To wszystko odbywało się w atmosferze takiej normalności, jakby nic nie było w porządku z jej strojem, ani z jej zachowaniem, które wykraczało poza wszelkie normy, do których byłam przyzwyczajona.
Z każdą kolejną minutą czułam, jak moje poczucie komfortu i swobody w tym domu maleje, jakbym traciła pewność siebie w tym miejscu.
Wydawało mi się, że znalazłam się w jakimś dziwnym, intymnym świecie, do którego nie zostałam zaproszona i który nie miał nic wspólnego z moimi wartościami.
Miałam poczucie, jakby ta sytuacja wykraczała poza granice mojej prywatności i komfortu, zacierając wszelkie granice między tym, co prywatne, a tym, co publiczne.
W końcu, nie mogąc dłużej milczeć, postanowiłam poruszyć ten temat z Michałem, licząc na jego wsparcie i zrozumienie, mając nadzieję, że znajdziemy wspólne rozwiązanie.
Wieczorem, kiedy byliśmy już po kolacji, a Elżbieta zajmowała się swoimi sprawami, zanurzając się w swoich codziennych obowiązkach, zadałam Michałowi pytanie, które wciąż kłębiło się w mojej głowie i nie dawało mi spokoju.
– Michał, czy to naprawdę normalne, że twoja mama chodzi w bieliźnie po domu, mając dorosłego syna i jego żonę w gościach? – zapytałam, starając się zachować spokój, ale mój głos brzmiał nieco drżąco i pełen niezrozumienia.
Reakcja Michała mnie zaskoczyła, bo odpowiedział w sposób, którego absolutnie się nie spodziewałam.
– Dla niej to normalne – odpowiedział obojętnie, nie wykazując żadnych emocji. – W końcu to jej dom.
Byłam zszokowana i wciąż nie mogłam pojąć, jak mój mąż może to ignorować.
Wiedziałam, że między mną a Elżbietą wciąż były pewne niewypowiedziane granice, których nigdy wcześniej nie musieliśmy poruszać, ale to, co się działo, wykraczało poza jakąkolwiek normalność, jaką znałam i oczekiwałam.
– Normalne? – powtórzyłam, nie kryjąc zdumienia, które coraz bardziej narastało w moim umyśle. – Czy dla ciebie też jest normalne, że matka chodzi po domu prawie nago, zwłaszcza w obecności dorosłego syna i jego żony?
– Dlaczego nie? – Michał odpowiedział, jakby to było oczywiste, jakby nie dostrzegał żadnej sprzeczności. – Przecież teraz traktuje cię jak część rodziny.
Jego odpowiedź zdumiała mnie jeszcze bardziej i sprawiła, że poczułam się jeszcze bardziej zdezorientowana. Jak mogłam być częścią rodziny, jeśli nie szanowano moich odczuć i nie brano pod uwagę moich granic?
Jeśli moje prywatne poczucie komfortu było ignorowane w sposób, który nie tylko sprawiał, że czułam się niekomfortowo, ale wręcz zniechęcał mnie do dalszego przebywania w tym domu?
Czy to ja mam problem?
Zaczęłam wątpić w siebie i swoje odczucia. Może to ja przesadzałam? Może rzeczywiście byłam zbyt wrażliwa na takie zachowanie?
Przecież Elżbieta nie robiła nic złego, prawda? Przecież była sobą, żyła po swojemu, nie oczekiwała, że ktoś będzie ją oceniać.
A jednak, mimo jej otwartości i chęci bycia „nowoczesną”, nie mogłam pozbyć się uczucia zażenowania i dyskomfortu, które stawały się coraz bardziej nie do zniesienia.
To, co dla niej było czymś naturalnym i normalnym, dla mnie stało się przekroczeniem granic dobrego smaku, których nigdy nie sądziłam, że będę musiała bronić.
Zaczęłam zadawać sobie pytania, które nie pozwalały mi spokojnie zasnąć: Czy inni ludzie mieliby podobne odczucia w takiej sytuacji?
Czy może to tylko ja mam problem z zaakceptowaniem jej nietypowego zachowania i stylu życia? Może dla innych osób w tej samej sytuacji, w której się znalazłam, byłoby to zupełnie normalne i nie budziłoby żadnych kontrowersji?
Ta sytuacja zmusiła mnie do głębokiej refleksji nad pojęciem „swobody” i „wygodą”, które zderzały się z moimi osobistymi wartościami.
Każdy człowiek ma prawo czuć się dobrze we własnym domu, ma prawo do bycia sobą, do podejmowania decyzji, które go uszczęśliwiają i dają poczucie bezpieczeństwa. Ale czy to oznacza, że można zapomnieć o podstawowych zasadach savoir-vivre’u?
Czy możemy zrezygnować z wrażliwości na uczucia innych ludzi, tylko dlatego, że czujemy się komfortowo w swoim otoczeniu, nawet jeśli to miejsce nie jest tylko nasze?
Kontynuację historii znajdziesz na następnej stronie…