w

Przez 10 lat pracowałam na rzecz rodziny mojej córki, a teraz mówią, że chcą ode mnie odpocząć.

Czułam, że przez lata byłam kimś, kto „znika” w cieniu codziennych zadań, a w chwili, gdy nadarzyła się okazja, by pokazać mi choć trochę uznania, odwrócono się ode mnie.

Smutek i rozczarowanie były tak ogromne, że trudno było mi znaleźć ukojenie, a wszystkie moje dotychczasowe przekonania o rodzinie legły w gruzach.

Mimo że starałam się patrzeć na całą sytuację racjonalnie, nie mogłam uwolnić się od poczucia, że zostałam wykorzystana i potraktowana nie fair.

Przez te wszystkie lata, gdy dbałam o dom, wnuki i wspierałam rodzinę, wierzyłam, że to, co robię, buduje głębszą więź, a jednak zostałam traktowana jak osoba drugoplanowa, ktoś, kto może zostać zostawiony, gdy przestaje być potrzebny.

Następnego dnia, gdy ochłonęłam nieco po tej bolesnej rozmowie, próbowałam rozmawiać z Martą na temat moich odczuć.

Powiedziałam jej, jak bardzo zabolała mnie ich decyzja i jak niesprawiedliwie się czułam, mając poczucie, że nie doceniają mojego zaangażowania.

Jednak, ku mojemu zaskoczeniu, Marta nie rozumiała, dlaczego czuję się aż tak zraniona. Dla niej było to zupełnie oczywiste, że wraz z Piotrem mogą potrzebować chwili prywatności, odpoczynku i czasu dla siebie, co wcale nie musiało oznaczać, że nie cenią mojej obecności.

Mówiła, że tak naprawdę chodzi o ich małżeństwo, o czas tylko dla siebie, którego nie mają na co dzień, ponieważ zarówno praca, jak i obowiązki domowe pochłaniają ich całkowicie, a każda chwila wolna wydaje się być rzadkością.

Nie pomyślała jednak, że ja również mogłabym być kimś, kto zasługuje na chwilę wspólnego odpoczynku, na spędzenie miłych chwil razem, które są dla mnie tak samo cenne.

Zrozumiałam, że być może Marta przyzwyczaiła się do tego, że jestem zawsze obecna, zawsze gotowa do pomocy, że po prostu stałam się dla niej czymś oczywistym i nie dostrzegała, że także mam swoje potrzeby, marzenia i pragnienia.

Moje codzienne zaangażowanie, troska o jej rodzinę oraz lata spędzone na dbaniu o ich dom sprawiły, że być może przestała dostrzegać moją osobę jako indywidualność – jako kogoś, kto również ma uczucia, potrzeby i pragnienie bycia docenioną za swoje poświęcenie.

Refleksje nad rolą w rodzinie

Po tej bolesnej rozmowie zrozumiałam, że muszę dokładnie przemyśleć swoje dotychczasowe podejście do roli, jaką pełnię w życiu Marty i jej rodziny.

Od lat czułam się odpowiedzialna za ich dom, za ich komfort i spokój, tak bardzo, że zaniedbałam własne potrzeby, nie pozwalając sobie na odpoczynek.

Być może moje poświęcenie sprawiło, że stałam się dla nich oczywistością, kimś, kogo można łatwo wykorzystać, a potem bez skrupułów odstawić na bok, gdy przestaje być niezbędny, co było dla mnie niezwykle bolesne.

Te myśli zaczęły mnie prześladować, a ja nie potrafiłam znaleźć dla siebie ukojenia ani wewnętrznego spokoju. Zrozumiałam, że moje oddanie mogło zostać przez nich potraktowane jako coś naturalnego, coś, co im się po prostu należy, nie dostrzegając moich uczuć.

Czułam się jak osoba, która poświęciła lata swojego życia, aby wspierać i dbać o innych, a jednocześnie zapomniała o własnych granicach, przez co poczułam się niedoceniana.

Przez te lata byłam w pełni zaangażowana w ich życie, ale jednocześnie zdałam sobie sprawę, że zapomniałam o sobie, o swoim komforcie i o własnych potrzebach, które zostały zepchnięte na drugi plan.

Zastanawiałam się, czy to, co robiłam przez ten czas, miało jakikolwiek sens, jeśli w rezultacie poczułam się bardziej jak służąca niż równoprawny członek rodziny.

Czy można tak po prostu poświęcić siebie, nie otrzymując w zamian nawet odrobiny szacunku i uznania za swoje trudne wybory?

Próbując zrozumieć przyczynę ich zachowania, doszłam do wniosku, że być może powinnam odsunąć się na chwilę i dać im przestrzeń, której tak bardzo potrzebowali, ale równocześnie nauczyć się czegoś bardzo ważnego – umiejętności wyznaczania granic i dbania o siebie, aby nie zatracić się w tym wszystkim.

Ostatecznie zrozumiałam, że zasługuję na więcej niż tylko rolę kogoś, kto wykonuje obowiązki, bez słowa uznania, bez poczucia, że jest się zauważonym.

Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik