Nasza rodzina od zawsze starała się żyć oszczędnie. Wychowujemy trzyletniego syna, którego zapisałam niedawno do przedszkola. Pomimo tego, że wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim, nasza sytuacja finansowa niewiele się zmieniła. Budżet nadal był napięty, a my kupowaliśmy tylko to, co było absolutnie konieczne.
Mimo wszelkich starań, ledwo udawało nam się związać koniec z końcem. Miesięczna opłata za przedszkole wynosiła trzysta złotych, co wydawało się akceptowalną kwotą, dlatego nie zapisywaliśmy naszego syna na dodatkowe zajęcia – po prostu nie było nas na to stać.
Niespodziewane decyzje teściowej
Pewnego dnia odwiedziła nas teściowa i postanowiła zostać u nas przez dwa tygodnie. Spędzała czas z wnukiem, odprowadzała go do przedszkola i odbierała po zajęciach. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, aż do momentu, gdy po miesiącu otrzymaliśmy rachunek z przedszkola.
Kwota wynosiła pięćset złotych, co wywołało u mnie niemałe zaskoczenie. Szybko okazało się, że teściowa bez naszej wiedzy zapisała wnuka na dodatkowe zajęcia, takie jak logopedia, sport oraz taniec. Byłam w szoku – skąd mieliśmy wziąć dodatkowe dwieście złotych na te zajęcia?
Pożyczka od teściowej i jej hojność
Po tym, jak dowiedzieliśmy się o tej niespodziance, musieliśmy znaleźć rozwiązanie. Mój mąż zasugerował, żeby pożyczyć te pieniądze od jego matki. Teściowa, po rozmowie na temat naszych problemów finansowych, postanowiła zapłacić za te zajęcia z własnej kieszeni. Niedługo po tej rozmowie otrzymałam na swoje konto pieniądze z dopiskiem „dla mojego wnuka”.
Początkowo czułam się z tym niekomfortowo – jakim rodzicem jestem, skoro nie potrafię zapewnić naszemu synowi odpowiednich warunków? Z czasem jednak przyzwyczaiłam się do regularnych przelewów od teściowej i doszłam do wniosku, że nie ma w tym nic złego. Przecież babcia chce jedynie pomóc swojemu wnukowi, tak jak robi to, dając mu prezenty czy zabawki.
Wsparcie przez dwa lata
Teściowa przez dwa lata regularnie opłacała zajęcia dodatkowe syna. Nigdy nie musieliśmy jej przypominać, ani prosić o wsparcie. Co miesiąc pieniądze trafiały na nasze konto, co bardzo nam pomagało. Zbliżał się jednak moment zapisania syna do szkoły, a my zaczęliśmy się martwić o jego przygotowanie do pierwszej klasy.
Syn miał pewne braki w nauce, a prywatne lekcje mogłyby mu pomóc. Problemem była jednak cena tych lekcji – nadal nie poprawiliśmy swojej sytuacji finansowej, więc nie mogliśmy sobie pozwolić na dodatkowe wydatki. Pojawiła się konieczność znalezienia sposobu na sfinansowanie tego.
Konflikt o pieniądze na edukację
Postanowiłam skontaktować się z teściową i zasugerować, by zrezygnować z logopedy, ponieważ syn już dobrze mówił, a zamiast tego przeznaczyć pieniądze na przygotowanie szkolne.
Reakcja teściowej była natychmiastowa i bardzo negatywna. Stwierdziła, że nie będzie płacić za prywatne lekcje, a logopedę odwoła, bo jej to ułatwi życie. To był dopiero początek problemów.
Wybuch konfliktu i rozłam w rodzinie
Kilka dni później, kiedy byłam na manicure, mój mąż pojechał z synem do babci. Po powrocie zauważyłam, że mąż jest wyraźnie zdenerwowany. Od razu zrozumiałam, co się stało. Wnuk powiedział babci, że już nie uczęszcza na dodatkowe zajęcia, ponieważ przygotowuje się do szkoły.
Teściowa wpadła w szał. Nazwała nas kłamcami, oskarżyła o brak wdzięczności i stwierdziła, że więcej pieniędzy od niej nie zobaczymy. Co więcej, zażądała zwrotu pieniędzy za ostatni miesiąc.
Co dalej?
Próbowałam się z nią skontaktować, aby znaleźć jakieś rozwiązanie, ale teściowa nie była zainteresowana rozmową. Powiedziała wyraźnie, że nie pozwoli, by ktoś ją oszukiwał i że od tej pory to my będziemy musieli pokrywać koszty zajęć syna.
Sytuacja stała się jeszcze trudniejsza, kiedy mój mąż opowiedział się po stronie matki. Teraz czuję, że jestem sama w tej sytuacji, a mój mąż został przekonany przez teściową. Nie wiem, co powinnam teraz zrobić.