w

Po wielu latach w końcu odwiedziliśmy córkę w jej domu. Po tym, jak nas potraktowali, więcej tam nie pojedziemy!

Córka jednak odpowiedziała z powagą i bez cienia zawahania:

– Mamo, co miałam zrobić? Nie mogłam wziąć urlopu tylko po to, żeby być cały dzień w domu – przecież musimy pracować, żeby utrzymać rodzinę. Wiesz dobrze, że dni wolne to u nas rzadkość i nie możemy pozwolić sobie na takie luksusy.

O urlop naprawdę nie jest tak łatwo, jak mogłoby się wydawać – tłumaczyła, a jej słowa choć logiczne, nie do końca mnie przekonywały.

Poczułam, że nie jestem odpowiednio rozumiana, choć starałam się wyrazić swoje myśli jak najspokojniej. Z jednej strony wiedziałam, że córka i zięć mają swoje liczne obowiązki zawodowe, które pochłaniają większość ich dnia, jednak w głębi serca liczyłam, że może spróbują znaleźć jakieś rozwiązanie, abyśmy chociaż część tego wyjazdu mogli spędzić na wspólnych, rodzinnych aktywnościach, które pozwolą nam lepiej się zbliżyć.

Gdy wieczorem mieli wreszcie chwilę wolnego czasu, widziałam ich wyraźne zmęczenie po całym dniu pracy, a my znajdowaliśmy się na końcu ich listy codziennych spraw i priorytetów.

Czułam, że to nie tego się spodziewaliśmy, przygotowując się do tego wyjazdu pełni nadziei. W dodatku zarówno ja, jak i mój mąż mieliśmy coraz silniejsze wrażenie, że brakuje tu z ich strony jakiegokolwiek zaangażowania w naszą obecność.

Nawet jeśli ich codzienność rzeczywiście ich pochłaniała, miałam cichą nadzieję, że mimo wszystko postarają się dać nam odczuć, że zależy im na tej wizycie i naszej obecności w ich domu.

Zięć, choć początkowo był serdeczny i uśmiechnięty, wieczorami zwykle zajmował się swoimi sprawami, a nasze rozmowy z nim były bardzo ograniczone i powierzchowne.

Mój mąż, który liczył na czas spędzony w męskim gronie z zięciem, codziennie siadał do stołu z nadzieją na wymianę myśli, ale zięć niemal zawsze wydawał się pogrążony w czymś innym – pracy, telefonie lub swoich przemyśleniach.

Mój mąż, choć z natury cierpliwy i opanowany, również zaczął wyglądać na zasmuconego i zmęczonego sytuacją, co potęgowało we mnie poczucie, że coś tu poszło nie tak, jak sobie to wyobrażaliśmy.

Coraz bardziej czuliśmy, że jesteśmy w tym domu głównie po to, by „pomóc” z Oliwką, ale już niekoniecznie jako zaproszeni goście, którym poświęca się uwagę i czas. Codzienność, zamiast nas zbliżać, powoli odzierała nas z radości, z którą przyjechaliśmy.

Ciche Ustępstwa i Rozczarowanie

Kolejne dni, które spędzaliśmy sami z wnuczką, były monotonne i niemal identyczne, a my wciąż szukaliśmy sposobu, aby odnaleźć się w tej nowej sytuacji, która nie była dla nas łatwa.

Córka i zięć wychodzili do pracy wcześnie rano, a wracali późno, zwykle zmęczeni i zbyt zajęci, by poświęcić nam więcej niż kilka chwil rozmowy, które wydawały się wymuszone.

Wieczory mijały nam na oglądaniu telewizji, której tematy były dla nas zupełnie obce, co jeszcze bardziej pogłębiało uczucie wyobcowania. Próby rozmów z córką i zięciem najczęściej kończyły się zdawkowymi odpowiedziami z ich strony lub szybkim powrotem do spraw domowych, które dla nich miały większe znaczenie niż nasze potrzeby czy przemyślenia, którymi chcieliśmy się podzielić.

Mój mąż, który wcześniej cieszył się na ten wyjazd i z entuzjazmem planował wspólne chwile z wnuczką oraz rozmowy z zięciem, coraz częściej milczał i unikał poruszania bardziej emocjonalnych tematów.

Spędzanie całego dnia samemu, bez żadnej dodatkowej interakcji czy odskoczni, zaczęło go wyraźnie męczyć i odbierać mu resztki energii oraz chęci do angażowania się.

Próbował zachować spokój, uśmiechając się do wnuczki i starając się cieszyć z tych małych chwil, jednak czułam, że także dla niego ten pobyt staje się trudniejszy, niż przypuszczał na początku.

Nie był osobą, która łatwo skarżyła się na niewygody czy takie sytuacje, jednak jego postawa i coraz częstsze milczenie wyraźnie pokazywały mi, że coś w nim pęka.

Nasze rozmowy między sobą stawały się coraz krótsze i dotyczyły głównie Oliwki, której zajmowanie nie sprawiało nam trudności ani nie było źródłem problemów, ale jednocześnie nie mogliśmy nie czuć, że zostaliśmy pozostawieni sami sobie, bez wsparcia i bez prawdziwego poczucia bycia częścią tej rodziny w ich codzienności.

Po kilku dniach, które przebiegły w podobny sposób, postanowiłam po raz kolejny porozmawiać z córką i wyrazić swoje uczucia, licząc na to, że może tym razem uda się coś zmienić.

Nie chciałam robić z tego afery ani tworzyć niepotrzebnych konfliktów, ale czułam, że brakowało nam pewnego porozumienia, które pozwoliłoby lepiej zrozumieć wzajemne oczekiwania i potrzeby.

Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik