Mój wypis ze szpitala nie należał do tych radosnych i beztroskich momentów, jakie sobie wyobrażałam. Mąż spóźnił się, kiedy po mnie przyjechał, co już na starcie zepsuło mi humor. Choć wcześniej obiecywał, że wszystko przygotuje na przyjście dziecka, niestety te słowa nie miały pokrycia w rzeczywistości. Do szpitala dotarł bez aparatu, nie zabrał niczego potrzebnego, co sprawiło, że poczułam się rozczarowana i opuszczona.
Gdy wróciliśmy do domu, przeżyłam prawdziwy szok. Mieszkanie było w stanie, którego nie można nazwać przyzwoitym. Kurz na meblach, porozrzucane przedmioty – kompletny brak porządku. Na dodatek, nie było najważniejszych rzeczy dla naszego noworodka. Żadnego wózka, stołu do przewijania, ani niezbędnych ubranek. Goście, którzy przyszli nas odwiedzić, patrzyli na mnie z wyraźnym zdziwieniem, a ja czułam tylko wstyd. W takiej chwili, kiedy powinno się cieszyć nowym życiem, ja byłam zmuszona radzić sobie z chaosem.
Oczekiwania a rzeczywistość
Razem z mężem odkładaliśmy decyzję o dziecku, ponieważ chcieliśmy najpierw osiągnąć stabilność zawodową i finansową. W końcu po sześciu latach małżeństwa postanowiliśmy, że nadszedł właściwy moment. Kiedy zaszłam w ciążę, wszystko zdawało się iść po naszej myśli. Mąż właśnie otrzymał awans, a ja skupiłam się na przygotowaniach do roli matki. Jednak rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze plany.
Gdy powiedziałam w pracy o ciąży, zostałam zwolniona. Nie chciałam walczyć, jak może zrobiłyby inne kobiety, ponieważ uznałam, że ten czas mogę poświęcić na odpoczynek i przygotowania do nowej roli. Spokojnie haftowałam, cieszyłam się ciszą i powolnym tempem życia. Ciąża przebiegała bez komplikacji, a ja cieszyłam się każdym dniem. Jednak mój mąż, zamiast wspierać mnie w przygotowaniach, miał inne podejście.
Nieoczekiwane trudności
Mąż uparcie powtarzał, że nie ma sensu kupować rzeczy dla dziecka przed porodem. Twierdził, że kiedy już urodzę, zajmie się wszystkim i wówczas nabędziemy potrzebne rzeczy. Jego siostra obiecała przekazać nam część wyprawki: przewijak i łóżeczko, a także inne drobiazgi. Czułam się więc trochę uspokojona, choć wewnętrznie miałam pewne wątpliwości. Kiedy nadszedł dzień porodu, mąż niespodziewanie zaczął szukać pracy dodatkowej, obawiając się wydatków związanych z dzieckiem. Byłam zdziwiona – przecież obiecał, że poradzimy sobie finansowo!
Po powrocie ze szpitala odkryłam, że nawet najprostsze rzeczy nie zostały zrobione. Ubranka dla dziecka, które miały być gotowe, leżały brudne w pralce. To dzięki moim przyjaciółkom, które podarowały mi kilka rzeczy, mogłam szybko ubrać syna. W tej chwili czułam ogromny żal do męża. Wydawało mi się, że o niczym nie pomyślał, a przecież miał cały czas, kiedy byłam w szpitalu, by przygotować wszystko na nasz powrót.
Brak wsparcia ze strony rodziny
Pierwsze dni po powrocie do domu były chaotyczne. Zamiast cieszyć się macierzyństwem, sprzątałam mieszkanie, prałam ubrania i organizowałam podstawowe rzeczy dla dziecka. Krewni nawet nie pojawili się, by nam pomóc, chociaż byłam pewna, że będą bardziej zaangażowani. Minęły dwa miesiące, a ja wciąż nie czuję się gotowa, by zapraszać kogokolwiek do naszego domu. Czuję się z tym wszystkim samotna.
Rodzina uznała, że skoro tyle czasu minęło od narodzin dziecka, na pewno już przywykliśmy do nowych obowiązków i możemy ich gościć. Niespodziewanie zjawili się, domagając się uroczystej kolacji, jakby nie rozumieli, że właśnie wróciliśmy z długiego spaceru z dzieckiem. Miałam wrażenie, że wszyscy zupełnie nie widzą, jak trudne są dla mnie te pierwsze miesiące macierzyństwa.
Brak zrozumienia ze strony bliskich
Moja mama nie potrafi pojąć, dlaczego jestem niezadowolona. Według niej, powinnam była wszystko sama przewidzieć i zająć się przygotowaniami przed porodem. Uważa, że mąż nie miał obowiązku robić zakupów ani organizować mieszkania – to przecież ja siedziałam w domu przez całą ciążę. W jej oczach moja frustracja nie ma uzasadnienia, a ja sama jestem odpowiedzialna za chaos, jaki mnie spotkał.
Czy rzeczywiście powinnam była przewidzieć wszystko i przygotować się sama? Czy może to bliscy, w tym mój mąż, zawiedli mnie, nie dając mi wsparcia, które tak bardzo było mi potrzebne? Codziennie zastanawiam się, czy słusznie mam żal do rodziny, czy może to ja popełniłam błąd, licząc na pomoc, której ostatecznie nie otrzymałam.