Kiedy zaproponowałam synowi i jego żonie, aby zabrali nasze meble do nowego mieszkania, zrobiłam to z myślą, że im pomogę. Przecież zaczynają swoje życie razem, a ich sytuacja materialna nie pozwala jeszcze na zakup nowych rzeczy. Śpią na dmuchanym materacu, a w ich kuchni nie ma praktycznie nic.
Myślałam, że to idealne rozwiązanie – mogliby wziąć nasze solidne meble, a ja i mąż kupilibyśmy sobie nowe. Ale moja synowa, Alicja, zareagowała zupełnie inaczej, niż się spodziewałam. Wyznała, że jej matka nigdy by czegoś takiego nie zaproponowała i że nigdy nie przyszłoby jej do głowy, by oddać coś „starego”.
Meble o wartości, której synowa nie dostrzega
Nasze meble nie są byle jakie – kupiliśmy je stosunkowo niedawno, w dobrych salonach meblowych. Chociaż mają już swoje lata, nadal są w doskonałym stanie. Ja i mój mąż jesteśmy w stanie pozwolić sobie na nowe rzeczy, ale te, które mamy, są bardzo solidne i trwałe.
Nie ma potrzeby ich zmieniać, ale gdy pojawiła się możliwość ich oddania synowi, poczułam, że to dobry moment, by zainwestować w coś nowego. Zamiast je sprzedawać, co wiązałoby się z wieloma kłopotami, pomyślałam, że oddanie ich dzieciom będzie najlepszym rozwiązaniem.
Dlaczego moja pomoc jest ignorowana?
Byłam zaskoczona, że moja propozycja nie spotkała się z wdzięcznością. Zamiast docenić moje wsparcie, Alicja wyraziła swoje niezadowolenie, co mnie bardzo dotknęło. Przecież robiłam to z czystej chęci pomocy!
Młodzi nie mają praktycznie nic, a ja chciałam, żeby ich mieszkanie stało się bardziej komfortowe. Miałam nadzieję, że przyjmą to jako gest dobrej woli, ale synowa, jak widać, ma zupełnie inne wyobrażenie o tym, jak powinno wyglądać życie młodej pary.
Znaczne wsparcie finansowe dla młodego małżeństwa
Nie zrozumcie mnie źle, ja i mój mąż naprawdę dużo im pomogliśmy. Sprzedaliśmy swoje mieszkanie i przeznaczyliśmy oszczędności, aby mogli kupić swoje własne lokum. To nie było mało – w zasadzie oddaliśmy im wszystko, co mieliśmy, a nawet pożyczyliśmy dodatkowe pieniądze od rodziny, by sfinansować remont.
Choć koszty nie były ogromne, to jednak musieliśmy zorganizować środki, aby młodzi mogli mieszkać w komfortowych warunkach. Byłam przekonana, że docenią naszą pomoc, ale reakcja Alicji ciągle mnie zaskakuje.
Skromny remont i brak funduszy na meble
Remont ich mieszkania był dość skromny – pomalowano ściany, położono wykładziny, ale na nowe meble po prostu zabrakło pieniędzy. W końcu syn odmówił przyjmowania dalszej pomocy od nas, mówiąc, że już zrobiliśmy wystarczająco dużo. Oni zamierzali kupować meble stopniowo, oszczędzając na nie.
W efekcie teraz mieszkają bez podstawowych sprzętów – z kilkoma taboretami i dmuchanym materacem, na którym śpią. Wiem, że są młodzi i na razie radzą sobie w takich warunkach, ale czy naprawdę nie mogliby skorzystać z tego, co im proponuję?
Nowoczesna kuchnia w ramach pomocy
Proponowałam nawet, że rozbiorę naszą zabudowaną kuchnię i przetransportuję ją do ich mieszkania. Oczywiście, niektóre szafki mogłyby nie pasować, ale to nie jest problem – zawsze można coś dostosować. Dałabym im także nasz okap i kuchenkę, które są w świetnym stanie.
To byłaby dla nich ogromna oszczędność, a ja mogłabym cieszyć się nową kuchnią. Wydawało mi się, że to naprawdę korzystne dla obu stron rozwiązanie. Ale moja synowa chyba nie dostrzegała sensu w tej propozycji. Jej niezadowolenie wciąż mnie niepokoi.
Konflikt wartości między pokoleniami
Mam wrażenie, że Alicja uważa, że skoro ja i mój mąż mamy już swoje lata, nie potrzebujemy nowych mebli. Może jej zdaniem powinniśmy po prostu przekazać im nowe rzeczy, a nie oferować to, co już mamy. To zupełnie inne podejście, niż to, którym kieruję się ja.
Uważam, że skoro nasze meble są w doskonałym stanie, to nie ma potrzeby ich wymieniać, a oddanie ich młodym byłoby rozsądne. Zamiast wyrzucać pieniądze na coś nowego, mogliby skorzystać z tego, co już jest dostępne.
Niepewność i poczucie niezrozumienia
Zaczynam się zastanawiać, czy to ja jestem w błędzie, czy może synowa ma rację? Może rzeczywiście nie powinnam była proponować używanych mebli i powinnam zainwestować w coś nowego dla nich? Z drugiej strony, czyż nie powinna być wdzięczna za pomoc, którą otrzymali?
Czasami czuję, że jestem postrzegana jako ta, która narzuca swoją wolę, ale przecież jedyną rzeczą, którą chciałam, było wsparcie i ułatwienie im życia. Nie chciałam wywoływać konfliktów.
Refleksje nad przyszłością
Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale mam nadzieję, że Alicja w końcu zrozumie, że moim celem było tylko i wyłącznie jej dobro. Nie chcę, by nasza relacja opierała się na konfliktach. Życzę im jak najlepiej, ale nie mogę ukryć, że czuję się niezrozumiana i niedoceniona.
Czasami zastanawiam się, czy te różnice pokoleniowe i wartościowe nie będą powodowały kolejnych spięć w przyszłości. Może powinniśmy po prostu nauczyć się akceptować nasze różnice i iść dalej, dla dobra naszej rodziny.