w

Zaprosiłam wszystkie dzieci do siebie na niedzielę. Posiedzieli niecałą godzinę i nawet nie zaczekali na obiad!

Zaprosiłam nasze dzieci na obiad z okazji urodzin mojego męża. Człowiek, który przez całe życie ciężko pracował, aby zapewnić im jak najlepsze warunki. A teraz? Tak się mu odwdzięczają? Czuję się zawiedziona każdym z osobna. Kogo myśmy wychowali?

Od pewnego czasu nurtują mnie myśli, że w naszej rodzinie coś poszło nie tak. Mieszkamy teraz z mężem sami w naszym wiejskim domu. Nasza trójka dorosłych dzieci prowadzi już swoje życie, każde w swoim mieszkaniu.

Samodzielne życie dzieci

Nikt z nich nie chciał zostać z nami, choć dom mamy przestronny. Czasy się zmieniły, każdy dąży do samodzielności. Z jednej strony to zrozumiałe, ale z drugiej… Smutne. Pomogliśmy każdemu z nich w zakupie mieszkania, wspieraliśmy finansowo na ile mogliśmy. Każde z nich ma teraz swoje cztery kąty.

Zamierzamy w odpowiednim czasie przekazać nasz dom dzieciom, podzielić go równo między trójkę. Martwi mnie jednak, że nasze dzieci nie utrzymują ze sobą kontaktu. Nie odwiedzają się, nie interesują swoimi sprawami.

Oddalenie między rodzeństwem

Zrozumiałabym, gdyby syn miał mniej kontaktu z siostrami, ale one również nie rozmawiają ze sobą. Co się stało? Dlaczego zachowują się jak obcy ludzie? Przecież w dzieciństwie byli ze sobą tak blisko. Nigdy się nie kłócili, wspierali się nawzajem. Marzyłam, że w przyszłości będziemy spotykać się jako wielka, zjednoczona rodzina.

Jednak zebranie wszystkich dzieci w jednym miejscu stało się prawdziwym wyzwaniem. Nawet podczas większych świąt nie udaje mi się ich zwołać. A przecież niedawno mój mąż obchodził urodziny. Pomyślałam, że to idealna okazja, by spędzić ten dzień razem.

Urodzinowy obiad

Na szczęście wszyscy przyjechali, każdy z prezentem, składając życzenia ojcu. Ale ledwo żeśmy usiedli do stołu, a oni już zaczęli się zbierać. Przygotowałam obiad, upiekłam dwa rodzaje ciast… A oni posiedzieli chwilę, wymienili kilka zdań i gotowi do wyjścia.

Udało mi się ich jeszcze namówić, żeby poczekali na ciasto, które właśnie kończyło się piec. Obiad? Nikt nie chciał zostać, więc z mężem musieliśmy jeść resztki przez kilka dni. Dlaczego nasze dzieci są od siebie tak oddalone? Co zrobiliśmy źle?

Łzy ojca

Gdy dzieci wsiadły do samochodów, mąż miał łzy w oczach. Serce mi pękało, widząc jego smutek. Człowiek, który całe życie poświęcił, by zapewnić im wszystko, co najlepsze, a oni nie potrafią spędzić z nim jednego dnia?

A jak to wygląda u Was? Czy Wasze dzieci utrzymują ze sobą kontakt? Co mogę zrobić, żebyśmy znów stali się rodziną? Proszę, doradźcie mi.