w

Teściowa chciała podarować swojej córce mieszkanie, które należało do mnie.

Niedawno obchodziliśmy urodziny mojej szwagierki, Aliny. Relacja z nią nigdy nie była łatwa – od początku między nami istniała pewna rezerwa, którą obie wyczuwałyśmy.

Nasze relacje były chłodne i formalne, jednak, jako że jesteśmy rodziną, staram się przy każdej okazji wykazywać szacunek oraz okazywać dobre wychowanie. Tym razem, podobnie jak przy innych rodzinnych okazjach, zebrała się cała rodzina, od najmłodszych po seniorów, aby uczcić ten wyjątkowy dzień.

Urodziny zaczęły się dość standardowo – rozmowy, śmiechy dzieci, życzenia, kawa, ciasto. Atmosfera była może nieco napięta, ale nic nie zapowiadało, że stanie się coś nadzwyczajnego.

W pewnym momencie rozmowy zaczęły dotyczyć „szczególnego prezentu”, który rzekomo miał pochodzić od mojego męża. Słuchaliśmy, jak różni członkowie rodziny nawiązują do „hojności” mojego męża w stosunku do jego siostry. Zaskoczeni przyjmowaliśmy te gratulacje, gdyż zupełnie nie rozumieliśmy, co mogło aż tak zaimponować rodzinie.

Wręczyliśmy Alinie kopertę z pieniędzmi – kwotę pięciuset złotych, jaką uznaliśmy za stosowną w ramach naszych możliwości. Ale im dłużej przysłuchiwałam się rozmowom, tym bardziej zaczynałam mieć wrażenie, że rodzina mówi o czymś znacznie większym. Wszystko stało się jasne, kiedy teściowa postanowiła zabrać głos i wytłumaczyć całą sytuację.

Niespodziewana niespodzianka – tajemniczy „hojny prezent”

Po początkowych komentarzach i aluzjach, teściowa zaczęła mówić wprost. Zwracając się do mojego męża, Marka, oświadczyła: „Marek, jesteś jedynym bratem Aliny, a ona nie ma teraz nikogo bliskiego, kto mógłby się nią zająć.

Twój obowiązek to troszczyć się o nią i zapewnić jej wsparcie, a szczególnie teraz, kiedy masz dwa mieszkania”. Z zaskoczeniem spojrzałam na męża, a on na mnie.

W tym momencie nikt z rodziny jeszcze nie wiedział, że to jedno z mieszkań zostało przeze mnie odziedziczone po babci, a teraz wynajmujemy je, aby mieć środki na spłatę kredytu zaciągniętego na nasze własne, nowe mieszkanie.

Teściowa, jakby nie zwracając na to uwagi, ciągnęła dalej: „Jedno z tych mieszkań, to wynajmowane, mógłbyś oddać Alinie, aby miała w końcu miejsce, gdzie może zacząć życie od nowa”.

Te słowa, zamiast zostać przyjęte jako propozycja, spotkały się z entuzjazmem i owacjami rodziny, jakby decyzja została już podjęta. Wydawało się, że pozostali nie dostrzegają tego, co dla mnie było oczywiste – że propozycja teściowej była nie tylko bezczelna, ale wręcz absurdalna.

Czułam, jakby wszyscy wokół zjednoczyli się w oczekiwaniu, że Alina otrzyma coś, co według mnie należało do mnie. Nie kryjąc zaskoczenia, spojrzałam na teściową, próbując dostrzec, czy rzeczywiście mówi poważnie. Z jej twarzy biła jednak powaga, a nawet pewna satysfakcja.

W mojej głowie kłębiły się myśli – jak mogła wyobrazić sobie, że przekażę mieszkanie Alinie, które było częścią mojego majątku i które z mężem ciężko wypracowaliśmy, aby mieć dla naszej rodziny stabilizację?

Teściowa i jej niespodziewane plany

Oczekiwania teściowej, abyśmy przekazali Alinie jedno z naszych mieszkań, spotkały się z pełnym poparciem nie tylko ze strony Aliny, ale też większości zgromadzonych.

Gdy ostatecznie teściowa zwróciła się do Marka i zapytała, czy podjął już decyzję, poczułam, jakby wszystko wokół przestało istnieć. Wiedziałam, że nie mogę zgodzić się na takie rozwiązanie, a mimo to czułam się osaczona przez rodzinę.

W głowie kłębiły mi się myśli – czy rzeczywiście sądzili, że mamy obowiązek oddać nasz majątek? Miałam świadomość, że jeśli teraz nie zabiorę głosu, to prawdopodobnie w oczach rodziny stanie się to czymś oczywistym.

Marek stał obok mnie, a ja wyczuwałam, że również czuje się niezręcznie. Alina, nie kryjąc swojego entuzjazmu, objęła mojego męża i natychmiast zapytała: „Bracie, naprawdę? Dasz mi to mieszkanie? Kiedy mogę się wprowadzić?”.

Jej ton wskazywał na to, że traktuje decyzję jako fakt dokonany. Spojrzałam na nią, próbując dostrzec w jej oczach jakąś nutę wahania, może zawstydzenia, ale dostrzegłam jedynie pełne oczekiwanie, że spełnimy to życzenie.

Zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć, Marek spojrzał na mnie niepewnie, wyczuwając, że moje stanowisko nie będzie takie, jakiego oczekują inni.

Szwagierka i jej oczekiwania

Mąż i ja posiadamy dwa mieszkania, lecz jedno z nich pochodziło z mojego dziedzictwa, a jego los od zawsze planowałam zabezpieczyć dla naszego dziecka.

Wiedziałam, że decyzja o jego losie będzie zależała ode mnie, dlatego nie zamierzałam przekazywać go nikomu poza naszym dzieckiem.

Nie mogłam więc milczeć dłużej, gdy Alina z entuzjazmem opowiadała, jak zaaranżuje nowe mieszkanie, dodając, że nasze wsparcie to „największy prezent, jaki mogła sobie wymarzyć”.

Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik