Zostałam matką w wieku, kiedy większość moich rówieśników dopiero wkraczała w dorosłość i zaczynała realizować swoje marzenia.
Miałam zaledwie 18 lat, gdy okazało się, że spodziewam się dziecka, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem.
To była ogromna, życiowa zmiana, która wywróciła moje plany do góry nogami – zupełnie nieplanowana i na pierwszy rzut oka przerastająca moje możliwości emocjonalne i fizyczne.
Mój chłopak, z którym wtedy byłam związana, niestety nie sprostał tej sytuacji i postanowił się wycofać.
Niedługo po tym, jak się dowiedział, wyprowadził się do innego miasta i zerwał ze mną kontakt, co było dla mnie ogromnym ciosem.
Zostałam sama, na progu dorosłości, z ogromną odpowiedzialnością, której zupełnie się nie spodziewałam tak wcześnie.
Nie mogę jednak powiedzieć, że byłam zupełnie samotna w tej trudnej chwili, ponieważ miałam wsparcie moich najbliższych.
Moi rodzice odegrali kluczową rolę w tym, że udało mi się przetrwać i odnaleźć w tej nowej rzeczywistości, która wydawała się z początku przytłaczająca.
Nie tylko zaakceptowali sytuację, ale też otoczyli mnie miłością, cierpliwością i wsparciem, które były mi niezbędne w tamtym trudnym okresie.
Dzięki nim mogłam skupić się na wychowywaniu syna, nie zaniedbując przy tym swojej edukacji, co było wyzwaniem.
W ich domu zawsze czułam się bezpieczna, a oni ani razu nie wyrazili niezadowolenia ani pretensji z powodu tego, co się wydarzyło. Zawsze czuli, że muszą mnie wspierać i nie oceniali moich decyzji.
Byli świadomi, że życie bywa nieprzewidywalne, i starali się pomóc mi odnaleźć równowagę, podkreślając, że najważniejsze to patrzeć w przyszłość z nadzieją, nie zatrzymując się na trudnych chwilach.
W rezultacie ukończyłam studia, choć nie było to łatwe, i wymagało to ode mnie ogromnego wysiłku.
Godzenie obowiązków matki z nauką wymagało ode mnie żelaznej dyscypliny i ogromnego zaangażowania, ale wiedziałam, że dla mojego syna warto.
Było wiele nieprzespanych nocy, chwil zwątpienia i trudności, które czasem wydawały się nie do przezwyciężenia, ale starałam się nie poddawać.
Jednak świadomość, że to wszystko robię dla mojego syna, motywowała mnie każdego dnia do dalszej pracy i wytrwałości.
Po zakończeniu edukacji podjęłam pracę w pełnym wymiarze godzin i z determinacją zaczęłam oszczędzać na własne mieszkanie, marząc o stworzeniu lepszego życia dla nas obojga.
Chciałam stworzyć dla nas przestrzeń, którą moglibyśmy nazwać naszym domem, w którym będziemy czuli się komfortowo i bezpiecznie.
Udało mi się to osiągnąć – zaciągnęłam kredyt hipoteczny i przeprowadziłam się razem z synem do naszego pierwszego, własnego mieszkania, co było dla mnie ogromnym sukcesem.
Nieoczekiwane spotkanie i nowa miłość
Przez długi czas żyłam w przekonaniu, że moje życie uczuciowe zostało zawieszone na nieokreślony czas i nie miałam zamiaru angażować się w żadną relację.
Bycie samotną matką wymagało ode mnie pełnego zaangażowania – zarówno emocjonalnego, jak i czasowego, więc nie szukałam nikogo na horyzoncie.
Nie miałam czasu na randki, a nawet jeśli ktoś okazywał zainteresowanie, nie czułam potrzeby wchodzenia w nową relację, bo moje życie było już pełne obowiązków.
W pracy wszyscy wiedzieli, że wychowuję dziecko sama, ale nigdy nie traktowałam tego jako wady czy tematu tabu. Byłam dumna z tego, jak radzę sobie w życiu, mimo trudności.
Los jednak bywa przewrotny. Podczas firmowej imprezy sylwestrowej, na którą wybrałam się niemal z obowiązku, poznałam Michała, co było zupełnym przypadkiem.
Był to mężczyzna pracujący w innej firmie, przypadkowo zaproszony na to samo wydarzenie, ale nasze spotkanie okazało się ważnym momentem w moim życiu.
Nasze spojrzenia skrzyżowały się, a chwilę później rozpoczęliśmy rozmowę, która szybko okazała się bardzo interesująca.
Od razu zauważyłam, że Michał jest inny – z zainteresowaniem słuchał, był uprzejmy i pełen taktu, co od razu przyciągnęło moją uwagę.
Gdy zaprosił mnie na pierwszą randkę, zgodziłam się, choć z pewną ostrożnością, nie wiedząc, co z tego wyniknie.
Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…