłby pomóc swojej matce, nawet gdyby przyjechał. Jego wsparcie ogranicza się do pieniędzy. Dalecy krewni codziennie odwiedzają ją w szpitalu, kupują potrzebne leki i starają się dowiedzieć, jak najlepiej jej pomóc.

Są zainteresowani jej stanem zdrowia, pytają lekarzy o szczegóły, szukają rozwiązań. Tymczasem syn wydaje się odległy nie tylko geograficznie, ale i emocjonalnie.

Refleksja nad relacją matka-dziecko

Zadaję sobie pytanie – co my, matki, robimy źle, że nasze dzieci w dorosłym życiu oddalają się od nas w tak trudnych momentach? Wychowanie ma przecież ogromny wpływ na to, jak nasze dzieci będą nas traktować w przyszłości. Ich zachowanie wobec nas to często odbicie tego, jak my sami traktowaliśmy je, kiedy były młodsze.

Czy możliwe jest, że dziecko, które otrzymało miłość, wsparcie i zrozumienie, w dorosłym życiu odwróci się od swojej matki? A może to wina matki, że teraz spotyka ją taka obojętność? Myślę, że jeśli ktoś był nieczuły i niesprawiedliwy wobec swojego dziecka, prędzej czy później to do niego wróci.

Czy to wina rodziców?

Wierzę, że nie ma złych dzieci, są tylko rodzice, którzy nie potrafili przekazać im właściwych wartości. Chcemy wychować dobre dzieci, ale czasem sami nie wiemy, jak to zrobić. Jeśli matka nie dała dobrego przykładu, to jak jej dziecko ma nauczyć się opiekuńczości, empatii i zaangażowania? Wszystko, co robimy, ma swoje konsekwencje. Jeśli dziecko widzi, jak jego matka troszczy się o swoich rodziców, samo będzie to robić w przyszłości.

Jednak w tej konkretnej rodzinie było inaczej. Matka mojego znajomego nigdy nie miała bliskiej relacji ze swoją matką w ostatnich latach jej życia. Syn dorastał, nie widząc, jak jego matka opiekuje się starszymi członkami rodziny, więc nie przyswoił sobie tej lekcji.

Życie to bumerang

Jestem przekonana, że wszystko, co robimy, wraca do nas. To, jak traktujemy innych, prędzej czy później odbije się na nas samych. Syn, który nie odczuwa potrzeby opieki nad swoją matką, być może w przyszłości doświadczy podobnego chłodu od swoich dzieci. Życie może być skomplikowane i pełne nieoczekiwanych zwrotów, ale często bywa sprawiedliwe w swoich ocenach i rozliczeniach.

Czasami trudno zrozumieć, dlaczego bliscy oddalają się od nas w momentach, gdy ich najbardziej potrzebujemy. Jednak może warto zastanowić się, czy nie jest to odbicie naszych własnych działań z przeszłości. Jak bumerang, który wraca do nas z siłą, z jaką go rzuciliśmy.