Kiedy wracam myślami do lat dzieciństwa, nie potrafię pozbyć się głębokiego uczucia smutku, które zawsze towarzyszy mi w tych chwilach, nieustannie powracając.
Patrzę wstecz, starając się odzyskać tamten obraz, ale widzę tylko szarość, ubóstwo i tę niewypowiedzianą tęsknotę za czymś, czego wtedy nie znałam – za miłością, spokojem, poczuciem bezpieczeństwa, które były mi wówczas zupełnie obce.
Wspomnienia moich pierwszych lat, przepełnione nieustanną, ciężką pracą moich rodziców i codzienną walką o przetrwanie, są niczym nieznośny ciężar, który nie daje mi spokoju, utrzymując się w mojej pamięci.
W tamtych czasach życie wydawało się tak niezmiernie trudne, że wydobycie choćby odrobiny radości z drobnych chwil, które można by uznać za szczęście, było prawdziwym wyzwaniem, wymagającym wielkiej determinacji.
Moje dzieciństwo to były dni, w których trzeba było walczyć o każdy kawałek nadziei na lepsze jutro, a nie o beztroską zabawę czy realizację dziecięcych marzeń. Moje wspomnienia nie są pełne śmiechu czy beztroskich chwil – są raczej pełne trudów, zmęczenia, ciągłej niepewności, która towarzyszyła mi codziennie.
Pamiętam, jak każdego dnia patrzyłam na twarze moich rodziców, pełne zmęczenia, zmartwień i trosk, jak wracali do domu po całym dniu wyczerpującej pracy, starając się zapewnić mi coś lepszego.
Mama, będąc kucharką w stołówce, spędzała całe dnie poza domem, gotując dla setek ludzi, byśmy mogli przeżyć. Każdy jej dzień był praktycznie identyczny – wstawała wcześnie rano, wracała późnym wieczorem, by przygotować obiad, a potem znowu wracała do pracy, nie mając chwili odpoczynku.
Tata, mimo iż był stolarzem i mężczyzną z ogromnymi umiejętnościami, nigdy nie miał wystarczających środków, by zrealizować swoje marzenie o remoncie naszego mieszkania, które wymagało gruntownej przebudowy.
Mieszkanie, które mieliśmy, było zniszczone i zaniedbane, należało do mojej babci, która przez wiele lat nie miała sił ani środków, by poprawić jego stan. Pamiętam, jak patrzyłam na zniszczone ściany, brudne tapety, zniszczoną podłogę i stare meble, które zawsze wyglądały na przestarzałe i zniszczone przez czas.
Zbyt długo nie podejmowano żadnych działań, by coś zmienić na lepsze. Nawet po dwóch dekadach mieszkanie pozostało w niemal takim samym stanie, jak wtedy, kiedy się wprowadziliśmy, a jego stan przypominał nam codzienną walkę o przetrwanie.
To w jakiś sposób podkreślało naszą beznadzieję i bezsilność. Takie były nasze warunki życia, które z dnia na dzień stawały się coraz trudniejsze.
Moje dzieciństwo nigdy nie było związane z luksusami, zabawami na podwórku czy spotkaniami ze znajomymi w ładnych miejscach, które byłyby pełne radości i śmiechu. To były dni pełne niepokoju, smutku, strachu i niepewności o przyszłość, które codziennie towarzyszyły moim rodzicom i mnie.
Marzenia o lepszym życiu – pierwsze kroki ku niezależności
Gdy byłam młodsza, często rozmyślałam nad tym, co zrobię, kiedy dorosnę, jakie kroki podejmę, by zmienić swoje życie na lepsze.
Zrozumiałam, że nie chcę prowadzić życia, które wydaje się tak monotonne, bez perspektyw na przyszłość, jak to, które wiodą moi rodzice, pełne poświęceń i codziennej walki.
Chciałam czegoś więcej, czegoś, co nie było uzależnione od pracy na etacie, od presji, niekończących się godzin pracy, czy ciężkiej walki o każdy kolejny dzień.
Marzyłam o lepszym życiu, o przyszłości, która pozwalałaby mi poczuć się spełnioną i wolną, o życiu, które nie będzie wypełnione tylko bólem i zmęczeniem, ale da mi poczucie radości.
Choć w głębi duszy wiedziałam, że moje szanse na to są ograniczone przez moją sytuację życiową, próbowałam znaleźć jakąś drogę, by choć trochę zmienić swój los.
Zrozumiałam, że nie mogę po prostu czekać, aż coś się zmieni samo z siebie. Muszę wziąć sprawy w swoje ręce, nie liczyć na szczęście, a walczyć o to, co wydaje się nieosiągalne.
Nie byłam osobą, która miała jakiekolwiek układy, koneksje, które mogłyby mi pomóc dostać się na uniwersytet, ani nie byłam szczególnie uzdolniona w jakiejś dziedzinie, co czyniło sprawę jeszcze trudniejszą.
Zdecydowałam się na kursy, które mogłyby dać mi szansę na zarobienie własnych pieniędzy i stać się w jakiś sposób niezależną.
Dalszy ciąg historii znajdziesz na następnej stronie…