Każdego dnia, kiedy mój mąż wracał z pracy, pierwsze, co robił, to kierował swoje kroki do synka. Nie zwracał uwagi na przygotowaną kolację czy poranną gazetę. Zamiast tego, bez wahania brał Janka na ręce, szepcząc delikatnie: „Mama musi odpocząć”. W tamtych momentach zakochiwałam się w nim na nowo.
Kiedy kładł dziecko spać, nucił kołysankę tak długo, aż nasz synek zasypiał w jego ramionach. Nie liczyła się zmęczona twarz czy trudny dzień – liczyła się chwila, w której wspierał mnie, pokazując, że zawsze mogę na niego liczyć.
Niezastąpione wsparcie – nocne czuwanie
Nawet nocne pobudki stawały się mniej uciążliwe dzięki jego obecności. Gdy Janek budził się w środku nocy, mąż wstawał bez słowa skargi. Powtarzał to samo: „Mama musi odpocząć”, zmieniał pieluszkę i czekał, aż synek się naje, po czym z delikatnością kładł go z powrotem do łóżeczka. To były te małe, ale bezcenne momenty, które sprawiały, że miłość rosła.
Cierpliwość i codzienne obowiązki
Nie brakowało także tych chwil w ciągu dnia, gdy mąż zakasywał rękawy i zajmował się naszym synem, kiedy ja potrzebowałam odpoczynku. Kiedy Janek był marudny przy jedzeniu, to właśnie mąż cierpliwie karmił go łyżeczką, mówiąc: „Mama musi odpocząć”. A wieczorne spacery z synem stały się ich wspólnym rytuałem, pozwalając mi na moment relaksu.
Zawsze dbał o to, bym miała czas dla siebie, nawet jeśli oznaczało to więcej obowiązków na jego barkach. Kiedy Janek domagał się opowieści na dobranoc, to mąż wymyślał fantastyczne historie, jednocześnie dbając, bym mogła chwilę odpocząć. Wszystko z myślą o tym, bym miała czas na regenerację.
Wspólne dorastanie – miłość rodzica
Czas płynął, a nasz syn dorastał. Jednak nawet wtedy, gdy Janek już chodził do szkoły, mąż nie przestawał się angażować. Sprawdzał odrobione lekcje, cierpliwie tłumaczył trudniejsze tematy, a przy tym zawsze pamiętał, bym miała chwilę wytchnienia. „Mama musi odpocząć” – te słowa powtarzały się, gdy nasze życie nabierało tempa.
Kiedy Janek wrócił po swojej pierwszej studniówce, mąż wciąż przypominał: „Mama musi odpocząć”, jakby to było jego niepisane motto, przypominające mi, że zasługuję na chwilę spokoju, nawet w codziennym wirze obowiązków.
Nowy etap życia – rola babci
Miłość do mojego męża nabrała nowej mocy, kiedy po raz trzeci poczułam to niezwykłe uczucie, które towarzyszyło nam przez lata. Tym razem nie mówił już „mama”, lecz „babcia”. Kiedy nasz wnuk zaczął domagać się uwagi podczas pierwszych nocy bez rodziców, mąż znów wziął go na ręce, mówiąc łagodnie: „Babcia musi odpocząć”, i zaczął śpiewać kołysankę, tę samą, którą śpiewał kiedyś naszemu synkowi.
Zawsze znalazł sposób, by pokazać, jak bardzo zależy mu na moim komforcie. Kiedy wnuk robił się zbyt głośny, czy to podczas zabawy, czy oglądania tabletu, mąż przypominał mu: „Babcia musi odpocząć”, nie zapominając przy tym o delikatnej trosce o mnie.
Ostatnie wspomnienia – miłość, która pozostaje
Niestety, nie doczekał narodzin naszej wnuczki. Kiedy dzieci zabrały mnie do siebie po jego odejściu, wiedziałam, że nie chciały, abym została sama. Gdy pierwszy raz wzięłam na ręce naszą wnuczkę, poczułam falę wspomnień. Wydawało mi się, że zaraz usłyszę te znajome słowa, wypowiedziane z uśmiechem: „Babcia musi odpocząć”. Na chwilę obejrzałam się, mając nadzieję, że zobaczę jego twarz.
Wieczorem, gdy prawie zasnęłam, usłyszałam cichy szept Janka z drugiego pokoju: „Śpij, kochanie, śpij. Mama musi odpocząć”. Otworzyłam drzwi, aby zobaczyć, jak nasz syn kołysze swoją córkę, śpiewając tę samą kołysankę, którą nucił mój mąż.
Choć jego już z nami nie ma, jego słowa „mama musi odpocząć” wciąż są żywe. Zostały w naszych sercach i żyją dalej, przypominając mi, jak wielka była jego miłość.