w

Syn wysłał mi SMS: Twój prezent czeka pod drzwiami. Nie mogłam uwierzyć w to, co potem zrobił!

Zamiast wziąć odpowiedzialność za swoje bezmyślne działania, zarzucili mi, że to ja jestem winna, bo nie mogłam być w domu, aby zaopiekować się wnukiem, mimo że ich wcześniej o tym uprzedzałam.

Jak mogli tak postąpić wobec mnie, wiedząc, że sama staram się godzić swoje obowiązki w pracy z rodziną? Jak mogli tak zlekceważyć moje prośby i jasne słowa?

Zrozumiałam, że w tej sytuacji nie tylko ich zawiodłam w ich oczach, ale także, że moje wysiłki i potrzeby zostały zupełnie pominięte i zignorowane.

Czułam się zdradzona, bo przecież jasno tłumaczyłam, dlaczego nie mogę wziąć odpowiedzialności za Jasia tego dnia. A oni, zamiast okazać zrozumienie, po prostu przerzucili całą winę na mnie.

Refleksje i trudne emocje

Cała ta dramatyczna sytuacja wywołała we mnie istną burzę mieszanych emocji, które trudno opisać słowami. Czułam się, jakbym zawiodła nie tylko ich, ale także samą siebie, jakbym nie spełniła oczekiwań swojego syna i tym samym utraciła poczucie, że moje życie ma sens i że jestem dla nich wsparciem.

Bycie matką i babcią zawsze było dla mnie jednym z najważniejszych priorytetów w życiu, a teraz czułam, że mimo wszystkich moich najlepszych starań wszystko zaczyna mi się wymykać z rąk.

Zaczęłam zastanawiać się, czy naprawdę popełniłam błąd, odmawiając opieki nad Jasiem, czy może to oni postąpili nieodpowiedzialnie. Czy moje decyzje naprawdę były wynikiem troski o priorytety, czy może niepotrzebnej obawy przed zrobieniem czegoś, co wymagało ode mnie więcej wysiłku i poświęcenia?

Z drugiej strony, wiedziałam, że nie mogłam zrezygnować z pracy – w mojej sytuacji byłoby to po prostu nieodpowiedzialne i groziło utratą stabilizacji, na której opiera się moje życie.

Tak czy inaczej, czułam się rozbita, rozdarta między tym, czego ode mnie oczekiwano, a tym, co byłam w stanie dać. Mimo że wiedziałam, że nie zrobiłam nic złego, nie mogłam pozbyć się poczucia winy i smutku, które towarzyszyły mi przez całą noc.

Zastanawiałam się, czy naprawdę byłam złym rodzicem. Właściwie to całe życie starałam się być odpowiedzialną, wspierającą matką.

Od zawsze poświęcałam się swojej rodzinie, dawałam im wszystko, co mogłam, a teraz czułam się, jakbym w tej najtrudniejszej chwili zawiodła. Piotr i Marta obwiniali mnie, chociaż to oni popełnili poważny błąd.

Zamiast wziąć odpowiedzialność za swoją decyzję, obarczyli mnie winą. Czułam się, jakbym była najgorszą matką na świecie.

Z jednej strony próbowałam znaleźć logiczne wytłumaczenie swojej decyzji. W końcu miałam prawo do pracy, prawo do własnych potrzeb i granic. To, że nie mogłam być w tym momencie z moim wnukiem, nie czyniło mnie złą osobą.

Chciałam wierzyć, że moja decyzja była słuszna, ale czułam ból i smutek na myśl o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdybym była w domu. To, że Piotr wściekł się na mnie, tylko pogłębiło moje poczucie winy.

To był czas, kiedy naprawdę potrzebowałam wsparcia, ale zamiast tego zostałam obciążona zarzutami. Nie wiedziałam, jak się odnaleźć w tej sytuacji.

Przez wiele godzin po tej rozmowie nie mogłam zasnąć. W pracy ciągle krążyły w mojej głowie myśli o Jasiu, o Piotrze, o całej tej sytuacji.

Czułam się jakbym stała na rozdrożu, a każde rozwiązanie, jakie przychodziło mi do głowy, wydawało się błędne. Czułam się osamotniona, pomimo tego, że otaczała mnie praca, inni ludzie. Moja praca była dla mnie czymś więcej niż tylko codziennymi obowiązkami.

To była moja ucieczka od samotności, od smutku, od wspomnień. Ale jednocześnie coraz częściej zaczynałam odczuwać, że muszę się również zająć sobą i swoimi emocjami. Czułam się wyczerpana, zmęczona nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie.

Wtedy pomyślałam, że może to nie tylko Piotr zawiódł mnie w tej sytuacji, ale również ja zawiodłam siebie.

Może postawiłam zbyt wiele na pracę, na obowiązki zawodowe, zapominając o tym, co naprawdę było ważne – o rodzinie, o więziach, które przecież tworzyły sens mojego życia.

Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik