Próbowałam zrozumieć, czym się interesuje, co ją cieszy, co sprawia jej radość i czego tak naprawdę potrzebuje, ale mimo moich wysiłków, zawsze czułam, że coś nas dzieli.
Być może Ola miała mi za złe lata rozłąki, które były wynikiem moich trudnych wyborów życiowych. Może czuła, że mnie przy niej nie było, kiedy tego najbardziej potrzebowała, a ja to zauważyłam dopiero teraz.
Nigdy nie powiedziała mi tego wprost, ale jej chłodne reakcje na moje próby nawiązania kontaktu były dla mnie trudne i niełatwe do zrozumienia.
Z czasem córka dorosła, ukończyła szkołę i zaczęła układać sobie życie na własną rękę, co również stało się dla mnie pewnym wyzwaniem.
Pomimo trudności w naszych relacjach, cieszyłam się, że mogłam jej zapewnić dobry start w dorosłość – mieszkanie, które dostałam po rodzicach, oraz wsparcie finansowe dawały jej stabilność, o której sama mogłam kiedyś tylko marzyć, ale nie zawsze potrafiłam to wyrazić.
Wsparcie finansowe w młodym małżeństwie
Kiedy Ola wyszła za mąż, byłam pełna nadziei i radości, że teraz, u boku mężczyzny, który ją kocha, znajdzie swoje szczęście. Niestety, ich małżeństwo od samego początku nie należało do łatwych, co było dla mnie źródłem trosk i zmartwień.
Jej mąż, choć był dobrym człowiekiem o wielkim sercu, nie był osobą zbyt ambitną, co utrudniało im start w dorosłość.
Ich sytuacja finansowa była trudna, więc od razu poczułam, że muszę wkroczyć do akcji i pomóc im na miarę swoich możliwości. Przez lata regularnie wspierałam ich finansowo, choć nie zawsze było to łatwe.
Co miesiąc regularnie wysyłałam im pieniądze, a podczas wizyt przywoziłam jedzenie, ubrania i inne potrzebne rzeczy, starając się wspierać ich na każdej płaszczyźnie, jak tylko mogłam.
Gdy na świat przyszedł mój wnuk, sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała, ponieważ pojawiły się nowe obowiązki i potrzeby, z którymi młodzi musieli się zmierzyć.
Ola i jej mąż nie mieli wystarczających środków finansowych, by kupić wszystko, czego dziecko potrzebowało, więc to na mnie spoczęła większość tych obowiązków. Czułam, że jestem jedyną osobą, która może im pomóc w tej trudnej sytuacji.
Rodzice zięcia nie uważali za stosowne wspierać młodych, uznając, że powinni radzić sobie sami, co ich zdaniem było naturalnym etapem dorosłego życia.
Rozumiałam ich stanowisko, ale nie mogłam patrzeć, jak moja córka i wnuk zmagają się z problemami finansowymi, które były poza ich kontrolą. W efekcie to ja przejęłam większość wydatków, co sprawiało, że czułam się potrzebna i ważna, mimo że niełatwo było mi przyjąć tę rolę.
Trudności w relacjach rodzinnych
Chociaż regularnie odwiedzałam córkę i wnuka, czułam, że nie jestem tam mile widziana. Zięć zawsze zachowywał się poprawnie, ale jego postawa sugerowała, że moja obecność nie była dla niego komfortowa, co często odczuwałam.
Nie chciałam ingerować w ich życie ani narzucać swojej obecności, ale jednocześnie nie mogłam się odsunąć na bok. Czułam, że muszę być blisko córki i jej rodziny, aby w razie potrzeby służyć pomocą i być obecna, gdyby coś się wydarzyło.
Niestety, zamiast wdzięczności coraz częściej odczuwałam chłód i dystans, co sprawiało, że czułam się niepewnie i niezrozumiana.
Zmiana sytuacji po przejściu na emeryturę
Kiedy przeszłam na emeryturę, moja sytuacja finansowa uległa znaczącej zmianie, co miało wpływ na moje życie codzienne i relacje z bliskimi. Nie mogłam już wspierać córki w taki sposób, jak wcześniej, co było dla mnie bardzo trudne do zaakceptowania.
Uprzedziłam ją o tym, tłumacząc, że teraz mogę pomagać w inny sposób – na przykład opiekując się wnukiem, co wydawało się dobrym rozwiązaniem.
Niestety, nasza relacja od tego momentu zaczęła się pogarszać. Ola przestała mnie zapraszać do swojego domu, tłumacząc, że ma dużo pracy i brakuje jej czasu na regularne spotkania.
Nasze rozmowy ograniczyły się do krótkich telefonów z okazji świąt i urodzin, co sprawiało, że czułam się coraz bardziej oddzielona od jej życia.
Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…