w

Po wielu latach w końcu odwiedziliśmy córkę w jej domu. Po tym, jak nas potraktowali, więcej tam nie pojedziemy!

Byłam lekko zdenerwowana. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, powiedziałam spokojnie do córki:

– Dlaczego zostawiacie nas tutaj samych? Gdybyśmy wiedzieli, że cały dzień spędzimy w ten sposób, nie przyjechalibyśmy.

Córka tłumaczyła, że przecież nie mogą tak po prostu wziąć kilku dni wolnego z pracy, ale nie byłam przekonana. Wyobrażałam sobie, że mimo wszystko znajdą trochę czasu, aby być z nami, a teraz wydawało się, że to my mamy być „opiekunami” wnuczki, a oni wrócą do domu dopiero po całym dniu pracy.

Kolejne Dni Wizyty

Następne dni były niemal identyczne – codziennie rano córka i zięć wychodzili do pracy, wracali późnym popołudniem, a my przez cały dzień byliśmy sami w domu z wnuczką. Każdy poranek zaczynał się od ich szybkiego pożegnania i naszej roli „babci i dziadka na służbie”.

Nasze dni wypełnione były zabawą z Oliwką, spacerami po okolicy, a także przygotowywaniem posiłków dla niej – co, choć pełne radości z bycia blisko wnuczki, okazało się być dość wymagające. Nie byliśmy już przyzwyczajeni do tak intensywnego tempa.

Wieczorem, gdy córka i zięć wracali, siadali razem w salonie, zajmując się swoimi sprawami. Czasem oglądali telewizję, czasem przeglądali telefony, a my, zmęczeni całym dniem, nie mieliśmy już siły na rozmowy.

Zaczęłam odczuwać frustrację – oczekiwaliśmy, że pobyt ten będzie czasem wspólnych rozmów, planowania kolejnych dni razem, a tymczasem czuliśmy się nieco jak opiekunki w ich domu, na które przypadło opiekowanie się dzieckiem w godzinach pracy. Powoli zaczęłam zdawać sobie sprawę, że ten wyjazd wygląda zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażałam.

W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam powiedzieć córce, co myślę:

– Przyjechaliśmy do was, a wy nas zostawiacie samych. Myślałam, że chociaż trochę czasu spędzimy razem – wyraziłam swoje rozczarowanie, licząc na zrozumienie.

Córka jednak odpowiedziała bez cienia zawahania:

– Mamo, co mogłam zrobić? Nie mogłam wziąć urlopu tylko po to, żeby przebywać w domu – przecież musimy pracować. Dni wolne to też u nas rzadkość – wiesz, że mamy dużo obowiązków zawodowych, a o urlop nie jest tak łatwo – tłumaczyła.

Poczułam, że nie jestem rozumiana. Z jednej strony wiedziałam, że córka i zięć mają swoje obowiązki, jednak liczyłam, że być może spróbują znaleźć rozwiązanie, abyśmy chociaż część tego wyjazdu mogli spędzić na wspólnych aktywnościach.

Gdy wieczorem mieli czas, widziałam ich zmęczenie, a my byliśmy na końcu ich listy codziennych spraw. Czułam, że nie tego się spodziewaliśmy. W dodatku mieliśmy wrażenie, że brakuje tu z ich strony jakiegokolwiek zaangażowania w naszą obecność. Nawet jeśli codzienność ich pochłaniała, miałam cichą nadzieję, że będą chcieli dać nam poczucie, że zależy im na tej wizycie.

Zięć, choć początkowo serdeczny, wieczorami zwykle zajmował się swoimi sprawami, a nasze rozmowy były bardzo ograniczone. Mój mąż liczył na czas spędzony z nim, ale codziennie, gdy siadał do stołu w nadziei na wymianę myśli, zięć wydawał się pogrążony w czymś innym.

Mój mąż również zaczął wyglądać na zasmuconego i zmęczonego, co potęgowało we mnie poczucie, że coś tu poszło nie tak. Coraz bardziej czuliśmy, że jesteśmy tam tylko, by „pomóc” z Oliwką, ale już niekoniecznie jako goście. Codzienność powoli odzierała nas z radości, z którą tam przyjechaliśmy.

Ciche Ustępstwa i Rozczarowanie

Kolejne dni, które spędzaliśmy sami z wnuczką, były powtarzalne, a my wciąż szukaliśmy sposobu, aby odnaleźć się w tej sytuacji. Córka i zięć wychodzili do pracy, a wracali późno i często zajmowali się sobą, nie poświęcając nam ani chwili uwagi.

Wieczory mijały na oglądaniu telewizji, w której wcale nie braliśmy udziału, ponieważ tematy programów były dla nas obce. Próby rozmów kończyły się najczęściej na zdawkowych odpowiedziach i chęci jak najszybszego powrotu do spraw domowych, które dla nich miały większe znaczenie niż nasze przemyślenia.

Mąż, który wcześniej cieszył się na ten wyjazd, coraz częściej milczał. Spędzanie całego dnia samemu, bez żadnej dodatkowej interakcji, zaczęło go męczyć.

Próbował zachować spokój, jednak czułam, że także dla niego pobyt ten jest trudniejszy, niż przewidywał. Nie był osobą, która skarżyła się na takie sytuacje, jednak jego postawa wyraźnie pokazywała mi, że coś w nim pęka.

Nasze rozmowy stawały się krótkie i skupiały się głównie na Oliwce, której zajmowanie nie sprawiało nam trudności, ale nie mogliśmy nie czuć, że zostaliśmy pozostawieni sami sobie.

Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik