w

Zatrzymaliśmy się z mężem u mojej teściowej na kilka dni. Po tym, w jakim stanie ją zobaczyłam rano, nie wiedziałam co z sobą zrobić!

Miesiąc miodowy, pełen romantyzmu i beztroski, dobiegł końca. Przed nami stała perspektywa powrotu do codzienności. Aby nieco wydłużyć ten błogi okres, zdecydowaliśmy się odwiedzić moją teściową, Elżbietę. Zawsze miała opinię nowoczesnej kobiety, co w kontekście stereotypów o teściowych było miłym zaskoczeniem. Jednak nic nie mogło mnie przygotować na to, co miało się wydarzyć.

Sielanka pryska

Pierwsze chwile wizyty upłynęły w miłej atmosferze. Elżbieta przywitała nas serdecznie, oferując napoje i rozmowę. Wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Jednak już następnego dnia miałam okazję przekonać się, jak bardzo myliłam się co do pojęcia „nowoczesności” w jej wydaniu.

Obudziłam się z poczuciem, że coś jest nie tak. Spojrzałam na Elżbietę, która właśnie wchodziła do pokoju. Była ubrana jedynie w bieliznę i luźną koszulkę. Mój mąż wydawał się tym zupełnie nie zaskoczony. Poczułam się skrępowana, a jednocześnie zirytowana. Jak mogła tak chodzić po domu w obecności swojego dorosłego syna i jego żony?

Granice dobrego smaku

Sytuacja powtórzyła się podczas śniadania. Elżbieta, wciąż w tym samym stroju, zajęła miejsce przy stole i rozpoczęła konwersację. Czułam się, jakbym znalazła się w jakimś dziwnym, intymnym świecie, do którego nie byłam zaproszona.

Wieczorem postanowiłam poruszyć ten temat z mężem. Byłam przekonana, że on również poczuje się niezręcznie. Jednak jego reakcja mnie zaskoczyła.

– Dla niej to normalne – stwierdził obojętnie. – W końcu to jej dom.

– Normalne? – powtórzyłam zdumiona. – Czy dla ciebie też jest normalne, żeby matka chodziła po domu prawie nago?

– Dlaczego nie? – odparł. – Przecież teraz traktuje cię jak część rodziny.

Czy to ja mam problem?

Zaczęłam wątpić w siebie. Może to ja przesadzałam? Może rzeczywiście byłam zbyt wrażliwa? Przecież Elżbieta nie robiła nic złego. Po prostu była sobą. A jednak, nie mogłam pozbyć się uczucia zażenowania i dyskomfortu.

Zastanawiałam się, czy inni ludzie również mieliby podobne odczucia w takiej sytuacji. Czy to ja byłam wyjątkiem od reguły? Czy to ja miałam problem z zaakceptowaniem niecodziennych zachowań teściowej?

Ta sytuacja zmusiła mnie do refleksji nad pojęciem „swobody” i „wygodą”. Oczywiście, każdy ma prawo czuć się dobrze we własnym domu. Jednak czy to oznacza, że można zrezygnować z elementarnych zasad savoir-vivre’u? Czy można nie brać pod uwagę uczuć innych osób?

Źródła grafik: Pixabay, Imgur, Freepik