Po zakończeniu szkoły nasz syn Mirek wyjechał do Warszawy, gdzie podjął studia i postanowił pozostać na stałe. Obecnie mieszka tam z żoną Zosią i ich synem w niewielkim miasteczku, które znajduje się niedaleko stolicy. My natomiast z mężem osiedliliśmy się na wsi, w innym regionie kraju, gdzie czujemy się najlepiej i gdzie życie toczy się spokojniej.
Z tego powodu nasze wizyty u rodziny syna są dość rzadkie. Odwiedziliśmy ich tylko dwa razy – raz z okazji narodzin wnuka i drugi raz, gdy Zosia pomogła mi skonsultować się z kilkoma specjalistami w stolicy. Generalnie nie jesteśmy fanami miejskiego zgiełku, lepiej odnajdujemy się w wiejskim spokoju.
Przyjęcie urodzinowe Zosi – nasze wrażenia
Ostatnio Zosia, synowa, obchodziła swoje trzydzieste piąte urodziny i z tej okazji zaprosiła nas na uroczystość. Postanowiliśmy z mężem, że odwiedzimy ich, a przy okazji wzięliśmy z bankomatu pieniądze, zgodnie z zaleceniem Mirka, aby wręczyć prezent w formie koperty.
Urodziny odbyły się w eleganckiej restauracji, gdzie zebrali się zaproszeni goście – było ich dwadzieścia osób, większość z nich nie była nam znana. Prezentacja upominków odbywała się w nietypowy sposób – obok stołu znajdowało się pudełko na koperty, a osoby wręczające inne prezenty odkładały je na osobnym stole.
Niestety, to, co najbardziej nas rozczarowało, to jedzenie serwowane podczas przyjęcia. Zamiast tradycyjnych potraw, które mogłyby przypaść do gustu wszystkim gościom, podano sushi, sałatki z wodorostów i owoce morza. Na deser zamiast ciasta były jedynie serniki i kawy, a my zamówiliśmy herbatę. Napoje również były nietypowe – serwowano głównie koktajle, a brakowało zwykłego wina. Cała ta sytuacja sprawiła, że całe przyjęcie okazało się dla nas dużym zawodem.
Nasza decyzja i reakcja po przyjęciu
Pod koniec imprezy, kiedy młodsze pokolenie tańczyło, a starsi postanowili wyjść na świeże powietrze, postanowiłam w ciszy zabrać naszą kopertę z pudełka, bez większego zastanawiania się.
Nie jestem pewna, czy Zosia zauważyła ten gest, ale w tamtej chwili nie było to dla mnie istotne. Odległość, którą przebyliśmy, i fakt, że pozostaliśmy głodni, wywarły na nas negatywne wrażenie.
Oszczędzaliśmy te pieniądze z wielkim trudem, a obecnie potrzebujemy ich na naprawę stodoły oraz wymianę zepsutego ciągnika, który wymaga pilnej uwagi w nadchodzącym sezonie. Każda złotówka jest dla nas na wagę złota, więc postanowiliśmy, że najlepiej będzie, jeśli wykorzystamy ją na nasze potrzeby.